Drukuj
Gorąco, miękko, giętko, rytmicznie, nawet erotycznie, głośno – artyści z Teâtris United Intimacy z Rygi wykorzystali ruiny Teatru Letniego w parku dla niezwykłego tanecznego spektaklu zatytułowanego „Męska sprawa”. Czterokrotne owacje na stojąco, publiczność zachwycona. Pisze Marlena Mokrzanowska.


Czterech łotewskich tancerzy: Aigars Apinis, Dmitrijs Gaitjukeviès, Andris Kaèanovskis i Valerijs Olehno zagarnęło parkiet byłej dyskoteki w mistrzowski sposób. Cóż ci chłopcy robią ze swoimi ciałami? Jakby byli z gumy.

Tańczą break-dance, wschodni, rytmiczny folk, klasyczny balet, wykonują układy akrobatyczne, stale w ruchu, często kocim ruchu: miękkim i giętkim. Co ciekawe, stale w cielesnym kontakcie w parach lub całą czwórką. Lekko erotycznie, ale – uwaga – nie wulgarnie, ładnie.

Do tego niezwykła muzyka (Lauris Ābele, Raitis Ābele i Jānis Burmeisters) rytmiczna i głośna, niepokojąca.

Branko Potoèan, autor choreografii i współreżyser przedstawienia nie pozwolił ani tancerzom, ani publiczności na chwilę wytchnienia, zwłaszcza tancerzom, których wysiłek fizyczny odciskał się dosłownie mokrymi plamami na podłodze.
 
Czy kochamy inaczej, jeśli tak jak przyjmą to inni? Czy urzekł nas tańczący facet w szpilkach? Czy jesteśmy homofobami? Czy jesteśmy tolerancyjni? - pytań mających wypływać z widowiska łatwo się domyślić. Znamy to jednak od dawna.

W widowisku Łotyszy mieliśmy przede wszystkim taniec w mistrzowskim wykonaniu. „Męska sprawa”, choć ważna i stale otwarta, zeszła na plan dalszy. Nie szkodzi, zdecydowanie było na co popatrzeć. Niestety w Legnicy tylko dwa razy. Po wrażenia z kocich ruchów tancerzy Północy teraz tylko do Rygi.

Marlena Mokrzanowska