Za nami przedostatnia tegoroczna odsłona Festiwalu Teatru Nie-Złego. Kolejnym gościem legnickiego weekendu ze sztuką był wrocławski Teatr ZAR, który zaprezentował tryptyk „Ewangelie dzieciństwa”. Wraz z jego twórcami odbyliśmy artystyczną podróż do dzieciństwa ludzkości, do źródeł chrześcijaństwa przechowanych w pradawnych pieśniach i ewangeliach.


Niezwykła procesja w sobotnie popołudnie i  wieczór 15 września dwukrotnie przemierzyła całe centrum Legnicy na trasie od ulicy Kartuskiej do Nowego Światu. Była to kilkudziesięcioosobowa grupa fanów teatru, prowadzona pod pomarańczowymi sztandarami przez wolontariuszy Festiwalu Teatru Nie-Złego – widzowie (głównie legniczanie i wrocławianie), którzy na dwóch adaptowanych przez teatr scenach oglądali rzadko prezentowany w całości tryptyk „Ewangelie dzieciństwa”.

W trzeciej tegorocznej weekendowej odsłonie legnickiego festiwalu zaprezentowano publiczności wyjątkowy projekt teatralny, który połączył efekty wieloletnich studiów nad sztuką aktorską, licznych podróży po świecie, z poszukiwaniami i badaniami muzykologicznymi. Jak dowodził jego pomysłodawca i szef wrocławskiego Instytutu Grotowskiego Jarosław Fret, zaprezentowany dwukrotnie w Legnicy tryptyk (także w niedzielę 16 września) jest artystyczną próbą poszukiwania dzieciństwa ludzkości w pradawnych pieśniach i ewangeliach gnostyckich, a przy tym przeniesioną we teatralną współczesność podróżą do zapomnianych, bądź wypartych początków chrześcijaństwa.

Legnicka publiczność teatralna miała wyjątkową okazję obejrzeć widowiska sceniczne skrajnie odmienne od tych, do których przyzwyczaił ją klasyczny w formie teatr aktora, opowieści, dialogu i fabuły. Spektakle ZAR są bowiem rodzajem teatralizowanej  liturgii, religijnego misterium pieśni, rytmu i pantomimy. Wzmacnia je (lub może osłabiać) przestrzeń, w której dochodzi do spotkania z publicznością. - Klasyczna scena teatralna jest ostatnim miejscem, w którym chciałbym prezentować nasz tryptyk – tłumaczył Jarosław Fret.

Jak wielkie znaczenie może mieć miejsce, w którym odbywa się widowisko, można było doświadczyć szczególnie podczas pierwszej części tryptyku („Uwertura. Fragmenty o przeczuciach nieśmiertelności ze wspomnień wczesnego dzieciństwa”), którą grano w ruinie byłego Varietes na Zakaczawiu. Surowość tej przestrzeni pełnej półkolistych sklepień i łuków zamurowanych okien, do złudzenia przypominającej klasztory chrześcijan Wschodu, fantastycznie współbrzmiała z klimatem kaukaskich pieśni pogrzebowych i paschalnymi śpiewami prawosławnych mnichów. Światło i zapach palonych świec dopełniały bowiem wcieloną w fizyczność aktorów ewangeliczną opowieść o miłości, bólu, śmierci i fundamencie chrześcijaństwa, jaką jest wielka obietnica zmartwychwstania.

Odmienny charakter miała druga część tryptyku grana na Scenie na Nowym Świecie („Cesarskie cięcie. Próby o samobójstwie” nagrodzone ostatnio wielce prestiżowym Total Theatre Award, a przy okazji także Herald Angel, na festiwalu Fringe w Edynburgu). To w praktyce samoistna i najbardziej sfabularyzowana część całości, która z klimatów wczesnochrześcijańskich przeniosła nas w nieodległą z tej perspektywy przeszłość epoki niemego kina, cyrkowej areny, czasów narodzin tanga i ragtime’u. Ten fragment tryptyku pachniał czerwonym winem (symbolizującym także krew lejącą się strumieniami), dźwięczał i chrzęścił tłuczonym szkłem. Wzniosłość i dramatyczną powagę traktatu o samobójstwie wzmacniały liturgiczne pieśni korsykańskie i bałkańskie, kontrapunktowała zaś - zaskakująca w tej perspektywie - dawka ironicznego humoru (np. w zabawnej scenie próby powieszenia się na sznurze przywiązanym do doniczkowego drzewka pomarańczy, które trzeba będzie długo podlewać z konewki, by wyrosło na potencjalną szubienicę).

Część trzecia, ponownie grana na Zakaczawiu, która - wedle zapewnień twórców - jest hołdem dla Juliusza Słowackiego („Anhelli. Wołanie”) to powrót nie tylko do miejsca, ale także do klimatu wibracji i opętania,  grozy śmierci, trupiej woni cmentarzy, lamentu paschalnych pieśni bizantyjskich i korsykańskich, do pytań o relacje między ciałem i duszą. To finał całości.

Niełatwym jest przestawienie się na teatr proponowany przez ZAR, który w warstwie dostępnej rozumowi wymaga kosmicznej wręcz wiedzy historyka, religioznawcy i muzykologa (znaczącym ułatwieniem w zrozumieniu spektakli tryptyku było rozdawane festiwalowej publiczności – brawo! -swoiste libretto objaśniające poszczególne sceny i sens wykonywanych pieśni). Tak czy inaczej, ten teatr jest tajemnicą, równą tej, jaką są fundamenty chrześcijaństwa. Jest jak wiara, która w bólu i trudzie poddawana jest niemożliwemu testowi racjonalizacji i zrozumienia. To teatr pieśni i prowokowanych przez nie emocji, teatr świadomego ryzyka niezrozumienia i odrzucenia.

- Nie ma we mnie potrzeby tłumaczenia i nazwania tego co robimy. Jest oczywiste, że przeniesienie ofiarowanych nam pieśni w odmienną przestrzeń kulturową, jest wyzwaniem. Jesteśmy chyba jedyną grupą na świecie, która wykonuje je poza miejscami, w których powstały i nadal są praktykowane. Ale teatr jest najwłaściwszym miejscem, by dokonywać takiego przeniesienia. Za Osterwą mogę tylko powtórzyć, że „Bóg stworzył teatr dla tych, którym nie wystarcza Kościół” – mówił Jarosław Fret po zakończeniu sobotniej prezentacji „Ewangelii dzieciństwa” (warto zaznaczyć, że początkowo tytuł ten nadany był pierwszej części tryptyku, ten powstał bowiem później i bardziej na skutek nagromadzenia pieśni oraz towarzyszących im motywów, niż z takiego planu i zamiaru) na późnowieczornym spotkaniu z publicznością prowadzonym przez szefa legnickiego teatru Jacka Głomba.

- Pracujemy aktualnie nad spektaklem poświęconym ludobójstwu Ormian, tureckiej rzezi, której dokonano w 1915 roku. Poświęcimy wszystkie siły dla tego projektu, także po to, by przypomnieć światu o złu, które nadal jest zakłamywane, fałszowane i wypierane z publicznego dyskursu przez polityków i potomków sprawców. Mam nadzieję, że będziemy w stanie pokazać to publiczności w listopadzie przyszłego roku – dodał założyciel i lider Teatru ZAR.

Legnicką publiczność festiwalową czeka jeszcze jedna nie-zła odsłona. W listopadowy weekend (24 i 25) gościem będzie lubelski Teatru Provisorium. Obejrzymy „Braci Karamazow” oraz „Ferdydurke”, a na finał koncert Gaby Kulki.

Grzegorz Żurawiński