W sztukach Wojcieszka buntowali się przede wszystkim faceci. Jego dramaty są trochę jak hip-hop z blokowisk - pełne gniewu, ale zarazem właściwie konserwatywne. Tak było w głośnym ''Made in Poland'' napisanym kilka lat przed wystawieniem w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy (2004). Od dziś w kinach film o zespole Paktofonika „Jesteś bogiem”. Inne krzyki z blokowiska przypomina Witold Mrozek.

W teatrze głosem buntu blokowisk i familoków został Przemysław Wojcieszek - polonista jedną nogą w filmie, drugą na scenie. W 2000 r. w Teatrze Polskim w Poznaniu odbywa się czytanie jego sztuki ''Zabij ich wszystkich'' zekranizowanej rok wcześniej. To historia na kanwie zamieszek w Słupsku po śmierci 13-letniego kibica, uderzonego pałką w głowę przez policjanta. Jej bohaterką jest Ewa - młoda dziewczyna rozwścieczona obłudą postsolidarnościowych elit, brutalnością policji, konformizmem starszych kolegów rzucających studia, by robić tzw. karierę w sprzedaży. ''Potrzebne jest pokolenie, które zapędzi ich do morza i potopi jak świnie'' - krzyczy i biegnie na ulicę dołączyć do nawalanki z ''pałami''. Jednak rozczarowuje się - to jeszcze nie rewolucja. Jej bunt wyprzedza swój czas i nikt nie traktuje go poważne.

W kolejnych sztukach Wojcieszka buntowali się przede wszystkim faceci. Jego dramaty są trochę jak hip-hop z blokowisk - pełne gniewu, ale zarazem właściwie konserwatywne. Pełno w nich męskich wojowników maczetą próbujących wyrąbać - dla siebie i swojej kobiety - małą wyspę szczęścia w buszu kapitalizmu polskich peryferii. Czasem - zakładając firmę, czasem - dając ujście furii.

Tak było w głośnym ''Made in Poland'' napisanym kilka lat przed wystawieniem w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy (2004). Boguś, były ministrant z blokowiska, tatuuje sobie na czole ''Fuck off'', bierze łom i zaczyna rozwalać wszystko wokół siebie. Przedstawienie przyczyniło się do wizerunku Wojcieszka jako twórcy teatru, który na początku XXI w. najczęściej wzbudzał dyskusje, a zarazem outsidera.

Gdy w 2010 r. ''Made in Poland'' trafiło na ekrany (na zdjęciu kadr z filmu), okazało się spóźnione. Potrzebny był już inny bunt - społeczeństwa, a nie samotnego kowboja czy rodziny na swoim.

(Witold Mrozek, „Teatr. Bohater z maczetą, Gazeta Wyborcza”, 21.09.2012)