Jest jedną z dwudziestu dwojga uczestników pierwszej Polsko-Rosyjskiej Szkoły Teatralnej w Legnicy. Mówi biegle po polsku, angielsku, ormiańsku, ale i po rosyjsku, choć nie jest Rosjanką. Oboje jej rodzice są Ormianami, ona sama czuje się Polką.  – Gdańszczanką mieszkającą aktualnie w Warszawie – śmieje się i precyzuje 25-letnia Helena Gandżaljan (Ganjalyan), która wraz z rodzicami opuściła Erywań (stolica Armenii), gdy miała ledwie trzy lata.


 – Miałam 5 lat, a było to w roku 1993, gdy trafiliśmy do Polski i do Gdańska. Ale nie tak od razu! Po drodze były Rosja, Białoruś, Litwa. Opuściliśmy Armenię, choć moi rodzice nigdy nie myśleli o emigracji. Wyjazd potraktowali jako swoją podróż życia. Jednak, gdy rozpoczęłam naukę w gdańskiej podstawówce, zdecydowali o pozostaniu w Polsce. Śladem tego są liczne elementy metaloplastyki, które zdobią gdańskie Stare Miasto. To dzieło mojego taty, który jest kowalem artystycznym. Jestem z tego bardzo dumna – opowiada młoda aktorka, tancerka i choreografka.

Jest tegoroczną absolwentką Wydziału Teatru Tańca w bytomskim oddziale zamiejscowym krakowskiej PWST (wcześniej ukończyła też Policealne Studium Wokalno-Baletowe w Gliwicach). Dyplom robiła zarówno w specjalizacji aktorskiej ( „Czyż nie dobija się koni” w adaptacji Jerzego Stuhra i reżyserii Waldemara Raźniaka), jak i tanecznej („Jezioro łabędzie” Piotra Czajkowskiego w choreografii Izraelczyka Idana Cohena). – Mam dyplom, ale na papiery, które to potwierdzają, jeszcze czekam – zauważa.

Rok 2013 jest pełen aktorskich przygód i bardzo ekscytujących wrażeń w życiu młodej aktorki i tancerki, uczestniczki wymiany z Wydziałem Aktorskim University of Northern Iowa (USA) , a  także stypendystki Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego za osiągnięcia artystyczne. Za nią warszawska i londyńska premiera musicalu Marcina Macuka „Chopin musi umrzeć” według scenariusza Wojciecha Saramonowicza i w reżyserii Marcina Wrony. Na scenie miała okazję tańczyć u boku tak znanych, jak: Małgorzata Foremniak, Olga Bołądź, Joanna Kulig, Katarzyna Groniec, Wojciech Mecwaldowski czy – znany doskonale legniczanom - Janusz Chabior.

Na tegorocznym Malta Festival w Poznaniu uczestniczyła w głośnym „The Four Seansons Restaurant” słynnego włoskiego reżysera Romeo Castellucciego. Miała także okazję pojawić się na filmowym planie „Fotografa” Waldemara Krzystka, gdzie zagrała rosyjską studentkę. – Zadzwoniła moja agentka, że powinnam zgłosić się na casting do wrocławskich zdjęć do tego filmu i tak zrobiłam. Atutem była moja rosyjskojęzyczność – objaśnia Helena Gandżaljan-Pisarek.

- Dziś trzeba mieć swojego agenta. To korzystne dla obu stron. Mnie oszczędza to czas, a ponadto unika się krępujących rozmów o warunkach zawieranych umów.  Jedynie w kwestiach związanych z tańcem jest menadżerem dla samej siebie – dodaje aktorka.

Czy udział w bezpłatnej Polsko-Rosyjskiej Szkole Teatralnej w Legnicy traktuje wakacyjnie? – Z pewnością nie da się powiedzieć, że są to wakacje! – zdecydowanie zaprzecza. - Są przecież konkretne godziny zajęć, program wypełniony podróżami, warsztatami i spotkaniami. Jest też fascynacja z licznych okazji do poznawania nowych osób. I to jest chyba najciekawsze w tej legnickiej szkole.

Trzy dni przed rozpoczęciem legnickich warsztatów aktorka dowiedziała się, że wraz z koleżanką Agnieszką Wąsikowską została laureatką konkursu poznańskiego Teatru Ósmego Dnia „OFF: Premiery/Prezentacje”, co oznacza, że ich wspólny projekt sceniczny („Press to reset the World, czyli rzeczy, których zazwyczaj nie robię w czwartki”) otrzyma grant na produkcję spektaklu z premierą planowaną na przełomie listopada i grudnia br.

Grzegorz Żurawiński