Przekrój: wyciszona „Lustracja” Kopki w legnickim Teatrze Modrzejewskiej
- Szczegóły
Po jednej stronie są rozliczacze. Sąsiad nosorożec, co się naoglądał misji specjalnych i klepie w kółko o agentach. Redaktor tabloidu, szczujący śledczych na „kapusiów", sam nieźle umoczony. Zajadła dziewczynka z I PN gotowa ścigać swojego TW aż za granicę... fałszowania świadectw.
Po drugiej - faceci nie z tej planety. Inteligent i konspirator (Tadeusz Ratuszniak), pogubiony, zapity, rozwiedziony, ukryty w uniformie listonosza na osiedlu; przeciek z rzekomej teczki wyrwie mu i tę stabilizację. Eksdziennikarz (Rafał Cieluch), zapalczywy, lecz uczciwy; odkrycie gnoju podlewającego „bezkompromisowe" demaskacje jego pisemka rozchrzani mu psychikę. Wplątanie w teczki jednemu i drugiemu wysadzi świat.
Powie ktoś, że nader to niewyważony obraz procesu zwanego lustracją. Aliści Krzysztof Kopka nie napisał „Lustracji", żeby wyważać. Sztuka jest jednoznacznym protestem przeciwko tak mocno niedawno ćwiczonemu włażeniu z butami w biografie, bezczelności drapowania się w togi nieproszonych spowiedników. Protestem subtelnym i powściągliwym, przemawiającym raczej ironią i smuteczkiem niż krzykiem.
Przez co i niewdzięcznym scenicznie: opowieść o ludziach cofających się przed demagogią sama jest cicha i wycofana. Toczy się powoli jak stara obrotówka legnickiego teatru, której mechanizm widzowie mogą obejrzeć w całej okazałości przed spektaklem. Grzeszy brakiem dynamiki, meandrycznością akcji. Ale sytuuje się na przeciwnym biegunie niż rytualne naparzanki polityków w telewizorze - a już samo to może budzić parę zdrowych myśli.
(Jacek Sieradzki, „Obroty lustracji”, Przekrój, 3.01.2008)