Premiera "Zabijania Gomułki" w reżyserii Jacka Głomba odbyła się mimo żałoby narodowej, którą uczczono śmierć premiera Tadeusza Mazowieckiego.  Ale chyba nikt z uczestniczących w niej widzów nie odniósł wrażenia, że bierze udział w czymś niewłaściwym - można zgodzić się z Głombem, że uprawianie sztuki, która nie ma nic wspólnego z pustą rozrywką, nie naruszyło żałoby. Pisze Magda Piekarska.


Zanim dogasły znicze zapalone na cmentarzach z okazji Wszystkich Świętych, można było poczuć nastrój świąt Bożego Narodzenia. Scena wigilijnej wieczerzy zwieńczyła premierę w Legnicy.

Premiera "Zabijania Gomułki" w reżyserii Jacka Głomba odbyła się mimo żałoby narodowej, którą uczczono śmierć premiera Tadeusza Mazowieckiego.  Ale chyba nikt z uczestniczących w niej widzów nie odniósł wrażenia, że bierze udział w czymś niewłaściwym - można zgodzić się z Głombem, że uprawianie sztuki, która nie ma nic wspólnego z pustą rozrywką, nie naruszyło żałoby.

Prezydent Kennedy i tak zginął

A jeśli o tytułowe zabijanie chodzi, znających "Tysiąc spokojnych miast" Jerzego Pilcha nie trzeba przekonywać, że na pogróżkach się skończyło. Jedyna śmiertelna ofiara, o której tu mowa, czyli prezydent Kennedy, ginie niezależnie od wydarzeń rozgrywających się na scenie.

Ale to nie zamach na prezydenta USA, ale tajny plan zamordowania Gomułki (chińską kuszą!) jest osią spektaklu. Uczestniczy w nim trzech protestantów z Wisły - pijany w sztok lokalny Falstaff, Pan Trąba (Zbigniew Waleryś), który przed śmiercią chce zrobić coś dobrego dla ludzkości, dorastający Jerzyk (Mateusz Krzyk), któremu nie polityka, ale zgrabne nogi i dekolt uroczej wczasowiczki w głowie, oraz jego ojciec (Bogdan Grzeszczak), od początku sceptycznie nastawiony do całej akcji. Sekunduje jej jednak cała wiejska wspólnota - od pastora Potraffke, który znajduje dla zamachu uzasadnienie w Piśmie Świętym, przez żydowskiego komendanta milicji Jeremiasza, po katoliczkę Ujejską.

Zaczęło się w Zielonej Górze

Jacek Głomb "Zabijanie..." wystawił w 2007 roku w Zielonej Górze. Przedstawienie zebrało sporo nagród, jednak zmienił się dyrektor teatru i szybko zeszło z afisza. Powtórna premiera długo była odkładana. Możliwość wprowadzenia jej do repertuaru pojawiła się nagle, wskutek choroby reżysera, który miał przygotować inny spektakl.

Legnickie "Zabijanie..." przygotowano w ekspresowym tempie, w scenograficznym, dramaturgicznym i muzycznym kształcie niemal identycznym jak w Zielonej Górze. Nie zmienili się też odtwórca głównej roli Zbigniew Waleryś, grający Pana Trąbę, i Robert Gulaczyk (Arcymajster Swaczyna), który był aktorem Teatru Lubuskiego. Pozostała ósemka aktorów miała trudne zadanie - wpasować się w postać, którą ktoś wcześniej zbudował, w ramach spektaklu, którego dramaturgia jest z góry określona i nie może podlegać większym zmianom. I na tych fundamentach zbudować własną kreację.

Świat z książek Pilcha

Udał się ten zabieg nad wyraz dobrze. Głomb wskrzesił świat, w którym czytelnicy książek Pilcha natychmiast się odnajdą. I tu błyszczy Zbigniew Waleryś jako obdarzony uwodzicielskim wdziękiem fantasta. A mimo że sama dramaturgia spycha pozostałe postaci w tło, a osobowość sceniczna Walerysia niesie ze sobą ryzyko niepodzielnego zawładnięcia przestrzenią, to legnickim aktorom udało się stworzyć galerię pełnowymiarowych postaci - od cielęco zakochanego Jerzyka (Mateusz Krzyk), przez grzmiącego na wiernych pastora (Grzegorz Wojdon) i rozedrganego wewnętrznie milicjanta (Paweł Palcat), po niezdarnie zalotną Elżunię i sennie uwodzicielską Zosię (Magda Skiba, przekonująca w obu tych tonacjach).

Jednocześnie "Zabijanie " wpisuje się idealnie w repertuarową opowieść Modrzejewskiej, której kolejną odsłonę rozpoczął wrześniową premierą "Madonna, Księżyc i pies" Lech Raczak. W obu spektaklach na wielką politykę i wielką historię patrzymy z perspektywy lokalnej społeczności oddalonej od centrum, która swój trzeźwy, zdystansowany punkt widzenia zawdzięcza trwałości reguł, którym podlega od stuleci, sile tkwiącej w takiej wspólnocie, ale też ludowej mądrości lokalnych proroków - czy to będzie wodzący na pokuszenie wiejskiego karczmarza w rumuńskiej wiosce Cygan albinos Dimitru (Wojdon), czy luteranin Trąba ze słabością do fantastycznych opowieści, wysokoprocentowych alkoholi i żony swojego przyjaciela.

 

  •  "Zabijanie Gomułki", premiera 3 listopada w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy.


(Magda Piekarska, „Legnicka premiera mimo żałoby. Ale nie wbrew żałobie”, www.wroclaw.gazeta.pl, 4.11.2013)