Przez ponad dwa lata powstawał pierwszy i - jak na razie - jedyny film dokumentujący pękniętą Polskę pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Pozbawiony ocen dokument Konrada Szołajskiego to spojrzenie z obu stron barykady. W poniedziałkowy wieczór 8 kwietnia wyświetlono go w legnickim kinie „Piast”. Po projekcji rozmowę z jego twórcą poprowadził Jacek Głomb.
 
Historia w dokumentalnej „Dobrej zmianie” opowiedziana jest z perspektywy dwóch zupełnie odmiennych bohaterek, aktywistek przeciwstawnych obozów. Jedna jest liberalna i proeuropejska, którą przeciwnicy nazwaliby „lewaczką”,  druga jest religijną i prorządową „pisówą”. Pierwsza wykrzykuje na demonstracjach „Równość, Wolność, Demokracja”, druga maszeruje pod sztandarami „Bóg, Honor, Ojczyzna”. W filmie nigdy się nie spotkają.
 
Kolorowa Tita jest aktywistką Komitetu Obrony Demokracji. Animuje i uczestniczy w antyrządowych protestach pod Sejmem. Z tubą lub mikrofonem w ręku zagrzewa idące marsze, często na nich przemawia. Mieszka w nowoczesnym mieszkaniu w Warszawie, gdzie wraz z mężem opiekuje się nastoletnią córką. Nie chce, by jej dziecko miało narzucany światopogląd, a na maturze zdawało religię. Narasta w niej frustracja i obawy o przyszłość.
 
Umundurowana Marta jest zagorzałą katoliczką, komendantką Okręgu Śląskiego Strzelców Rzeczypospolitej i przewodniczącą gliwickiego Klubu "Gazety Polskiej". Wychowana przez ojca w wojskowej dyscyplinie i tradycji niepodległościowej. Rządami PiS jest zachwycona. Uczestniczy w miesięcznicach smoleńskich z głęboką wiarą w zamach. Jest przeciwna wpuszczaniu imigrantów do kraju, organizuje ćwiczenia strzeleckie dla dzieciaków i leśne manewry.
 
W tle filmu pojawiają się znani politycy, rządzący i opozycyjni. Jest przemawiający Jarosław Kaczyński, wizytujący Andrzej Duda i towarzyszący mu Antoni Macierewicz. Są także Marcin Święcicki, Joanna Scheuring-Wielgus i Paweł Kasprzak. To jednak nie oni, a obie panie są bohaterkami dokumentu Konrada Szołajskiego.
 
„To już nie jest tylko pojedynek na gęby, parada masek, których nie da się zedrzeć z twarzy, bo tak mocno i głęboko wrosły. To są dwa coraz bardziej oddalające się od siebie uniwersa, dwa systemy mentalne z różnych planet, choć umiejscowione w tym samym kraju. Dokument Szołajskiego pokazuje pat, w jakim znalazła się Polska. Pat językowy, polityczny, ale także duchowy, intelektualny, cywilizacyjny. Przestaliśmy się rozwijać. Kręcimy się w kółko. Błędne polskie koło, a właściwie już teraz – dwa błędne polskie koła. Co będzie dalej?” - pisał w popremierowej recenzji „Dobrej zmiany” Bartosz Żurawiecki w miesięczniku Kino.
 
Film pozbawiony jest komentarza i ocen. Jedynie w końcówce filmu reżyser zaznacza, po której stronie barykady stoi, gdy obrazom towarzyszy „Czarny walc”, nieoficjalny hymn KOD-u, a lekko rozhisteryzowana Tita wykrzykuje do demonstrantów „Obudźcie się!”. Cześć widzów była wręcz zaskoczona faktem, że obie bohaterki przedstawione zostały w tym obrazie z wyczuwalną empatią, zrozumieniem, a nawet sympatią. – Coś w tym jest – przyznał Konrad Szołajski pytany, czy polubił bohaterki swojego filmu, z którymi spędził wiele czasu podczas dwuletniej realizacji dokumentu. Co więcej, wyraźnie się z nimi zaprzyjaźnił. Od czasu do czasu obie panie spotykają się na kolejnych pokazach „Dobrej zmiany”.
 
– Nie musimy się zgadzać z działaniami, teoriami czy światopoglądem bohaterek. Problem w Polsce polega na tym, że to klasa polityczna prowadzi do wojny. Ludzie na dole, w naiwny sposób, idą za tymi, którzy krzyczą. To potworna nieodpowiedzialność liderów, którą znamy z historii – tłumaczy reżyser Konrad Szołajski. 
 
Biletowana i otwarta dla wszystkich chętnych projekcja w legnickim kinie „Piast” możliwa była dzięki życzliwości Dolnośląskiego Centrum Filmowego, zabiegom Fundacji „Naprawiacze Świata” oraz lokalnej grupy KOD w Legnicy. Nieprzypadkowo zatem większość na widowni stanowili legniccy uczestnicy antyrządowych protestów. Zwolennicy PiS stanowili garstkę, która opuściła kinową salę bezpośrednio po projekcji i nie uczestniczyła w późniejszej rozmowie z reżyserem filmu. Zbiegiem okoliczności dokumentalną „Dobrą zmianę” wyświetlano niemal dokładnie w tym samym czasie, gdy w TVP1 emitowano fabularny „Smoleńsk” Antoniego Krauzego.
 
- Film kończy się ponuro. Trudno zgadnąć, czym skończy się w polskim realu ta opowieść. Tymczasem, od jesiennych wyborów samorządowych klimat w kraju,  dla takich osób jak Tita, wyraźnie się poprawił. Także dzięki kolejnym aferom towarzyszącym rządzącym.  Odnoszę jednak wrażenie, że rządy PiS były Polsce potrzebne jako obywatelska pobudka. Potrzebne jak szczepionka uzdrawiająca i uodparniająca – zauważył podczas rozmowy z legnicką publicznością Konrad Szołajski wywołując konsternację u części widzów.
 
Pomysłodawca i twórca „Dobrej zmiany” miał spore problemy ze znalezieniem pieniędzy na sfinansowanie produkcji dokumentu. – W Polsce nikt nie chce takiego filmu. Wszyscy się wszystkiego boją. Niezależnie od tego jakie są władze. Poprzednie też były ostrożne, ale obecne są jeszcze bardziej. Dlatego z tej politycznie motywowanej ostrożności i na wszelki wypadek wolą wprowadzić cenzurę finansową, bo nie wiedzą co z tego wyniknie. Ja też nie wiedziałem, ale praca dokumentalisty polega na opisywaniu stanu rzeczy – tłumaczy Konrad Szołajski.
 
Ostatecznie film powstał dzięki wsparciu europejskich instytucji, dotacji Śląskiego Funduszu Filmowego oraz publicznej zbiórce na jednym z internetowych portali. Żadna z telewizji, ani TVP, ani stacje prywatne, nie były zainteresowane zakupem i emisją filmu na swojej antenie. – Jeżdżę zatem po Polsce i świecie, by skonfrontować się z widzami. Bardzo interesują mnie reakcje, jakie wywołuje „Dobra zmiana” – zapewnia reżyser.
 
Legnickim widzom i dziennikarzom (z nimi spotkał się we wtorkowe przedpołudnie w kawiarni Ratuszowa) Konrad Szołajski opowiedział także o swoich kolejnych zamierzeniach. Wśród nich jest filmowy dokument o mowie nienawiści i zagrożeniach z nią związanych, dla którego punktem wyjścia będzie zabójstwo prezydenta Gdańska, a także film o byłym legniczaninie Marku Falencie, czyli rzecz o podsłuchach i sposobach dyskredytacji polityków z poszukiwaniem odpowiedzi, kto i w co, ale tak naprawdę, gra tymi kartami. Wkrótce ukaże się także książka gościa spotkania - powieść „Zlecenie. Walka z szatanem”, która jest pokłosiem nakręconego przed czterema laty wstrząsającego dokumentu o opętaniu i egzorcyzmach, ale głównie o tym, jak wyobraźnia magiczna determinuje polską religijność XXI wieku.
 
Grzegorz Żurawiński