W cyklicznym felietonie, który poznański, ale zarazem bardzo legnicki twórca teatralny publikuje w portalu Teatralny.pl, Lech Raczak tym razem pisze o jubileuszach. Wspomina także ten, który we wrześniowy weekend spędził w Bolesławcu i Legnicy w związku z dyrektorskim 20.leciem Jacka Głomba.


(…) W następnym tygodniu – między 12 a 14 września – jubileusz 20-lecia dyrektorowania Teatrowi Modrzejewskiej w Legnicy świętował Jacek Głomb. W tłumie gości dostrzegłem przynajmniej dwóch znanych krytyków, więc o legnickim teatrze (który kocham), o spektaklach i Jubilacie nie muszę nic pisać. Zresztą pośpieszny szkic do portretu Głomba z zarysem miasta w tle zamieściłem w ostatnim numerze pisma „Nietak!t”. Nie mogę jednak nie wspomnieć z rozrzewnieniem o urokach etnicznego bankietu (z napitkami pędzonymi w stodole!) po premierze Mojej Bośni w Bolesławcu!

Następnego dnia na wieczorze hagiograficznym na cześć Jacka, na którym Jubilat ze wzruszeniem i dumą pobłyskiwał Glorią Artis przypiętą do jego sztruksowej koszuli przez Zenona Budkiewicza w imieniu Pani Minister, dopadło mnie całkowicie niestosowne, natrętne wspomnienie.

Parę lat temu mój jedyny garnitur ozdobił Glorią Artis minister Zdrojewski. Fakt ten został nagłośniony, może ponad miarę, przez poznańską prasę, lokalne radia i telewizje. Zapewne z powodu chwilowej medialnej popularności zaczepił mnie na ulicy człowiek o wyglądzie włóczęgi, mimo upału odziany w dwie nadszarpnięte przez czas marynarki. Przełożył do lewej ręki zestaw sfatygowanych toreb plastikowych, zawierających zapewne zapasy jedzenia i ruchomy dobytek, wyciągnął do mnie prawicę i powiedział:
- Gratuluję, panie Leszku, mam nadzieję, że order chlebowy.
Wytłumaczyłem, że nie ma już odznaczeń przynoszących dodatki finansowe do emerytury, które w poprzednim ustroju nazywano „chlebowymi”.
Mój rozmówca zmartwił się.
- Mimo wszystko należał się panu chlebowy!
A gdy zacząłem coś mówić o chwale i honorze, włóczęga skrzywił się i powiedział ze smutkiem i nutą politowania:
- Dał się pan zrobić w chuja, panie Leszku.
I odszedł, nie podając na pożegnanie ręki.

Bal trwa, ale koniak przestał mi smakować. Widok znanego krakowskiego krytyka w dziwnej pozycji pod stołem szukającego zgubionych przez kogoś drobnych monet uświadamia mi, że pora udać się na spoczynek. Leje. Trzeba zamówić taksówkę pod katedrę. (…)

Całość jest TUTAJ!

(Lech Raczak, „Rok jubileuszowy”, www.teatralny.pl, 29.09.2014)