Lca.pl: gdzie wessana jest młodzież?
- Szczegóły
Wizyta miała na celu głównie promocję najnowszej, czternastej już książki reportera (można o niej przeczytać np. TUTAJ. Przed południem Mroziewicz spotkał się z lokalnymi dziennikarzami, potem odbył krótką wycieczkę po mieście, wieczorem zaś rozmawiał z czytelnikami w restauracji „Ratuszowa”.
Rzadko dziś można spotkać dziennikarza o takim doświadczeniu i kompetencjach, z takimi horyzontami, trudno się więc dziwić, że spotkanie było udane. Opowieści Mroziewicza były wielowątkowe, rozgałęziały się w piętrowe dygresje i dotyczyły zarówno kultury języka polskiego, jak i wakatu na tronie Piotrowym, zarówno tajemnic fachu dziennikarskiego, jak i ambiwalencji pracy ambasadora, zarówno anegdot z życia królów Nepalu, jak i alegorycznej lektury dzieł pisarzy latynoamerykańskich w PRL. Niektórzy mogli też poznać „legnicki” epizod życia reportera, który m.in. asystował Lechowi Wałęsie, wówczas prezydentowi RP, podczas niełatwych moskiewskich negocjacji dotyczących wyprowadzenia z Polski wojsk radzieckich na początku lat dziewięćdziesiątych.
Spotkanie się zatem odbyło i należało do interesujących. Ale nie o tę banalną w istocie konstatację tu chodzi, a o niepokój. Nasuwa się bowiem pytanie, dlaczego średnia wieku uczestników wieczoru oscylowała wokół sześćdziesiątki? Aktywność seniorów, ich nieustanna ciekawość świata i ludzi to zjawiska niewątpliwie godne szacunku i wsparcia, ale czy inteligentny odbiorca kultury w Legnicy to znaczy od razu człowiek starszy lub co najmniej dojrzały?
Czy nie ma w naszym mieście nikogo młodego, komu powiedziałoby coś nazwisko wybitnego skądinąd intelektualisty? Młodzież ma w szkole przedmiot pod nazwą „wiedza o kulturze” – czy jego program nie przewiduje czynnego uczestnictwa w wydarzeniach kulturalnych, czy nie wkłada się tam do głowy, że kultura to spotkanie? Działają też w prestiżowych podobno placówkach tzw. klasy medialne, ale żadnego z ich uczniów na spotkaniu z Mroziewiczem nie można było dostrzec.
Widać korespondent wojenny, przyjaciel Ryszarda Kapuścińskiego, były ambasador i obieżyświat jest dla tych uczniów – a wynika stąd, że pewnie i dla ich nauczycieli – postacią zbyt mało medialną. Jest z naszej żabiej perspektywy niewidoczny. To prawda, Mroziewicz nie prowadzi teleturniejów, nie olśniewa wiedzą w „Kocham cię, Polsko”, nie jest rezydentem programów, w których przeżuwa się tę samą sieczkę o przepychankach PiS-PO, nie analizuje szans Justyny Kowalczyk ani postępków matki Madzi. Niewiele można na jego temat znaleźć w Internecie…
Ale doprawdy jeszcze nie cały świat został wessany do sieci. Nawet młodzież powinna to wiedzieć. A jeśli nie wie – od tego ma dorosłych, żeby jej przypominali. Nieodżałowany Ludwik Gadzicki przyciągnąłby w piątkowy wieczór do „Ratuszowej” swoich uczniów mimo śnieżycy i faktu, że nie chodzili bynajmniej do klasy „medialnej”. Szkoda, że nie ma już takich – prawdziwych – nauczycieli kultury.
(Robert Urbański, „Gdzie wessana jest młodzież?”, www.lca.pl, 23.02.2013)