W sobotni wieczór 23 marca twórcy oraz aktorzy grający w najnowszej produkcji legnickiego teatru, bezpośrednio po zakończeniu spektaklu, spotkali się w Art Cafe Modjeska z publicznością przedstawienia. Spotkanie i rozmowę zorganizowane z inicjatywy Stowarzyszenia „Teatr Niezbędnie Potrzebny” poprowadził szef legnickiej sceny Jacek Głomb.


Dlaczego na legnickiej scenie pojawiły się „Wyzwolenia” Magdy Drab, a nie „Wyzwolenie” Stanisława Wyspiańskiego? – to było pierwsze i kluczowe pytanie, które padło tego wieczora.

Piotr Cieplak, reżyser Teatru Narodowego w Warszawie, reżyser legnickiego spektaklu: - Niewątpliwie Wyspiański był świetnym pisarzem, autorem i twórcą teatru. Ale i najprościej… Jak pisze się o Polsce, której nie ma na mapach w 1903 roku, pisze w prowincjonalnym galicyjskim Krakowie, to dystans między tym miejscem, a resztą ludzi mówiących po polsku był ogromny. Tym bardziej, że już wtedy Wyspiański używał słów i skojarzeń bardzo silnie naznaczonych czasem i miejscem, w którym tworzył. Wyspiański był buntownikiem swojej epoki, ale przez lata narosła na nim patetycznie nudna czapa, bo wieszcz, arcydramat, magiczne „Wyzwolenie”. Razem z Drabką (tak o Magdzie Drab mówi Piotr Cieplak - @KT) chcieliśmy zejść z pomnika do M-3 z meblościanką i do współczesności.

Magda Drab, autorka „Wyzwoleń”, w których gra także jedną z ról: - Propozycja, bym napisała własny tekst inspirowany „Wyzwoleniem”, była miła. Nie broniłam się przed nią. Nie miałam też z tego powodu sennych koszmarów. Decyzja, że nie będzie to adaptacja tekstu Wyspiańskiego zapadła w lipcu ub. roku. Od tego czasu kolejnych wersji „Wyzwoleń”, które powstawały w porozumieniu z Piotrem Cieplakiem, było wiele. Nawet nie wiem już, ile ich było.

Jacek Głomb, dyrektor Teatru Modrzejewskiej w Legnicy: - O „Wyzwoleniu” Wyspiańskiego, które zrobiłby Piotr Cieplak, myślałem od dłuższego czasu. Chodziło też o to, by Piotr - z tą swoją chorobą na Polskę – podjął rozmowę na ten temat w Legnicy, wobec współczesnego czasu i tego, co wokół nas, w porozumieniu z naszym zespołem. I właśnie to on zauważył, że nie jest w stanie opowiadać o tym Wyspiańskim. Zaproponował, by tekst napisała Magda Drab. Efektem jest tekst i przedstawienie, które dla mnie i naszego teatru są bardzo ważne.

Bogdan Grzeszczak, aktor: - Piotr i Magda bardzo się w tej pracy uzupełniali. A jak pamiętam jeszcze ze szkoły „Wyzwolenie” kojarzyło mi się z potworną nudą. Zdecydowanie wolałem zagrać w „Wyzwoleniach”.

Mateusz Krzyk, aktor: - Gdy przyjeżdża do Legnicy Piotr Cieplak, to jest to dla nas aktorów święto, bo to największy polski twórca teatralny (brawa i śmiech - @KT). Próby i niekończące się rozmowy w ich trakcie wiele nam dały.

Anita Poddębniak, aktorka: - Tak naprawdę to Piotr gada, gada…, a my słuchamy. Nawet nie wiecie i nie możecie sobie wyobrazić, co się dzieje w trakcie prób.

Piotr Cieplak: - W ciągu kilku ostatnich tygodni powstały na polskich scenach także dwie inne interpretacje „Wyzwolenia”. We Wrocławiu i w Warszawie.  O obu się mówi, że „Wyzwolenia” Wyspiańskiego w nich nie było. Nie widziałem, bo nie chciałem, by mąciły mi w głowie. Teraz to nadrobię. Wiem jedno. Nasze przedstawienie jest dość smutne, mimo że - dopóki się dało - staraliśmy się tego uniknąć.  Także napuszenia i nadęcia towarzyszącego obecnym w nim pytaniach o Polskę. Nie chcieliśmy mówić, że jest tak, albo inaczej. Woleliśmy mnożyć wątpliwości. Tym bardziej, że nie dyskutowaliśmy o własnych poglądach, które mamy różne. To spektakl polityczny w tym sensie, że Polacy muszą na nowo zdefiniować dziś swoją polskość. Odpowiedzieć, co dziś znaczy być Polakiem w Europie, bo pytanie to powróciło z ogromną siłą. I naszym przedstawieniem bierzemy artystyczny udział w takiej debacie. Po to także, aby zobrazować mętlik w głowach, z jakim mamy do czynienia. Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że z polskości się wyzwoliłem. Że Polska się z niej wyzwoliła, stając się normalnym, średniej wielkości, średnio zamożnym europejskim krajem. Myliłem się!

Jacek Sieradzki, redaktor naczelny Dialogu, przewodniczący Komisji Artystycznej Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej („Wyzwolenia” biorą udział w Konkursie): - Jak spektakl odbierają młodzi widzowie na spektaklach przedpołudniowych, adresowanych właśnie do nich?

Anita Poddębniak:  - Bardzo uważnie, ze skupieniem i dużo poważniej niż dorośli widzowie, którzy podczas przedstawienia zdecydowanie częściej chichoczą i się śmieją.

Mateusz Krzyk: - Widziałem młodą osobę bardzo wzruszoną, bo do łez.

Ewa Galusińska, aktorka: - Podczas jednej ze scen dostrzegłam jasnowłosego młodzieńca, który był tak poruszony, że miałam wrażenie, jakbyśmy grali tylko dla niego.

Jacek Głomb: - To zaszczyt, że możemy grać dla tak wiernej nam widowni. A młodzi, którzy do nas przychodzą, najwyraźniej nam ufają, a my traktujemy ich poważnie. Wielu moich kolegów z innych teatrów się dziwi, a nawet nie chcą mi uwierzyć, że dla uczniów i dorosłych gramy te same spektakle.

Obecni na spotkaniu w teatralnej kawiarni widzowie pytali także o znaczenie i symbolikę poszczególnych scen przedstawienia, o muzyczny misz-masz, który towarzyszy groteskowej pierwszej jego części, a nawet o rolę, jaką odgrywają w spektaklu… głośno uruchamiana spłuczka WC, albo doniczka ze sztucznym kwiatem.

Grzegorz Żurawiński