Drukuj

W piątkowym numerze GW (27.01.2012) przeczytałem wywiad z dyrektorem legnickiego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej, Jackiem Głombem „Teatr mój widzę ludowy”. W wywiadzie obszernie wyjaśnia powód napisania "Manifestu kontrrewolucyjnego" który ogłosił na swoim blogu i w poprzednim (26.01.2012) nr. GW. W swoim blogu pisze Piotr Bies.



Wreszcie ceniony i znany twórca ośmielił się odważnie wypowiedzieć swoje zdanie, przeciwne do obowiązujących mód i nurtów w sztuce jako całości, bo w jego wypowiedzi nie chodzi tylko o teatr, ale o sztukę w ogóle. Głomb po imieniu nazywa to co się obecnie na naszej szeroko pojętej scenie artystycznej dzieje. Nazywając artystyczną hochsztaplerką modne dziś praktyki artystyczne, wali prosto, mówiąc o przeciwstawianiu się światu dekompozycji, kolaży, performance'ów i jaj które dominują w całej kulturze.

Wspomina o jakimś dyrektorze teatru, który domaga się środków od Ministra Kultury na program edukacyjny dla widzów, by ci mogli zrozumieć, o co we współczesnym teatrze chodzi (sic!) Ciemny widz nie rozumie, ograniczony umysłowo konsument kultury nie jest w stanie pojąć głębi przesłania artysty, który przecież wielki jest!

Przypomniałem sobie od razu oburzenie pani Zofii Gołubiew, dyrektorki Muzeum Narodowego w Krakowie, która stwierdziła, że protestujący przeciwko wystawie Kozyry powinni najpierw uczęszczać na specjalne warsztaty, by tam nauczono ich, co artystka chciała przez to, co robi powiedzieć, a potem mogą sobie protestować! Z Muzeum Narodowego usunięto nawet księgę wpisów gości w której, choć nie było tam żadnych wulgarnych pod adresem Kozyry wypowiedzi, jednak pojawiły się wpisy negatywne. Nie wolno, no nie wolno tak pisać! Wszystko ma być cacy! Jak za komuny! Tylko jedynie słuszna linia partii (sztuki) jest jedynie słuszna, a wszelka jej krytyka jest absolutnie niedopuszczalna.

Pisałem już o tym wcześniej, domagając się, w imię totalnej wolności postulowanej przez artystów i ich apologetów, wolności również dla krytyki negatywnej, dla zdania odrębnego niż jedynie słuszne, czyli wolności dla ciemnogrodu. Głomb jest świetny, pisze "Niezblazowani widzowie z całej Polski łączcie się". Ja odsyłam do reklamy Skody Octavii, której akcja dzieje się w galerii sztuki. Link do filmiku zamieściłem gdzieś tam na blogu wcześniej.

Od października 2010 pokazuję w tym blogu kabotynizm pseudo artystów w rodzaju szurniętych panienek włażących na drzewa, haftujących głupie napisy i o dziwo, wystawiających to w galeriach!, jakieś kretynki spod znaku Sędzia Główny, "wybitnego artystę" kabaretu ze swoją wyciągarką do penisa,  babę śpiewająca pod wodą, inną idiotkę demolującą cudze mieszkania, jeszcze jedną fotografującą się podczas srania, jakąś bidulę sypiącą tony węgla, zgrywuskę z nadmuchanym krzyżem w dupie (jakaż odważna!), to naprawdę trzeba mieć kłopoty, żeby takich komediantów nazwać artystami! Mało tego, same w to wierzą, że nimi są! Siki w słoju, kupa w puszce, onanizowanie się publiczne, a Cezary wygiął się w łuk między umywalką a muszlą klozetową! I to jest sztuka. Porno gejowskie w Zachęcie i jakie oburzenie, że ktoś śmiał się na to porno oburzyć!

Słyszałem wiele głosów, iż pokazując np. haftowanki duperszwanki promuję autorkę parafrazowanych przeze mnie pierdół. Czyż tak? Ja tylko ironizuję, używając tego samego języka co grupa sfrustrowanych niby artystek. Zarzut, że podpieram się tutaj wulgaryzmami? Ja mówię tym samym językiem którym posługują się owi "artyści". Tyle w temacie. Dowcipnisie całujcie mnie w dupę!

(Piotr Bies, „Manifest Jacka Głomba”, http://piotrbies.blox.pl, 29.01.2012)