Drukuj

W 100-lecie odzyskania niepodległości, 11 listopada Teatr w Legnicy przyjrzał się na nowo dziełu Andrzejewskiego i Wajdy. Mija 70 lat od wydania powieści i 60 lat od premiery filmu, ale tytułowa nieśmiertelność dotyczy raczej ich tematu – niekończącej się wojny polsko-polskiej. Pisze i ocenia na 4 w skali 1 (dno) – 6 (wybitne) Aneta Kyzioł.

Liber jak zwykle bawi się skojarzeniami, buduje kolejne piętra interpretacji, tekst Sikorskiej-Miszczuk, mocno zahaczający opowieść w traumie wojennej i w śmierci, inkrustuje fragmentami m.in. „Wesela”, dodaje piosenki na żywo, a nawet seans wampiryczny – zebranie, na którym Wajda otrzymał zgodę na kręcenie filmu.

Całość zaczyna wejście Stańczyka (Rafał Cieluch) - szarej eminencji spektaklu - śpiewającego Norwidowskie frazy o popiele i diamencie, z mocną parodią patetycznej maniery wokalnej Stana Borysa... Ten mocny patos zderzony jest ze skrzeczącą codziennością powojnia, a może też kolejnych polskich początków, z ich kosztami, czystkami w imię ideałów, przypadkowymi ofiarami, awansami społecznymi i skrzywdzonymi, którzy domagają się pomsty.

Widzowie i bohaterowie siedzą przy stolikach w sali bankietowej hotelu Monopol, można pić oranżadę. Jest słynna scena zapalania - tu zapałek - za zmarłych. Pomiędzy stolikami krążą duchy, noszone są trumny, nad którymi odbywają się przemowy i uściski rąk. Powyżej, na scenie, okrąg krzyży wali się jak kostki domina, a Maciek Chełmicki (Albert Pyśk) próbuje normalnego życia z Krystyną i nurza się w czerwonych workach, polskim śmietniku.

"Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności", Małgorzata Sikorska-Miszczuk na podst. książki Jerzego Andrzejewskiego i filmu Andrzeja Wajdy, reż. Marcin Liber, Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy.

(Aneta Kyzioł, „Wampiry i zombie”, Polityka, 21.11.2018)