Drukuj

Odzwyczailiśmy się ostatnio w polskim teatrze od aktorów mówiących wierszem i ubranych w kostiumy z epoki. Inscenizacja komedii Edmonda Rostanda o długonosym XVII-wiecznym poecie Cyrano de Bergerac w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy sprawia, że trochę zaczyna się za tym anturażem tęsknić. "Cyrano de Bergerac", druga premiera tego sezonu w Legnicy, nie będzie wydarzeniem przełomowym, nikt nie przeżyje na nim raczej katharsis, ale może przez chwilę zastanowi się nad tym, czym jest prawdziwe uczucie – ocenia Magdalena Talik.

Spektakl zaczyna się jednak nietypowo agresywnym uderzeniem - ostra muzyka, aktorzy krzyczący bezładnie do mikrofonów, cztery kobiety w krwistoczerwonych sukniach, z których każda co chwilę widowiskowo osuwa się na ziemie i natychmiast potem wstaje, by powtarzać czynność w nieskończoność. Wszystkim dyryguje z widowni reżyser - Cyrano de Bergerac (Paweł Wolak) - w końcu to jego losy obejrzymy.

Jednak dalsza część opowieści o nieco szpetnym, ale literacko utalentowanym szlachcicu toczy się już nie w modernistycznej stylistyce, a raczej w tradycyjnym stylu, z lekkim puszczaniem oka do widza. Bo legnicki Cyrano nie ma sztucznego, długiego nosa, przyczyny jego niepowodzenia u Roksany, kobiety, której pożądał. Nos jest umowny. Cyrano z Teatru im. Modrzejewskiej nie przebiera się też w kostium, czasem wkłada jedynie muszkieterski kapelusz z piórkiem. Wydaje się być zresztą najbardziej dojrzałym ze sportretowanych w komedii mężczyzn, m.in. przystojnego, choć nie grzeszącego rozumem barona Christiana de Neuvillette (Paweł Palcat), czy naiwnego i porywczego dowódcy pułku hrabiego de Guiche (dobry Rafał Cieluch).

Bergerac zna życie i wie, że jego wygląd, nawet przy wielkim talencie do pisania listów miłosnych, to zbyt poważna przeszkoda, by spełniły się marzenia. Ale Cyrano brak też odwagi, by wyznać uczucia. Woli przyglądać się z bólem serca, jak ukochana kobieta zakochuje się w de Neuvillette, a potem zrezygnowany zobowiązuje się pomóc rywalowi zdobyć jej rękę.

Roksanę grają cztery aktorki, chyba głównie dlatego, że były potrzebne jednemu z reżyserów Leszkowi Bzdylowi do świetnie zaaranżowanej choreograficznie sceny otwierającej spektakl. Potem Roksany zmieniają się w zależności od wydarzeń. Najciekawsza to chyba ta Gabrieli Fabian - filuterna, w zabawny sposób nieustraszona, nieco naiwna. Świetnie, choć zaledwie w kilku epizodach, błyszczy Anita Poddębniak, celowo lekko przerysowując swoje role - zwłaszcza postać żony restauratora oraz postać dowódcy kompanii gwardii.

Ciekawie rozplanowany został ruch. Aktorzy poruszają się nie tylko na scenie. Ponieważ historia jest mocno awanturnicza, przemieszczają się też po wybiegu na widowni, biegają po stromych drewnianych schodach, wyskakują z okna loży.

Spektakl, zrealizowany wspólnymi siłami reżyserów Leszka Bzdyla (widać tu jego doskonałą rękę do projektowania ruchu scenicznego) i Krzysztofa Kopki, jest dowcipny (widzowie reagują bardzo żywo na tekst), nie przerysowany, klasyczny. Wsparty gustowną scenografią Małgorzaty Bulandy i fantastyczną, klimatyczną i subtelną muzyką Bartka Straburzyńskiego.

"Cyrano de Bergerac", druga premiera tego sezonu w Legnicy, nie będzie wydarzeniem przełomowym, nikt nie przeżyje na nim raczej katharsis, ale może przez chwilę zastanowi się nad tym, czym jest prawdziwe uczucie. Jacek Głomb, dziękując artystom po premierze, dodał bowiem, że tematu miłości przecież nigdy dość.

"Cyrano de Bergerac" Edmod Rostand, przekład: Janusz Margański, Joanna Walter, reż. Leszek Bzdyl, Krzysztof Kopka, scenografia: Małgorzata Bulanda, muzyka: Bartek Straburzyński. Premiera 18 stycznia 2009, duża scena Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy.

(Magdalena Talik, ” Klasyczny Cyrano de Bergerac z Legnicy”, www.kulturaonline.pl, 19.01.2009)