Drukuj

Czy jest we współczesnym teatrze miejsce na taki gatunek jak horror? Dlaczego w ogóle warto chodzić na przedstawienia, które konfrontują nas z własnymi lękami? Wszystkie te pytania, niczym potwory ukryte w szafie, czekały na nas podczas tegorocznych Wałbrzyskich Fanaberii, które poświęcone były właśnie strachowi. O festiwalu i nagrodzonym legnickim spektaklu pisze Henryk Mazurkiewicz.


(…) Główną i jedyną nagrodę festiwalu, którą wręcza się na podstawie głosów publiczności, dostał spektakl Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy „Droga śliska od traw. Jak to diabeł wsią się przeszedł”  w reżyserii Pawła Wolaka i Katarzyny Dworak. Rozdawany przed spektaklem papierowy termometr, za pomocą którego organizatorzy mierzyli temperaturę przedstawienia, sięgnął niebezpiecznych dla życia 41,15 stopni. Trudno się temu dziwić, zważywszy na to, że tytułowy Diabeł pojawia się już w pierwszej scenie, żeby towarzyszyć, komentować, współtworzyć całe przedstawienie. Lecz świetny w tej roli Grzegorz Wojdon nie ma w sobie zgoła nic z tradycyjnych atrybutów „księcia ciemności”. Daleko mu też do ohydnych potworów z obrazów Boscha. Ubrany w elegancką, nie bez estradowego szpanu, marynarkę, wygląda na prowadzącego kolejne popularne reality-show.

W rzeczy samej historię, którą zobaczymy, można uznać za kolejną medialną wersję publicznego podglądania czyjegoś prywatnego życia. Tym razem przedmiotem uwagi jest bezimienna polska wieś, gdzie wszystko zaczyna się od rodzinnego przekomarzania przy świątecznym stole, a kończy prawie że antyczną tragedią z nożami, zabójczym szaleństwem, zemstą i torturami. Spektaklowi z Legnicy udało się połączyć psychologiczną różnorodność i wiarygodność postaci z wnikliwymi socjologicznymi obserwacjami, ciętymi dialogami, dobrym humorem i aktualnym, jasnym morałem. Ten ostatni sprowadza się do kończącego przedstawianie wyznania Diabła, że bez naszej pomocy nie potrafiłby nawet ręki podnieść. Świadomość ta, niezależnie od tego, jak zinterpretujemy postać samego diabła, rzeczywiście napawa strachem. Wszystko sami sobie zrobiliśmy i sami sobie załatwiliśmy! Zawsze tak było i zawsze tak będzie! Bardzo się cieszę, że wałbrzyska publiczność doceniła powagę tego przesłania.

Pytanie „Czego państwo się boją?”, którym rozpoczynało się każde pospektaklowe spotkanie, w ostatnich czasach niestety nabiera coraz większej aktualności. W tym sensie, że rzeczywiście mamy obecnie czego się bać i nie jest to zwykłą histerią „sytych i zadowolonych”. „Co to będzie? Co to będzie?” – śpiewał podczas performansu psychoromantycznego (określenie z notki programowej) zespół Wieszcze Niespokojne. Tak, strach krąży po Europie, jak niegdyś krążyło po niej widmo komunizmu. Miejmy jednak nadzieję, że skutki tego błąkania się nie będą równie okropne. Lęki wałbrzyszan podczas festiwalu były zbierane w wymyślonych przez organizatorów Punktach Poboru Strachu, następnie zostały umieszczone w Kapsule Strachu i starannie zakopane. Miejmy nadzieję, że pozostaną tam na zawsze. (…)

Całość tekstu jest TUTAJ!

(Henryk Mazurkiewicz, „Widmo krąży po Europie”, www.teatralny.pl, 21.12.2015)