Być może teatr jest światem, ale w tym spektaklu teatr jest przede wszystkim Mają Komorowską – napisała po warszawskiej premierze „Mimo wszystko” recenzentka Gazety Wyborczej. Spektakl zagrany zostanie gościnnie na scenie legnickiego Teatru Modrzejewskiej w sobotę 12 kwietnia. Mai Komorowskiej, w roli wielkiej gwiazdy francuskiego teatru Sary Bernhardt, towarzyszyć będzie na scenie Wiesław Komasa.




"Mimo wszystko" - to była dewiza życiowa francuskiej aktorki Sary Bernhardt, legendy teatru z przełomu XIX i XX wieku, gwiazdy o randze światowej, zwanej przez wielbicieli "boską". Kanadyjski dramaturg John Murrell, specjalista od dramatyzowanych biografii przedstawił wielką aktorka u schyłku życia, gdy z pomocą zaufanego sekretarza spisuje, uzupełnia i koryguje wspomnienia, przeprowadzając swego rodzaju rachunek sumienia.

To fascynująca historia, bo Bernhardt osobowość miała niezwykłą, a życie burzliwe i nadzwyczaj barwne. Poza sławą wielkiej tragiczki Sarah była znana ze swych "śmiertelnych" upodobań. Jako nastolatka często biegała do pobliskiej kostnicy, gdzie z fascynacją oglądała ciała wyłowionych z Sekwany samobójców. A gdy wyruszała na jedno z licznych międzynarodowych tournée, woziła ze sobą trumnę, w której sypiała.

W rolach szekspirowskich światowa sława Sary Bernhardt  porównywalna była tylko z rozgłosem jaki towarzyszył amerykańskiej karierze patronki legnickiego teatru Heleny Modrzejewskiej. Nieprzypadkowo imieniem tej wielkiej aktorki francuskiej nazwano jedną z odmian piwonii o ogromnych różowych kwiatach.

„Na pewno są w Polsce lepsze teksty do grania niż sztuka Johna Murrella "Memoir", ale czy jest lepsza aktorka niż Maja Komorowska? Lepsza nie tylko do roli Sary Bernhardt, ale lepsza w ogóle. Jej sceniczna obecność jest bytem całkowitym, niepowtarzalnym, zjawiskowym” – pisał po warszawskiej premierze „Mimo wszystko” recenzent Tygodnika Powszechnego.

Historia z życia teatralnej gwiazdy wszechczasów dała aktorce nową okazję do nasyconego teatralnym humorem, ale w gruncie rzeczy poważnego rozważania na temat aktorstwa. Komorowska nie udaje Sary Bernhardt, nie gra jej, nie próbuje czarować widzów opowieścią o wielkiej, niedosiężnej "boskiej", nie epatuje sukcesami i sławą. Cały czas zachowuje spójny dystans pokazując, jak Maja Komorowska rozumie aktorstwo korzystając z możliwości, jaką daje egzemplum w postaci mitu Sary Bernhardt; mitu, bo przecież w teatrze aktorstwo i przedstawienia przestają podlegać weryfikacji w chwili, gdy przestają istnieć.

Bohaterka spektaklu jest już po swoich teatralnych sukcesach, starzeje się, przemija, dyktuje wspomnienia. Jest stara i nie ma nogi, więc siedzi. Cały czas siedzi na fotelu udając pogodzoną z losem, czasem tylko próbuje wstać, zrywa się, upada. Nienawidzi ciała, które odmówiło jej współdziałania, pełnego oddania do końca. Paradoksalnie jednak w tym najbardziej intymnym momencie, kiedy ma powiedzieć coś o własnej ułomności, przestaje mówić własnymi słowami, których potoki zalewają jej wiernego sekretarza Pitou (Wiesław Komasa). Sięga po fragment "Hamleta".

Głowa aktorki w całości wypełniona jest teatrem. Dlatego jedynym sposobem na wspominanie jest odgrywanie własnego życia, jeszcze raz, z udziałem Pitou, któremu przypadają w udziale role naprawdę bardzo różne: od matki Sary po Oscara Wilde'a. To odgrywanie, jak szybko się orientujemy, odbywa się nie po raz pierwszy. To codzienny rytuał, odbywany nie po to jednak, by urozmaicić życie rozkapryszonej kobiety. Nie wiadomo nawet, czy to Sarah Bernhardt każe w kółko odgrywać te same sceny, czy może to pomysł Mai Komorowskiej? Każdą sekwencję kończy jeden z gestów powątpiewania, wzięty z bogatej galerii drobnych oznak zniechęcenia. Przewracanie oczami. Odsuwanie niewidzialnych przedmiotów wyciągniętymi dwoma palcami dłoni czy poprawianie się na fotelu, by polepszyć sytuację ocalałej nogi, która drętwiejąc niecierpliwi się tak samo jak jej właścicielka. Właściwie wszystko i ciągle jest nie tak. Zakwestionowany zostaje nie teatr, ale całe życie, skazane od początku na przemijanie.

„Być może teatr jest światem, ale w tym spektaklu teatr jest przede wszystkim Mają Komorowską. Czy był gdzieś w tle reżyser, czy byli inni aktorzy? Przecież nawet biedny Pitou jest tylko pretekstem, by ona - wielka aktorka - mogła wobec niego rozpędzić swą wyobraźnię. A właściwie wyobraźnię obu aktorek, gdyż rola Komorowskiej balansuje na granicy osobistego wyznania” (Joanna Derkaczew, Gazeta Wyborcza).  



Sarah Bernhardt, właśc. Henriette Rosine Bernardt (1844-1923). Występowała głównie w teatrach Paryża, w latach 1872–1880 w Comédie-Française. Była znana z teatralnych ról dramatycznych. Zadebiutowała w 1862 roku w Comédie-Française. Następnie występowała w innych teatrach (m.in. Odeon), by w 1872 roku powrócić do Comédie-Française. W 1899 założyła teatr im. Sary Bernhardt (dziś Théatre de Nations). Jej najsłynniejsze role to m.in. Fedra, Dama Kameliowa, Hamlet, Lady Makbet.



Teatr Współczesny w Warszawie
gościnnie na scenie Teatru Modrzejewskiej w Legnicy
John Murrell
MIMO WSZYSTKO (Memoir)

przekład: Mira Michałowska, Irena Szymańska
Sarah Bernhardt - Maja Komorowska
Pitou – Wiesław Komasa
reżyseria: Waldemar Śmigasiewicz
scenografia: Maciej Preyer
muzyka: Krzesimir Dębski
premiera: 19 kwietnia 2005

Jedyny raz w Legnicy! W sobotę 12 kwietnia 2008 o godz. 19.00

na dużej scenie Teatru Modrzejewskiej
spektakl trwa 90 min (jedna przerwa)
bilet: 60 zł

rezerwacja biletów: tel. 076-72-33-505 lub 076-72-33-520