Pięć dni przed polską premierą (9 listopada na Scenie Gadzickiego) legnicko-batumskiego spektaklu wyreżyserowanego przez Jacka Głomba z dziennikarzami lokalnych mediów spotkały się: autorka scenariusza sztuki Katarzyna Knychalska oraz scenografka i autorka kostiumów w spektaklu Małgorzata Bulanda. Po trzykrotnej prezentacji na legnickiej scenie przedstawienie wystawione zostanie także we Wrocławiu, Dzierżoniowie i Gorzowie Wielkopolskim.


„Klasyczna koprodukcja” to spektakl, który powstał po serii rozmów i aktorskich improwizacji aktorów Teatru Modrzejewskiej w Legnicy oraz Państwowego Teatru Dramatycznego im. Ilii Czawczawadzego w Batumi. Wszystko zaczęło się od czerwcowego spotkania artystów obu scen w Legnicy. Zasadnicza faza przygotowań do tej produkcji odbyła się już we wrześniu w Batumi. Tam też, 2 października, doszło do prapremierowego wystawienia sztuki, którą później obejrzała także teatralna publiczność w Kutaisi i Tbilisi.

Katarzyna Knychalska: - To była nasza trzecia realizacja w Batumi. Wcześniej jednak wystawialiśmy tam nasze pomysły („Wiele demonów” i „Haifa hotel”) w wykonaniu aktorów gruzińskich. Od początku jednak myśleliśmy o wspólnej, międzynarodowej realizacji z udziałem aktorów obu scen. Podrzuciłam aktorom kilka tematów, ale scenariusz jest bardziej zapisem efektów spotkania aktorów polskich i gruzińskich. Łatwo nie było. My lubimy ponarzekać na siebie, ostro rozliczać się z naszą historią. Gruzini są w tym zakresie zamknięci. Niemal każdy czuje się niemal ambasadorem swojego kraju. My robimy teatr polityczny, oni wyłącznie klasyczny lub metaforyczny. Oni mają swoje tabu. Np. bieda pokazana na scenie byłaby dla nich szokiem. Tematem nie do przyjęcia.

Małgorzata Bulanda: - Ostateczny efekt naszej wspólnej pracy został jednak dobrze przyjęty. Zwłaszcza przez młodą część gruzińskiej publiczności, które pewne tematy zobaczyła na scenie teatralnej po raz pierwszy. Tak było w epizodzie dotyczącym pozycji kobiet w obu krajach. Teatr w Batumi jest ogromny i piękny po świeżo zakończonym kapitalnym remoncie. Ma doskonałe wyposażenie techniczne, ale też wspaniały widok na morze wprost z teatralnego foyer.

KK: - Najważniejsze było spotkanie mentalne aktorów obu scen. Obserwacja i poznanie odmiennych nawyków w pracy. Była to okazja, by potrząsnąć sobą wzajemnie. Efektem jest spektakl artystycznego i tematycznego kompromisu. Co nie musi być złe, choć zapewne te same sceny inaczej zostaną odebrane w Polsce, niż miało to miejsce w Gruzji. Były sprawy, w których staraliśmy się naszych partnerów nie urazić. Tak było np. w ocenie wojny z Rosją, której niedawno doświadczyli. Tak. Po naszej stronie był to element autocenzury. My na wstydliwe wątki naszej historii jesteśmy otwarci. Np. gdy robimy w Legnicy sztukę o Jedwabnem. Oni nie są na to gotowi. Ale… Coś nam się udało i jest tego ślad w przedstawieniu.

MB: - Było bardzo trudno. Także dlatego, że w języku gruzińskim te same kwestie, co w polskim, trwają dużo dłużej. A to zakłócało rytm przedstawienia. Scenografia i pomysł na kostiumy powstały w Legnicy, jeszcze zanim zdecydowano o ostatecznym kształcie spektaklu. Inaczej nie dalibyśmy rady. Ani czasowo, ani w zakresie dostępności do niezbędnych materiałów. Poza tym scenografia musiała być oszczędna, skoro z założenia robiliśmy spektakl, który będzie dużo podróżował. Także na ogromnym dystansie, jaki dzieli Polskę i Gruzję.

Więcej o „Klasycznej koprodukcji” i zbliżającej się legnickiej premierze tego przedstawienie jest TUTAJ!

Grzegorz Żurawiński