Drukuj
Gdy kurtyna opadła, widać wyraźnie, że „Dziadów" za­brakło na tym festiwalu. To dobre przedstawienie i waż­ny głos w interpretowaniu klasyki. Miała rację Rada Pro­gramowa OKT. Szkoda, że in­nego zdania był Tomasz Ko­nina, dyrektor „Kochanow­skiego" – zakończone w niedzielę 20 kwietnia Opolskie Konfrontacje Teatralne „Klasyka polska” podsumowuje Iwona Kłopocka.

Wczoraj (w niedzielę 20 kwietnia – przyp. red. serwisu) zakończyły się XXXIII Opolskie Konfrontacje teatralne. – Ten festiwal pokazał, że klasyka potrafi brzmieć bardzo nowocześnie, że może być aktualna aż do bólu – uważa juror Dorota Jovanka Cirlić. Festiwal, na którym po­kazano dziewięć przed­stawień konkursowych, miał dać odpowiedź na py­tanie „po co nam ta klasyka?".

- Dla mnie to tak, jakby za­pytać, czy jest nam potrzeb­na kultura - powiedziała Do­rota Jovanka Cirlić. - Odpo­wiedź jest oczywista, ale też jasne jest, że klasyki nie da się przechować w stanie nie­ naruszonym, jak sztabę zło­ta w sejfie. Ona zmienia się wraz z upływem czasu, wraz z twórcami i odbiorcami, ale zawsze będzie sposobem na mówienie o rzeczywistoś­ci. Im gorętsza współczes­ność, im większa potrzeba odniesienia się, skonfronto­wania się z tym, co wpisane jest w naszą matrycę myśle­nia o świecie, tym klasyka bę­dzie przemawiać mocniej, a czasem boleśnie.

Festiwal dowiódł, że jest wiele sposobów rozmawia­nia o współczesności poprzez klasykę. Mieliśmy widowisko plenerowe (lubelska „Klą­twa"), spektakle łamiące nasze przyzwyczajenia teatral­ne (szczecińskie „Wesele" czy łódzki „Ślub) i przedstawie­nie przemawiające językiem teatru tradycyjnego („Śluby panieńskie").

- Większość z nich poka­zała, że dawno temu napisa­ne teksty potrafią brzmieć bardzo nowocześnie – uważa przewodnicząca jury. - Ma­ją taki ładunek, zarówno in­telektualny, jak i emocjonal­ny, że jeśli dobrze go podać, to łatwo wpisują się w nasz sposób życia i jego tempo. W ostatnich dwóch dniach festiwalu doszło do intere­sującej konfrontacji dwóch sposobów czytania klasyki -tradycyjnego i nowoczesne­go.

Sobotnie „Śluby panieńskie" Fredry to była propozycja dla tych, którzy w teatrze szukają przyjemności, rozrywki i tego, co dobrze znane. Pub­liczność była zachwycona, ba­wiła się świetnie i za popo­łudniowy spektakl podzię­kowała artystom Teatru Narodowego owacją na sto­jąco. Jedyną podczas tych Konfrontacji.

Jan Englert potraktował Fredrę z szacunkiem. Nie sta­rał się jednak tekstu stare­go hrabiego interpretować. Jedyną innowacją było spoj­rzenie na miłosną ciuciu­babkę czwórki młodych bo­haterów z perspektywy sta­rego Radosta, odczuwającego żal za przemijającym życiem i utraconą szansą na miłość.

Festiwal zakończyła po­dwójna dawka Wyspiańskie­go. Złożenie podczas jedne­go wieczoru krakowskiej „Klątwy" z Teatru Stare­go i opolskich „Sędziów" w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego - tekstów, któ­re w tradycji teatralnej były wystawiane razem, to świet­ny pomysł, pozwalający na refleksję o zbrodni i ka­rze, sądach boskich i ludz­kich. Zwłaszcza, że punktem wyjścia obu inscenizacji jest założenie, że tragedia już się stała i pozostaje tylko osąd tych wydarzeń.

Szczególnie przejmująco zabrzmiała „Klątwa" Barba­ry Wysockiej. Osadzona zo­stała w realiach współczes­nej polskiej prowincji, ale jej istotą nie jest podobieństwo do zdarzeń, o których i we współczesnych gazetach mo­żemy przeczytać, lecz piekło rozpamiętywania tego, co się stało. Rewelacyjną kreację stworzyła Katarzyna Krza­nowska jako Młoda.

Kiedy przed festiwalem szef Teatru Modrzejewskiej w Leg­nicy głośno zaprotestował przeciwko decyzji dyrekto­ra opolskiego teatru o nie­dopuszczeniu „Dziadów", można to było potraktować jak zgrabny chwyt marke­tingowy. Dzięki uporowi legniczan teatromani mieli jednak okazję przedstawienie w Opolu zobaczyć.

Teraz, gdy kurtyna opadła, widać wyraźnie, że „Dziadów" za­brakło na tym festiwalu. To dobre przedstawienie i waż­ny głos w interpretowaniu klasyki. Miała rację Rada Pro­gramowa OKT. Szkoda, że in­nego zdania był Tomasz Ko­nina, dyrektor „Kochanow­skiego".

Niestety, werdyktu jury, które obradowało prawie do północy, nie udało nam się poznać przed zamknię­ciem gazety.

(Iwona Kłopocka, „Do czego nam potrzebna klasyka”, Nowa Trybuna Opolska, 21.04.2008)