Na legnicką scenę wraca „Pierwsza komunia” Pawła Kamzy. To poważna, chociaż nie pozbawiona humoru opowieść o obliczu polskiego katolicyzmu i kondycji Kościoła. W efekcie oglądamy śmieszno-smutny moralitet z elementami psychodramy, a nawet erotyki. Spektakle na dużej Scenie im. Ludwika Gadzickiego w sobotę 30 listopada i w niedzielę 1 grudnia o godz. 19.00.
- Chcieliśmy sprowokować rozmowę o tym, czym dla współczesnych katolików jest Eucharystia. Czy przyjmując komunię naprawdę jemy Ciało Chrystusa? Szukamy języka, jakim opowiada się o tych sprawach. Tym bardziej, że najwyraźniej go nie ma. Czy ten, którym w liturgii i nauczaniu posługują się księża jest zrozumiały dla wiernych? Czy księża sami rozumieją o czym mówią? Można mieć wątpliwości, gdy okazuje się, że dzieci przystępujące do pierwszej komunii mówią o tradycji, o zwyczaju, o prezentach, ale nie o sensie tego sakramentu – tak o powodach, które inspirowały go do napisania i wystawienia sztuki mówi jej reżyser Paweł Kamza.
W niewielkim miasteczku trwają przygotowania do pierwszej komunii, której termin zbiega się z wyborami do lokalnego samorządu. Startuje w nich prezydent Amelia (Magda Biegańska), której syn ma przystąpić do komunii. Za radą szefowej sztabu wyborczego (Joanna Gonschorek) chce medialnie wykorzystać uroczystość, żeby zwiększyć swoje szanse na reelekcję.
Nie wiadomo jednak, czy do komunii w ogóle dojdzie. Miasto przeżywa bowiem inwazję bakterionośnych krocionogów. Miejscowy sanepid wydaje zarządzenie o zakazie podawania hostii do ust, więc młody ksiądz (Bartosz Bulanda) waha się, czy nie przełożyć komunii na późniejszy termin. To nie podoba się ani kandydatce na prezydenta, ani szefowi lokalnej straży pożarnej (Rafał Cieluch). Dla niego komunia to przyjęcie, goście, wydatki. Gotów jest zatem szantażować księdza zamknięciem kościoła z powodu zaniedbań w ochronie przeciwpożarowej…
- Ile w tym wszystkim jest wiary, obyczaju, rytuału, kościelnej liturgii, a ile zwykłego zakłamania i obłudy? - zastanawia się Paweł Kamza. - Jest o co pytać w czasach, w których z polskiego katolicyzmu i Kościoła zdjęty został ochronny parasol jego ikony, jaką był Jan Paweł II.
Efektem jest spektakl, w którym humor, ludzkie słabości i dramaty splatają się z pytaniami natury teologicznej. Autor i reżyser „Pierwszej komunii”, który jest praktykującym katolikiem (przez trzy lata studiował filozofię w Collegium oo. Dominikanów w Krakowie), zastanawia się, dla kogo tak naprawdę ważny jest ten sakrament: dla dziecka, jego rówieśników, rodziców, Kościoła czy polityków?
Bez względu na odpowiedź Kościół przedstawiony w spektaklu jest instytucją w poważnym kryzysie. Jest świadkiem i depozytariuszem grzechów i skrywanych tajemnic swoich podopiecznych, nie jest jednak w stanie im pomóc. Ci szukają zatem terapii i ratunku wśród modnych współcześnie szamanów psychologii i psychomanipulacji.
„Widz śmieje się z komediowych skeczów, skupia uwagę na zmieniającej się jak w kalejdoskopie akcji, bawi kolejnymi narysowanymi mocną kreską i znakomicie zagranymi postaciami. Czuje się trochę jak w kinie, na słodko-gorzkiej komedii naszych południowych sąsiadów, odnajdując na scenie siebie i swój świat odbity w krzywym zwierciadle” – pisała w popremierowej recenzji Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej Wrocław.
Obrazoburcze czy bogobojne?
- Jolanta Kowalska, Miesięcznik Teatr: „Pierwsza komunia” pokazuje pejzaż, w którym wiara staje się maską niewiary, głęboko ukrywanej pod pozorami ceremonialnej rutyny i bezrefleksyjnych rytuałów. Życie religijne Polaków jawi się w nim jako wielkie pobojowisko zbanalizowanych symboli, podstępnie oswajanych i nicowanych przez popkulturę, oraz martwych pojęć, których sens się dawno zagubił. Co ciekawe jednak, ludzie trwają przy niezrozumiałych rytach, powodowani autentyczną potrzebą. Dla jednych sakrament Eucharystii jest rodzajem duchowego dopalacza, energetyzującą „turbojebką”, jak malowniczo wyraża się jeden z bohaterów, dla innych – miłym wydarzeniem towarzyskim bądź dekoracją, na tle której można zbić polityczny interes. To świat postreligijny, by nie powiedzieć – neopogański, w którym zinfantylizowane, lecz wciąż solennie celebrowane obrzędy maskują wielki duchowy głód.
- Jarosław Klebaniuk. Wywrota.pl: Spektakl podobno wzbudził kontrowersje, jak robi to w Polsce większość tych widowisk, instalacji i dzieł sztuki, które bezpośrednio odnoszą się do katolicyzmu i jako takie podlegają zarzutowi, że mogą obrażać "uczucia religijne". Plakat z nagim mężczyzną, tyłem odwróconym, w towarzystwie kobiet zapowiadał transgresyjne treści. Z plotek krążących po mieście można było dowiedzieć się, że słownictwo w sztuce niecenzuralne, a sceny drastyczne. Tymczasem Paweł Kamza napisał i wyreżyserował rzecz nie tylko łagodną i politycznie, po polsku, poprawną, ale wręcz bogobojną.
Spektakle na Scenie Gadzickiego 30 listopada oraz 1 grudnia o godz. 19.00 oraz 28 i 29 listopada o godz. 11.00. Bilet 25 zł (ulgowy 15 zł).
Grzegorz Żurawiński