Drukuj

Udem sięgać do gwiazd, to nie grzech. Nie jest grzechem głośno się śmiać. Żywiołowo reagować, tak jak Paweł Palcat. Całym swoim jestestwem, ogniem krwi i żywiołem grzesznego ciała, które razem z lśniącymi kozaczkami wznosi na wyżyny swoich marzeń, upragnionych spełnień i możliwości. Tymi słowy pornodram „Roxxy 2 Hot” recenzuje Ludwik Gadzicki.

Nie przypuszczałem, nie wierzyłem, że dzięki ogromnemu talentowi, żywiołowej grze, szamańskiej postawie Pawła, głównego bohatera wieczoru, będę miał wrażenie, że jestem w niebie rozkoszy odlotowej, pyszej i  z przesłaniem w dodatku. Bo nie chodzi tu jedynie o dreszczyki emocjonalne i zmysłowe zadrapania. Skoro Roxxy poszła na całość, na maksa, na całą gamę swoich możliwości aktorskich, wokalnych, ekwilibrystycznych, na całe zwariowane udawania, reakcja widowni nie mogła być inna. Ful autentyzmu, nieuszminkowanego i wyzywającego jak makijaż bohaterki, tylko ten najprawdziwszy, spod serca i umysłu. Prawdziwie gorący.

Z groźnie i grzesznie brzmiących zapowiedzi o pornodramie, która rozegra się w Teatrze im. Modrzejewskiej wynikało, że wdepniemy do katedry cielesnych zgorszeń, oralnych wyrachowań, zboczonych smaczków i gestów. Nazbyt czytelnym dla wyrobionych widzów był jednak sygnał, że widownia nie zderzy się z ulicznymi propozycjami. Dodajmy od razu, za sprawą Pawła Palcata i w reżyserii Szymona Turkiewicza. Tak cudownie się złożyło, że dwaj panowie zawierzyli i zaufali sobie. W tę kameralną, chwilami dosadną, pieprzną historię (o smaku konfesyjnym, stąd asekuracyjne brzmienie pojęcia grzechu), wpletli siłę talentu, fachowości, oczytania i muzycznego wyrachowania.

Gdybyśmy się tylko zatrzymali na powierzchni czysto cielesnych doznań gwiazdy porno, moglibyśmy z zapiekłością hedonisty powiedzieć: wdepnąłeś w to gówno, to raduj się. Tymczasem od pierwszej sceny mamy sygnały, że ktoś gra kobietę upadłą, a w jej słownictwie, ruchach, gestach, wyczuwamy, że zawładnął nią bezpardonowy demon seksu. Stąd rozczarowania, rozgoryczenia, ale i dynamizm energii, elastyczności, żmijowatych kroków. Ta permanentna gra ciałem potwierdza, że zmysłowe zapotrzebowanie jest wpisane w zamiar tego monodramu.

Przypuszczam jedynie, że wielu panów obecnych na widowni pociągnęłoby zmysłowym pazurkiem po szczupłej jak laskowy orzeszek sempiternie, ale... przeszkadzała im nie tylko obecna żona, przyjaciółka. Także pełna świadomość, że dla tej Roxxy de facto jest czas upadku i zmagania się z niewykształconą świadomością.

Istota spektaklu wychodzi na jaw, gdy na koniec bohater zdejmuje blond perukę, białe futerko, gdy staje przed nami w porwanych rajtuzach. Prawdziwy w swojej męskiej bezbronności. I na dodatek jeden głos człowieka po spektaklu, ukrywającego się pod ksywą Waldi: "Paweł Palcat jest w Legnicy od pięciu lat. Pierwszy raz zobaczyłem go dwa lata temu w "Dziadach". Grał szelmę, szatana, kusiciela. Ale pamiętam go z innych ról. Zawsze w detalu doskonały.

Pomału Legnica staje się za mała. Młody aktor, który potrafi wzbudzić w widzu różne, nawet skrajne emocje, jest Mistrzem. "Roxxy" wbrew pozorom, to monodram z ukrytym dnem. Kolorowy świat powierzchowności - to jedno. Szalone życie disco, wyimaginowana rzeczywistość i sukces za wszelką cenę, sława za seks, to dwa. I po co kobiety w teatrze? Paweł wystarczy.

Serce staje w gardle. Aktor prowadzi widza jak na smyczy, a tak może tylko mistrz. Spektakl genialny, aktorstwo nośne. Wyżyny. Intelektualnie też bez szwanku. Tak poszedł bohater w udawanie, że aż stał się prawdziwy. Postać uniwersalna. Bomba, że odwołam się do Gombrowicza stwierdzenia: „Pięćdziesiąt lat temu zapomniany śmiertelnik napisał mi na swoim zdjęciu "Naturalia non sunt turpia". Dzisiaj doświadczyłem tej prawdy”.

"Roxxy 2 Hot". Wykonawca Paweł Palcat, reżyseria Szymon Turkiewicz. Legnica 5 lutego 2010.


(Ludwik Gadzicki, „Udem sięgać do gwiazd…”, Nowa Gazeta Lubińska, 23.02.2010)