Teatr w Legnicy potrafi pokazać wielkie procesy historyczne tak, jak się odbywają - powoli tkają się z nieporozumień, plotek, małych świństw, zaniedbań. Tak też zbudowano spektakl o banalności ludzkiego okrucieństwa. O "Lustracji" w reż. Krzysztofa Kopki w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy pisze Joanna Derkaczew.

Tylu pogodzonych ze sobą życiowych rozbitków nie ma nigdzie poza Legnicą. Ofiary systemów i przypadków, poczciwi żule i ideowcy z nałogami, ludzie zaszczuci, zniszczeni, upokorzeni - w teatrze Jacka Głomba są u siebie. Sam dyrektor po latach kierowania teatrem im. Modrzejewskiej mógłby spokojnie stawać do konkursów na ordynatora szpitala dla pacjentów z najcięższymi obrażeniami na duszy i honorze. Nic więc dziwnego, że po zrozpaczonych blokersach ("Made in Poland") czy zdradzonych naiwniakach („Osobisty Jezus") trafiły do niego na terapię ofiary lustracji.

W spektaklu Krzysztofa Kopki przypadkowa zbieżność nazwisk na "pewnej liście" rujnuje życie Józefowi (Tadeusz Ratuszniak), pracownikowi naukowemu z niebezpieczną skłonnością do gadania przy kieliszku. Gdy po opuszczeniu uczelni zostaje listonoszem, bezskutecznie próbuje dotrzeć do własnej teczki. Nie wie przecież, czy rzeczywiście jest niewinny, czy może jednak dał się po pijaku podejść panom z SB.

Lustracja według Kopki niewiele ma jednak wspólnego ze sprawiedliwością, z winą i dociekaniem prawdy. To raczej sposób na błyskotliwa karierę dla śliskich docentów (Paweł Wolak) i ich rozerotyzowanych sekretarek. W ich rękach teczki zmieniają zawartość w zależności od zamówień "z góry", giną w tajemniczych okolicznościach lub z równie niejasnych powodów nagle wypływają. Znamienna jest scena, gdy młoda, nadgorliwa pracownica IPN bez końca przewija starą taśmę z wywiadem, by w wyznaniu poszkodowanego usłyszeć nazwisko podejrzanej prokuratorki. Gdy słyszy coś innego, niż życzyłby sobie szef - popada w niełaskę.

Obrotowa scena kręci się, ciemny korytarz kamienicy zmienia się w redakcję, biuro instytutu historycznego, ulicę, na której można zasnąć w drodze z monopolowego. Kopka pokazuje lustrację nie jako widowisko medialne, ale jako proces odbywający się między ludźmi.

Okazuje się, jak błahe motywy wystarczą, by podpisać się pod czyimś wyrokiem. Malińska (Anita Poddębniak), samotna "kobieta po przejściach", uwielbiała pogawędki z listonoszem Józefem. Zawsze udawało się jej wysupłać ze skromnych alimentów jakiś napiwek dla jedynego człowieka, który słuchał jej żalów z cierpliwością i ze zrozumieniem. Dręczona przez sąsiada, ONR-owca Wacława (przerażająco fanatyczny Bogdan Grzeszczak), podpisuje wreszcie apel o wyrzucenie Józefa z pracy. Tak dla świętego spokoju.

Mieszkający po sąsiedzku dziennikarz Rafał (Rafał Cieluch) początkowo uczestniczy w polowaniu na agentów. Gdy w końcu zaczyna buntować się przeciwko sprzedawaniu ludzi za efektowne nagłówki, ląduje najpierw w szkole (gdzie jednak nie potrafi nauczać jedynie słusznej wersji historii i literatury), a potem w przytułku Brata Alberta. Razem z pozbawionym godności i środków do życia Józefem.

I tak oto nawrócona medialna hiena i pomówiony godzą się przy choince, przy kolędzie, ubrani w giezełka aniołków, co to zaraz do szopki Pańskiej zstąpić mają. Jest sentymentalnie, naiwnie, po ludzku. Takie rzeczy to tylko u Modrzejewskiej.

Legnicka "Lustracja" wpisuje się w anty-IPN-owski nurt filmów i spektakli, do których zaliczyć można m.in. "Korowód" Jerzego Stuhra czy "Teczki" Teatru Ósmego Dnia. Wyróżnia ją trzeźwe spojrzenie na to, jak prosto i niespektakularnie dokonują się sąsiedzko-medialne samosądy. Jak prosto się zeszmacić dla stanowiska, jak wygodnie jednym podpisem skrzywdzić - z bezmyślności czy z lenistwa.

Mimo programowej naiwności i mnożących się wątków pobocznych "Lustracja" pozostaje jedną z najcenniejszych wypowiedzi o teczkowym fenomenie ostatnich lat - uczciwie przedstawia obie strony, nie ocenia, nie osądza. Niczym "Przypadek" Kieślowskiego pozwala zapomnieć, że o tym, po której stronie się znaleźliśmy, decydują czasem ułamki sekund.

(Joanna Derkaczew, "Na wszelki wypadek zlustrować", Gazeta Wyborcza, 2.01.2008)