Drukuj

Przed Świętem Zmarłych – 27 i 28 października – Teatr Modrzejewskiej zabierze widzów w zaświaty wymyślone przez tracącego zmysły Augusta Strindberga. Z archetypicznym Kowalem, rozpaczającym po stracie dzieci, i jeszcze bardziej archetypicznym Świętym Piotrem, zakłopotanym po utracie kluczy do bram królestwa niebieskiego, ruszą przez szalone miraże wyobraźni. Dlaczego warto z nimi przebyć tę drogę? Objaśnia i zachęca Piotr Kanikowski.


„Raj wariatów”, który w Legnicy zrealizował Wawrzyniec Kostrzewski, nawiązuje do jarmarcznych tradycji średniowiecznego karnawału, gdy chrześcijański świat na 3 miesiące wyskakiwał ze swych nobliwych ram, zamieniał się w żart, we własną karykaturę, świat na opak. Miejsce ładu, do którego dąży represyjne społeczeństwo, zajmował śmiech, parodia, profanacja błazenada, groteska.

Z zaświatem w przedstawieniu Teatru Modrzejewskiej dzieje się dokładnie to samo. Zaludniają go archetypiczne postacie z dzieł Szekspira, Cervantesa, Goethego, ale zgodnie z logiką obłędu (i zasadami karnawału) zachowują się w sposób nieobliczalny. Hamlet jest modnym hipsterem, Lady Makbet sprzeciwia się karze śmierci, Romeo i Julia z młodych kochanków zamienili się w zdziecinniałe małżeństwo świętujące srebrne wesele, Dulcynea jest panną lekkich obyczajów, a cwany Don Kichot szczerze nienawidzi zdziry i błąka się bez celu ze swą mrukliwą kompanią. Wszystko w tym popkulturowym koglu-moglu, trąci kuglarstwem, szwindlem, rozczarowaniem, Wszystko poza bólem Kowala po stracie dzieci.

Henryk Mazurkiewicz z portalu Teatralny.pl pisał po premierze: ”Odebrałem „Raj wariatów” jako ostre i bardzo nieprzyjemne oskarżenie, rzucone wprost całej naszej zachodniej cywilizacji. W spektaklu jawi się ona jako smutny karnawał masek, pod którymi dawno już nie ma żadnych twarzy”.

Od pierwszych scen „Raju wariatów” czuć – nomen omen – wariacką radość, jaką aktorom sprawił tekst Strindberga. Warto przyjść do teatru, by docenić frajdę, z jaką Paweł Wolak wciela się w safandułowatego Świętego Piotra, Rafał Cieluch w błędnego kloszarda, Katarzyna Dworak gra twardego faceta, a Paweł Palcat – demonicznego Doktora Wszechwiedzącego I. Jednak jeśli chodzi o luz na scenie,  nie do przebicia jest Mateusz Krzyk w roli Rosynanta – rumaka Don Kichota. Z grzywą dreadlocków i stoickim spokojem totalnego freaka kręci się wśród wariatów popalając jointa, a czasem czule dźwiga swego pana i na rękach unosi za kulisy. Niewielka, bezgłośna, ale niesamowicie wdzięczna, zapadająca w pamięć rólka.

Aktorom pomagają sugestywne kostiumy i imponująca, prześliczna scenografia autorstwa Ewy Gdowiak. Legnicka inscenizacja to orgia barw i kadrów, które z miejsca mogłyby trafić do lifestylowych magazynów. Ma rozmach, tchnie zmysłowym pięknem i zarazem obudowuje stuletni tekst Strindberga w nowe, współczesne konteksty.

“Raj wariatów” wg Augusta Strindberga w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego, 26 października o godz. 11, 27 października o godz. 11 i 19, 28 października o godz. 19, Scena Gadzickiego BILETY: 28/17 zł. REZERWACJA I INFORMACJA: 76 72 33 505, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..

(Piotr Kanikowski, "Obłędny “Raj wariatów”", http://24legnica.pl, 17.10.2017)