Kiedy kadzidła zakręciły w nozdrzach widzów, na teatralnej scenie rozległ się krzyk. Długo nie ustawał. Był coraz bardziej niepokojący, przechodził w głos histeryczny i upiorny. Byli tam tacy, którzy wierzyli, że przepędzą zło. Jednak nawet najpewniejsi własnej wiary i przychylności boskiej, skazani byli na klęskę w iwaszkiewiczowskiej „Matce Joannie od Aniołów”. Pisze Magdalena Smok.


Na legnickich deskach sceny im. Gadzickiego sztukę wyreżyserował Piotr Tomaszuk. Na stałe związany jest z Wierszalinem – grupą teatralną, która legniczanie mogli poznać choćby podczas Festiwalu Teatru Nie-Złego. Tu pod jego wodzą zagrali jednak aktorzy „nasi”, rodzimi.

W rolę opętanej przełożonej klasztoru wcieliła się Katarzyna Dworak i muszę przyznać, że ja w to opętanie uwierzyłam. Najpierw spokojna, wyciszona postać, zaskakuje widza nagłym wybuchem szału. Jedna aktorka i jedna rola, ale aż dziewięć demonów przemawiało przez nią, gdy rozdzierała na sobie habit i z piekielną wściekłością odpychała krzyż. Przekonującą grą wtórował Rafał Cieluch, który jako egzorcysta Józef Suryn, po pierwszym już spotkaniu z przełożoną mniszek podupadł na wierze i zaczął powątpiewać w siłę modlitwy, szukając innych sposobów wygnania demonów za zakonne bramy.

„Matka Joanna od Aniołów” to dobre widowisko zwłaszcza dla tych, którzy docenią nastrój spektaklu, uderzający już we wstępie, bo czuć się można jak przy zwiedzaniu zabytkowej świątyni. Swoje zrobiły też polskie i łacińskie modły podczas egzorcyzmów, które mimowolnie składają dłonie widza do modlitwy. Tymczasem przez scenę z hukiem przewala się cała siódemka grzechów głównych, od pychy przez nieczystość, pijaństwo i lenistwo po gniew. Jednak w adaptacji Tomaszuka nie odczułam grożenia palcem w stylu: tego nie rób, tak nie czyń, a tak nie wolno. W sztuce są nawet okazje do śmiechu, choćby wtedy, gdy pijana mniszka na stole zadziera szaty i ze śpiewem na ustach tańczy. Zresztą takie sceny w wykonaniu Zuzy Motorniuk muszą rozbawić i komediowej sztuki wystawiać do tego wcale nie trzeba.

Spektakl „Matka Joanna…” pełen jest sprzeczności. Duchowni wiążą się uczuciami nie tylko bratersko-siostrzanymi. Zagorzałego religijnie księdza nawet kajdany nie utrzymują przy Bogu, a zakonnice chętnie zaglądają do karczmy. Może stary Żyd wskazał drugie dno tytułu, kiedy tłumaczył księdzu Józefowi, że demony to upadłe anioły? Może mówiąc, że Ty to ja, ja to Ty, zdradził o wiele za dużo zagubionemu duchownemu? Warto wybrać się na spektakl i samemu ocenić. Zainteresowani i niezdecydowani nie mogą zwlekać!

Okazje do nabrania własnej opinii mają już tylko 27 i 28 kwietnia!

(Magdalena Smok, „Dłonie do grzechu złożone w Matce Joannie od Aniołów”, www.pik.legnica.pl, 24.04.2013)