Drukuj
Rzecz dzieje się w Irlandii, ale podobne blokowiska są u nas. Sztuka „Howie i Rookie Lee” nie pozostawia złudzeń: świat jest zły. Spektakl będzie jednak hitem, co jest zasługą rewelacyjnych aktorów – ocenia i prorokuje Zygmunt Mułek po obejrzeniu sobotniej premiery prasowej przedstawienia.

Pustka, beznadzieja, bijatyki, przypadkowy szybki seks, sporo brutalnych scen, wulgaryzmy. Trójka legnickich aktorów: Joanna Gonschorek, Rafał Cieluch i Paweł Palcat wzięła na warsztat sztukę irlandzkiego pisarza Marka O’Rowe. I wyszło z tego przejmujące przedstawienie, pozostające na długo w pamięci.

Rzecz dzieje się gdzieś w Irlandii, w jakimś blokowisku. Podobne są u nas – chociażby na Piekarach, gdzie sztuka jest grana. Młodzi ludzie, pełni kompleksów, wystają w bramach. Biją się i szukają oddechu w przypadkowym seksie. Bez szans na wyrwanie się z tej beznadziei.

Howie Lee udaje twardziela. Pragnie jednak znaleźć przyjaciół. Jest samotny, ale wrażliwy, trochę nieśmiały. Uprawia seks, szybki, brutalny i z równie jak on samotną dziewczyną. Zaprzyjaźniają się. Ale przyjaźń kończy się tak szybko, jak się zaczęła. Howie zostaje zabity przez brata dziewczyny.

Podczas sobotniej premiery prasowej aktorzy zagrali trochę inaczej niż miesiąc temu. Postacie nabrały głębi, jest mniej wulgaryzmów. Spisali się znakomicie.

(Zygmunt Mułek, „O blokersach na Piekarach”, Panorama Legnicka, 22.04.2008)