51 nazwisk polskich aktorów trafiło do 26. edycji „Subiektywnego spisu aktorów teatralnych” Jacka Sieradzkiego, który redaktor naczelny miesięcznika Dialog opublikował na wortalu e-teatr.pl. Podobnie jak w latach ubiegłych znalazło się w nim miejsce dla aktorów legnickiego Teatru Modrzejewskiej. Tym razem do spisu trafili: Magdalena Drab (na fali) oraz Paweł Wolak (mistrzostwo).


Magdalena Drab (na fali). Uwaga: indywidualność z tych, co nie rodzą się na kamieniu. Gra, pisze sztuki (jedna zdobyła już prestiżową Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną), współtworzy łódzki Teatr Zamiast. Jacek Głomb ściągnął ją do legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej, gdzie w dyrektorskich „Biesach” błysnęła wyrafinowanym, zmiennouczuciowym epizodem Lizy, a na początku nowego sezonu wyreżyseruje prapremierę jednego ze swoich dramatów. Zaś pod firmą Teatru Zamiast przygotowała monodram „Curko Moja, Ogłoś To”, brawurowy „wernisaż”, a tak naprawdę dialog malarki-prymitywistki z urzędową cmokierką od malarstwa, zabawny, wzruszający, a przy tym niesłychanie bogaty formalnie, wpisany w zmienne rytmy towarzyszącej muzyki. Spektakl wygrał w cuglach The Best OFF, I Festiwal Teatru Niezależnego, a o laureatce, która, jak widać, sama zda się chodzącą niezależnością, usłyszymy jeszcze nie raz.

Paweł Wolak (mistrzostwo). W 2001 w „Hamlecie” Jacka Głomba i Krzysztofa Kopki grał Laertesa, dziś we wznowieniu tej samej inscenizacji jest już Poloniuszem. Jak widać, przebył w Teatrze im. Modrzejewskiej długi szlak, od ról narwanych młodzieńców po emploi statecznych ojców. Czyżby się w nim dobrze poczuł? Jakże starannie w „Biesach” reżyserowanych przez Głomba, pieści (ośmieszając oczywiście) Stepana Wierchowienskiego, tego walecznego liberała w majestatycznej podomce, jak się w niej kryguje, jak obnosi swe refleksje, krzywdy i poświęcenia, jak kategorycznie żąda czułości i opieki od kobiet zakochanych w nim przecież z obowiązku. Jadowicie celny to portrecik postawy, by tak rzec, podomkowej. On tymczasem, zmieniwszy kostium, wciąż jest w stanie ofiarnie zrobić z pyska grecką maskę (widać na zdjęciu) i pruć się emocjonalnie jako tragiczny Priam w spektaklu „Iliada. Wojna” (reż. Łukasz Kos na podstawie parafrazy Alessandro Baricco). Bądź umazawszy się sadzą, prowadzić narrację dzikiej ballady „Wierna wataha” o ludziach, kapłanach i wilkołakach, którą napisali i wyreżyserowali (wszystko w Legnicy) z żoną, Katarzyną Dworak.

Próbując zestawiać – już dwudziesty szósty raz, więc może też obsesyjnie – coroczne notatki o dokonaniach aktorskich sezonu, myślę o tych indywidualnych bilansach. Które dokonywane przez obserwatorów z zewnątrz zawsze są niesprawiedliwe, niepełne, skażone przypadkiem: czegoś się nie zobaczyło, nie dopatrzyło. Zaś czynione przez samych artystów bywają potwornie gorzkie – bo nikt lepiej od nich samych nie wie, ile jest tu niespełnień niezawinionych, płynących z nieporozumień, z niedogadania, z pośpiechu, ze złej chemii, ze złego układu gwiazd. Z tych wszystkich czynników, których żaden rachunek osobisty nie uwzględni, a w końcu, rób co chcesz, jedynie on się liczy. Te notatki tego stanu nie odwrócą, choć na pewno by się chciało, nie raz i nie dwa. No to trzeba przynajmniej spróbować – zauważył we wstępie autor zestawienia Jacek Sieradzki.

(żuraw)