- Zaobserwowałem w teatrze w Legnicy, że dyrektor Jacek Głomb ze wszystkimi jest na ty i nie przeszkadza mu to wcale w byciu autorytetem - mówi reżyser Jacek Papis, kandydat na dyrektora Teatru im. Kochanowskiego w Radomiu. - Teatr musi być miejscem przyjemnym, nie można stawiać spraw na ostrzu noża, z ludźmi trzeba normalnie rozmawiać, bez poniżania nikogo i donosicielstwa – dodaje.

Silne zróżnicowanie repertuarowe obu scen to wizja teatru kandydata na dyrektora radomskiego teatru, reżysera „Zamkniętego z powodu bogactwa” Tankreda Dorsta (legnicka premiera w lutym 2007), który to spektakl widzowie Teatru Modrzejewskiej będą mieli okazję oglądać w najbliższy weekend.

Z kandydatem na dyrektora rozmawiała Monika Świerczyńska z radomskiej Gazety Wyborczej.

Monika Świerczyńska: Dlaczego akurat Radom?
Jacek Papis: Moja rodzina pochodzi z Radomia. I bardzo cenię zespół radomski. Robiłem tu trzy spektakle i znam ten teatr od środka. Widzę, jak wiele było niewykorzystanych szans. Myślę, że potrzebne jest podniesienie prestiżu teatru. Bardzo ważne dla zespołu jest to, by stykał się z młodymi, ambitnymi ludźmi, głównie z reżyserami, ale też ze scenografami i kompozytorami.

Jaka jest pana koncepcja radomskiego teatru?
- Mam dwa główne założenia. Pierwsze to silne zróżnicowanie repertuarowe obu scen. Duża scena musi być komercyjna, ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Duża widownia ma być zapełniona. Chciałbym nawiązać do tradycji teatru w Radomiu, który znany był ze spektakli muzycznych. Realizowałbym przynajmniej jeden musical w roku. Mała scena natomiast służyłaby do eksperymentów, i tu Radom mógłby zasłynąć z niekonwencjonalnych poszukiwań autorskich. Można byłoby czerpać z innych dziedzin sztuki, jak np. wideo art. Moje drugie założenie to otwarcie teatru, granie w Polsce i w świecie wspólnych produkcji z innymi teatrami, np. Teatrem na Woli. Jeśli chodzi o festiwal Radom Odważny, uważam, że nie jest czymś właściwym robienie czterech polskich sztuk współczesnych byle jak, za małe pieniądze i w krótkim czasie. W moim planie zwieńczeniem festiwalu byłaby realizacja jednej sztuki, ale zrobionej porządnie, wspólnie z Teatrem na Woli, co podniosłoby prestiż i zapewniłoby oszczędność pieniędzy.

Jak odniósłby się pan do pomysłu zastępcy prezydenta Ryszarda Fałka, aby pokazywać więcej lektur?
- Nie wiem, jaki rodzaj presji na dyrektora Srokę wywierał wiceprezydent, ale myślę, że jest to kwestia negocjacji. Miasto, które daje pieniądze, ma też jakieś oczekiwania i trzeba im sprostać. Oczywiście teatr nie może robić samych lektur.

Czy ma pan jakiś sposób na prowadzenie zespołu?
- Chronicznie nie znoszę sytuacji, w których dyrektor z wyższością odnosi się do swoich pracowników. Byłem współtwórcą Teatru Wytwórnia w Warszawie i uczestniczyłem w budowaniu od podstaw Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie. Była to dla mnie nauka, jak się komunikować. Teatr musi być miejscem przyjemnym, nie można stawiać spraw na ostrzu noża, z ludźmi trzeba normalnie rozmawiać, bez poniżania nikogo i donosicielstwa. Zaobserwowałem w teatrze w Legnicy, że dyrektor Jacek Głomb ze wszystkimi jest na ty i nie przeszkadza mu to wcale w byciu autorytetem.

* Jacek Papis, reżyser, brał udział w konkursie na dyrektora radomskiego teatru. Po rozmowie z nim oraz Zbigniewem Rybką, który wygrał konkurs, prezydent ma zdecydować kogo powoła na to stanowisko.

(Monika Świerczyńska, "Rozmowa z Jackiem Papisem", Gazeta Wyborcza-Radom, 15.01.2008)