Wielkanoc sprawiła, że Międzynarodowy Dzień Teatru (27 marca) świętowano w tym roku nietypowo i z poślizgiem. W Legnicy w niedzielę 3 kwietnia uświetniono je drugim z premierowych wystawień „Hymnu narodowego” Przemysława Wojcieszka. Także odczytane z okazji teatralnego święta orędzie miało odmienny od zwyczajowego charakter. Napisała je i odczytała legnicka miłośniczka lokalnej sceny Joanna Kiełkowicz.


Myślę że dziś na tej scenie (legnicka Scena Gadzickiego nosi swoją nazwę od legendarnej postaci zmarłego kilka lat temu najwierniejszego jej widza, lubińskiego polonisty, teatromana i poety – przyp. @KT) nie mogło zabraknąć zwykłego widza. I oto on, czyli ja.

Mija tydzień od daty celebrowanego dziś święta. Z tej okazji pozwolę sobie zabrać głos jako widz – teatromaniak, ponieważ naszła mnie pewna refleksja. Zasadą pewnie niepisaną jest, że co roku inny artysta – aktor, reżyser, pisarz, dramaturg - jest proszony, czy może raczej dostępuje zaszczytu napisania orędzia do Wspólnoty Teatralnej całego świata.

Z tego co mi wiadomo, dotychczas tej roli nie powierzono żadnemu Widzowi. Dlatego też postanowiłam się autorsko wyznaczyć spośród legnickiej publiczności, z całkowitym pominięciem zasad demokracji, wpisując się jednocześnie w nową świecką tradycję, i przyznać sobie prawo napisania orędzia - kameralnego, bo adresowanego do jedynego, ale Mojego Teatru. I żeby nie było wątpliwości, to pisałam je późną nocą. Wena twórcza rządzi się własnymi prawami… i godzinami.

Może warto by usłyszeć, czego od Teatru oczekuje publiczność? Czego w nim  doznaje? Czego w nim szuka, a co znajduje? Jak postrzega teatr? No cóż , ja: „Teatr mój widzę ogromny!”

Zacznę od refleksji pachnącej myszką: w czasach przeszłych i zaprzeszłych garderoby teatralnych artystów pełne były bukietów z bilecikami od wielbicieli, zdarzały się prezenty wytworne, by wyrazić uwielbienie ponadprzeciętne i zdobyć „wejściówkę” do tejże garderoby, były pojedynki, omdlenia, olśnienia i się zapomnienia, niekiedy końce tragiczne, samobójstwa publiczne.

Trzeba też postawić pytania zasadnicze  i by tak rzec egzystencjalne: Czy potrzebny nam teatr? TAK, nieodzownie, niezaprzeczalnie, nieodwołalnie… Do czego on nam potrzebny? Do przeżycia, wyżycia, uśpienia upiorów, obudzenia sumień…. By życia sens zrozumieć, by móc się porozumieć, dać myślom w głowie zaszumieć…

Czym on jest dla nas? Dla mnie wszystkim. Był ze mną w najszczęśliwszych, ale i najtrudniejszych chwilach, a z perspektywy  czasu mogę powiedzieć, że te najtrudniejsze dzięki niemu wydają się dziś najpiękniejsze. I mam nadzieję graniczącą z pewnością, że zostanie ze mną, z nami, na zawsze.

Co on nam może powiedzieć? Wszystko! Nie zna granic ni kordonów teatralna pieśń… Czy teatr przekroczy swój Rubikon? Przekracza każdego dnia, jak Ty i ja. Czy wygra rywalizację z ofertą cyfrowej platformy?
Oczywiście, odpowiedzią jest nasza obecność tu –  przecież moglibyśmy teraz wzdychać do tańczącego Eugeniusza Bodo.

Dziękuję za wysiłek twórczy, który sprawił,  że teatr stał się potrzebą (może jeszcze nie pierwszą, ale zawsze) wielu legniczan oraz, że narodził się niepowtarzalny legnicki Duch Teatru. A ponieważ każde przedstawienie to efekt zbiorowego wysiłku, to  z tego miejsca pragnę nisko się ukłonić całemu teatralnemu Zapleczu, bo przecież Teatr to – Wielki Zbiorowy Obowiązek!

Podziękowania były, a teraz życzenia:
Bądźcie wolni jak ptaki z „Konferencji…”,
Bądźcie dzielni jak bohaterowie „Iliady. Wojna”,
Niech towarzyszy Wam mądrość granych  bohaterów,
Niech nie będzie Wam obca postawa „Miłosiernej…” ,
Pamiętajcie, że na polityków jest jedyny sposób, a kto go nie zna ten Trąba, ale nie Józef ,
Zmieniajcie świat, by „Czas terroru” nigdy nie wrócił,
Życzę, by w waszej drużynie zawsze wszystko grało jak w górniczej „Orkiestrze” ,
Niech dzięki Wam nie tylko „Ta piosenka brzmi znajomo”, a każde niebożę niech uwierzy, że „Śpiewać każdy może”,
Może dzięki Ewie kobiety przekonały się w co ich „Ciało” gra, gdy dusza śpiewa…
A dzięki Joannie „Kobieta z bluesem” zaprzyjaźni się,
Niech dzięki Wam, żaden  „Chłopiec” nie boi się być ”Inny”,
Niech feministki uczą się od Was jak „Zrozumieć H.”,  „Krzywicką/Krew” czy każdą z nas,
Sprawiajcie, by widz uwierzył w przemianę „Szawła” w Pawła,
Przekraczajcie granice nie tylko z „Człowiekiem na moście”,
Niech dzięki Wam samotnością nie będzie „Ożenek”,
Bądźcie samodzielne, gdy „Mama(idzie w)tango”,  
Kobietom życzę miłości „Cyrana….”
A Panom spotkania „Kochanki w Weronie”, choć nie na balkonie…

Życzę Wam, by każde spotkanie z publicznością było przygodą, a bilety na spektakle z bonusem czyli aneksem pt. „spotkanie z aktorami” stały się dobrem najbardziej pożądanym. I tylko jedną radę ośmielę się dać, gdy tekst nie trzyma się języka, albo gdy reżyser niezbyt nas przenika, albo kostium nie leży jak należy, to zawsze można wyłączyć światło - Stop The Tempo!

I na prawie koniec podzielę się osobistą refleksją: kilka tygodni temu byłam  w teatrze z 6-letnią Olą. Dla niej przedstawienie toczyło się na scenie, a dla mnie obok. Obserwując jak Ola chłonie opowieść całą sobą. Pomyślałam sobie, że chciałabym zawsze na każdy spektakl patrzeć oczami dziecka w sobie, by nigdy nie zatracić naiwnego zadziwienia światem teatru.

I tego właśnie życzę sobie a właściwie wszystkim, z okazji Święta Waszego, a właściwie naszego, bo przecież teatr bez widza, byłby niekompletny. Kochani, po prostu odmieniajcie oblicze ziemi, tej teatralnej ziemi. Myślę, że Nasz Święty się nie obrazi za wykorzystanie i nie zażąda tantiem, przecie sam był aktorem.

I już epilog: Mniemam, że od dziś jesteście nie tylko jedynym Teatrem ze sceną imieniem Widza nazwaną, ale też jedynym teatrem, dla którego Widz napisał orędzie. Z teatralnym pozdrowieniem teatromaniaczka Jo.

Aneks dla aktorów lokalnej  sceny politycznej

Korzystając z okazji posiadania mikrofonu oraz obecności liderów lokalnej sceny politycznej, chciałabym powiedzieć, że cieszy mnie Państwa obecność i troska o nasz teatr. Prawda to stara jak świat, że teatr sam się nie sfinansuje, że artyści od wieków u Pańskiej wisieli klamki… że Władcy i politycy aspirowali do miana mecenasów szeroko pojętej kultury. Toteż przykład bierzcie z najwybitniejszych, jak chociażby Jan Zamoyski i jego ród, Adam Czartoryski w tandemie z królem Stasiem  przy jednym  zasiadali stole w wieczory czwartkowe, a Paul Durand - Ruel marszand impresjonistów, a właściwie maniak na granicy szaleństwa trzykrotnie w swej karierze z miłości dla sztuki plajtował…  a i tak umarł jako milioner!

A wszystko to dla odbiorcy kultury, czyli dla nas, dla mnie, więc z tego miejsca proszę połączcie siły i zdobywajcie mecenasów ostrogi, tak jak Teatr nasz zbiera nagrody.

Joanna Kiełkowicz