Drukuj
Ponad 2 tys. widzów, rozchodzące się na pniu bilety, nadkomplety na widowni, a do tego sześć światowych prapremier i w sumie piętnaście spektakli to podsumowanie ubiegłorocznego „Miasta”. We wrześniu przyszłego roku Legnica znowu będzie teatralną sceną, ale na powtórkę nie możemy liczyć. Wszystko, co wydarzy się w ramach festiwalu ma być nowe i niepowtarzalne – zapowiada Katarzyna Gudzyk.

Festiwal miał bardzo udany debiut. W ubiegłym roku nie zawiedli stali teatralni bywalcy, a i ci, którzy przyjechali z daleka, z sentymentem wspominają atmosferę niezwykle intensywnych dni spędzonych w Legnicy.

„W jedną stronę jechaliśmy chyba z osiem godzin – pisze w swoim blogu Remigiusz Grzela. – Ale nie żałuję, jak śpiewa Dumont, niczego nie żałuję, bo jechałem z Olą, i snuliśmy opowieści, gęby się nam nie zamykały. A potem otwarcie I Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Miasto, który jest dzieckiem Jacka Głomba. Fantastyczny projekt. Kilka grup teatralnych z całego świata, w tym również ze Stanów Zjednoczonych; wybrały sobie przestrzenie miasta, w których zostały wystawione ich spektakle. Projekt, który uczynił teatrem miasto. Bardzo temu festiwalowi kibicuję. To już jest ważne wydarzenie. Mimo że debiut.”

Wróci po przerwie

Kibiców festiwalowi nie brakuje. – Odbierałem liczne telefony z pytaniem, czy, zgodnie z zapowiedziami, teraz jest przerwa, a druga edycja „Miasta” odbędzie się w przyszłym roku – mówi Jan Hila, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Teatru Modrzejewskiej.

Świadomość, że legniczanie chcą festiwalu na pewno pochlebia organizatorom, ale sprawia też, że jego organizacja nie będzie sprawą łatwą. – Nie wiem, czy uda się powtórzyć sukces i atmosferę poprzedniej edycji – przyznaje Jacek Głomb, organizator „Miasta”. – Pomysłów jest wiele, ale formuła, która się sprawdziła, pozostanie niezmienna – mówi o festiwalu.

Nowe stare miejsca

Do Legnicy zawitają grupy z Polski (oprócz Teatru Modrzejewskiej, gdański Teatr Dada von Bzdulow), Hiszpanii, Francji, Węgier, Czech, Łotwy i Turcji. Współpracę z teatrami udało się nawiązać dzięki pomocy Instytutów Polskich, a liderzy zaproszonych grup już w styczniu odbędą pierwszą, dokumentacyjną wizytę w Legnicy. To wtedy zdecydują, gdzie wystawią prapremierowe spektakle, które, zgodnie z regulaminem, przygotują specjalnie na festiwal.

Teatr już rozpoczął poszukiwania obiektów, których historia i dawniejsze funkcje sprawiają, że warto o nich przypomnieć legniczanom. Ponad rok temu, w ten sposób, przywrócono miastu dawny teatr variètès na Zakaczawiu, teraz zainteresowanie Głomba przyciąga dzielnica Fabryczna. – Chcemy, aby ta część miasta stała się swego rodzaju festiwalowym centrum. Ale ciekawią nas też inne nieograne przestrzenie – mówi Jacek Głomb.

W tym miejscu, przy ulicy Jagiellońskiej, mieści się hala (dawna fabryka, starsza od wieży Eiffla), w której legnicki teatr w 1997 roku wystawił „Złego” według Leopolda Tyrmanda, swoją pierwszą pozateatralną sztukę. Poprzemysłowych obiektów jest jednak w dzielnicy zdecydowanie więcej. Powstawały one za czasów pruskich, ich właścicielami byli znani w Europie i na świecie przemysłowcy: Seiler, Ruffer, Hübner, Gubish czy Teichert, a niektóre z nich działały jeszcze w XX wieku. Jest szansa, że teraz, przynajmniej niektóre z nich, staną się festiwalowymi przestrzeniami.

Na pewno będzie tak w przypadku hali przy Jagiellońskiej, gdzie widzowie będą mogli obejrzeć „Dagerotyp”, widowisko plenerowe wyreżyserowane przez Lecha Raczaka. I co do której dyrektor teatru ma konkretne plany. – Będę namawiał marszałka województwa, by kupił ten obiekt dla teatru – twierdzi – w tej przestrzeni można by też organizować wystawy czy koncerty. Byłoby to rozwiązanie dobre nie tylko dla nas, ale też dla legnickiej Galerii Sztuki i innych instytucji kultury – przekonuje Głomb.

Na scenie i poza nią

Nie wiadomo, czym zakończą się poszukiwania festiwalowych przestrzeni. Wiele może tu zależeć od pomysłowości samych legniczan, którzy ponownie mogą podpowiadać organizatorom obiekty nie będące dotąd teatralną sceną. Dyrektor twierdzi, że chce uniknąć powtórzeń i ma nadzieję, że nowe miejsca i grupy teatralne będą kluczem do sukcesu.

Nowością będzie też dodatkowy dzień festiwalu (16-20 września), co nieco spowolni tempo i pozwoli widzom na uczestnictwo w innych projektach towarzyszących.

A działo będzie się dużo. Oprócz wspomnianego widowiska plenerowego, zaplanowano też koncert prezentujący muzykę do legnickich spektakli (możliwe, że ukaże się też płyta CD) oraz promocję dwóch wydawnictw – albumu o przestrzeniach wykorzystywanych przez Teatr Modrzejewskiej (pomysł i tekst Krzysztofa Kopki) i katalogu kostiumów w przestrzeniach, nad którego przygotowaniem pracują Małgorzata Bulanda i Bartek Sowa.

Jest też propozycja dla legnickich szkół, którzy będą mogli wziąć udział w konkursie na gromadzenie i budowanie przestrzeni z odpadków „recyklingowych”. Projektowi, koordynowanemu przez grupę Arden 2 z Los Angeles, towarzyszyć będzie wystawa.

Przedsięwzięcie ma kosztować ok. 800 tys. zł (w ubiegłym roku było to 650 tys. zł.) Jednak, jak zapewnia Jacek Głomb, festiwal odbędzie się na pewno. Nawet, jeśli pieniędzy będzie mniej.

(Katarzyna Gudzyk, „Nie dadzą replay’a”, Konkrety.pl, 10.12.2008)