Drukuj

Szef legnickiego Teatru Modrzejewskiej kieruje tą scenę nieprzerwanie od sierpnia 1994 roku i jest drugim po Macieju Englercie, który Teatrem Współczesnym w Warszawie kieruje już 37 lat, najdłużej urzędującym dyrektorem teatru w Polsce. Jak twierdzi Legnicy, w której mieszka i pracuje, nie zamierza już opuszczać.


4 sierpnia 1994 roku wojewoda legnicki wręczył 30-letniemu wówczas Jackowi Głombowi nominację na dyrektora dziwnej hybrydy jaką było Centrum Sztuki – Teatr Dramatyczny w Legnicy, państwowej instytucji ze statutem wojewódzkiego domu kultury,  z siedzibą w dziewiętnastowiecznym budynku zlikwidowanego kilka lat wcześniej Teatru Dramatycznego w Legnicy.

Dziś pochodzący z Tarnowa twórca kieruje Teatrem im. Heleny Modrzejewskiej, instytucją kultury samorządu województwa dolnośląskiego współprowadzoną przez miejski samorząd Legnicy. W ciągu minionego ćwierćwiecza formuła organizacyjna, w jakiej funkcjonowała legnicka scena dramatyczna zmieniała się bowiem trzykrotnie. Nie zmieniał się jednak jej dyrektor, choć - także trzykrotnie -przedstawiciele władzy podejmowali próby odwołania go ze stanowiska. Bezskuteczne.

Dla przyszłości kierowanego przez niego teatru najgroźniejszy był jednak przełom lat 1998/1999 i moment likwidacji województwa legnickiego, a zatem także wojewódzkich placówek kultury, a takim było CS-TD. W państwowym prowizorium budżetowym na rok 1999, które miało ułatwić likwidowanym instytucjom znalezienie sobie nowego, już samorządowego organizatora ich działalności, wojewoda-likwidator  z AWS zapisał na teatr zero (!) złotych. Koło ratunkowe (pieniądze i nowy statut już dla teatru miejskiego) rzucili ówcześni SLD-owscy sternicy legnickiego ratusza, którzy lubili i cenili teatr. Teatr przetrwał, choć na wiele lat popadł w finansową mizerię. Ledwie rok później Jacek Głomb wymyślił (we współpracy z Krzysztofem Kopką i Maciejem Kowalewskim) oraz wyreżyserował „Balladę o Zakaczawiu”, która - zarówno jemu, jak i legnickiemu teatrowi - przyniosła bezprecedensowy sukces i ogólnopolski rozgłos. Także Legnicy.

Szef legnickiej sceny inaczej postrzega jednak największe zagrożenie dla siebie i kierowanej przez niego instytucji. – Kluczowym był „zamach na teatr”, który usiłował przeprowadzić latem 2008 roku – urzędujący do dziś – prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski. Konto teatru zablokował komornik, zarzucono mi niegospodarność, skierowano sprawy do prokuratury i rzecznika dyscypliny finansów publicznych. Moment ataku był dobrze wybrany, bo zajęty byłem reżyserowaniem swojego debiutu filmowego, jakim była „Operacja Dunaj”. Wsparli mnie jednak dotacją miejscy radni, a zarzuty zostały oddalone. Postanowiłem zatem „odwrócić sojusze” i znaleźć nowego organizatora dla teatru. Odbyłem wiele rozmów z radnymi sejmiku wojewódzkiego różnych opcji zarówno z PO, Samoobrony i PiS, a także z marszałkami Dolnego Śląska. Przekonałem ich, by głównym organizatorem legnickiego teatru został dolnośląski samorząd. I tak się stało wiosną 2009 roku. Gdyby to się nie udało, nie byłoby mnie w Legnicy – wspomina Jacek Głomb.

„Ruiniarz, awanturnik, pogromca urzędników, wojownik, gorszyciel, buntownik, ekstrawertyk, choleryk, cholerny geniusz, mistrz, wizjoner, pionier, oryginał, pryncypał, pan na włościach. To tylko niektóre z określeń, jakimi dziennikarze nazywają dyrektora Teatru im. H. Modrzejewskiej w Legnicy. Żadne nie wyczerpuje fenomenu, jakim jest Jacek Głomb (…). Gdy w 1994 roku obejmował dyrekcję Centrum Sztuki – Teatru Dramatycznego w Legnicy, miał do dyspozycji zrujnowany dom kultury z aktorami na etatach instruktorów i dziurawy budżet. W mieście nie było tradycji artystycznych i klimatu dla wielkiej sztuki. Zamiast czekać na widzów, postanowił wyprowadzić teatr w miasto (…). Ryzykując konflikty z prawem i władzami, anektował dla teatru porzucone budynki, których nie brakowało w opuszczonej przez wojska sowieckie Legnicy (…). Jego spektakle są równie realistyczne jak miejsca, w których są grane. Głomb pokazuje teatr, w którym nie ma markowania, półśrodków, papierowej szmiry. Jeśli deszcz, to prawdziwy, jeśli upadek czy bójka, to do pierwszej krwi”  – to fragmenty z prezentacji sylwetki Jacka Głomba, które  zawarto w 2010 roku w książce „Wątroba. Słownik polskiego teatru po 1997 roku” opublikowanej przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej pod patronatem i przy wsparciu Instytutu Teatralnego w Warszawie pod redakcją krytyka i recenzenta Gazety Wyborczej Romana Pawłowskiego.

Legnickie ćwierćwiecze Jacka Głomba to także liczne nagrody i wyróżnienia. Zarówno za osiągnięcia reżyserskie, ale także te za stworzenie wyjątkowego zespołu artystycznego oraz prowadzoną publicznie działalność o charakterze społecznym. Wśród nich: Nagroda im. Konrada Swinarskiego (za reżyserię „Ballady o Zakaczawiu”) i Złoty Krzyż Zasługi (2002), Nagroda Miasta Legnicy (2006), Europejska Nagroda Obywatelska (2013), Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2014) oraz Nagroda im. Zygmunta Huebnera "Człowiek Teatru" (2018). – Najcenniejsza i najmilej wspominana? Zdecydowanie Nagroda Swinarskiego, bo była pierwsza z tych najważniejszych, a do tego kompletnie niespodziewana, wręcz zaskakująca - twierdzi Jacek Głomb.

Szef legnickiego teatru nie mniej dumny jest z wprowadzenia legnickich realizacji na scenę Teatru Telewizji. – Nie wiem, czy któryś z polskich teatrów zrobił ich więcej. Nam udało się to dziewięciokrotnie, w tym trzy razy w formule „live” – zauważa. Kolejno były to: „Pasja” (1996), „Ballada o Zakaczawiu" (2002), „Made in Poland” (2005), „Wschody i Zachody Miasta” (2005), „Kwiaty polskie”(2005), „Plac Wolności" (2007), „III Furie” (2012), „Orkiestra" (2013) oraz „Zabijanie Gomułki” (2018). Jacek Głomb wyreżyserował pięć z nich, a oprócz niego zrobili to także: Waldemar Krzystek, Przemysław Wojcieszek, Lech Raczak i Marcin Liber.

Zakończony z końcem czerwca br. 25. legnicki sezon dyrektora, ale i reżysera Jacka Głomba był pracowity, ale nietypowy. Wszystkie cztery sztuki, które dopisał w sezonie 2018/2019 do swojego artystycznego dorobku powstały poza macierzystą sceną. Kolejno były to” „Haifa Hotel” w Teatrze im. Ilii Czawczawadzego w gruzińskim  Batumi, „Wiele demonów” w Teatrze Śląskim w Katowicach, „Wieloryb” w Teatrze Miniatura w Gdańsku oraz „Miasto we krwi” w Teatrze Miejskim w Gliwicach. Ta ostatnia była 56. jego realizacją w reżyserskim CV, a przy tym 54. od objęcia dyrekcji teatru w Legnicy. Kolejna, nad którą legnicki reżyser pracuje już od połowy czerwca, także będzie nietypowa i będzie drugą (po polsko-macedońskiej „Przerwanej odysei” z 2016 roku) koprodukcją międzynarodową. Tym razem polsko-gruzińską z październikową prapremierą w Batumi.

- Zostajesz w Legnicy na zawsze? – to pytanie zadała Jackowi Głombowi pięć lat temu  Katarzyna Knychalska, założycielka i redaktor naczelna teatralnego kwartalnika Nietak!T, który pierwsze sto stron wydawnictwa poświęcił wówczas szefowi Teatru Modrzejewskiej z okazji jubileuszu dyrektorskiego 20.lecia. – Tak. Odpowiedź była krótka i zdecydowana.

Grzegorz Żurawiński