Na Festiwalu Czterech Kultur (14-22 września) Michał Zadara pokaże inscenizację powieści Józefa Rotha "Hotel Savoy" w jego historycznym gmachu, a Jacek Głomb przypomni w "Kokolobolo" przedwojenny półświatek. Pisze Jacek Cieślak.

Michał Zadara chce przywrócić do świadomości łodzian i Polaków położony nieopodal Piotrkowskiej Hotel Savoy, pozostający obecnie w cieniu słynniejszego Grandu.  — W końcu nie każdy hotel na świecie został opisany przez takiego wybitnego pisarza jak Józef Roth, który mieszkał tu sto lat temu — mówi Michał Zadara.

Powieść przedstawia Savoy w 1919 r., czyli po zakończeniu I wojny światowej. Był to czas wrzenia: Polska znajdowała się pomiędzy niewolą a niepodległością, dyktaturą a demokracją. — W hotelu mieszkali bogaci i biedni, pisarze i analfabeci, serwowano śniadania i kolacje, bawiono się i pracowano — opowiada reżyser, któremu w pracy nad inscenizacją pomagał historyk i dramaturg Daniel Przastek.

— Miał wpływ na spektakl — mówi Zadara. — Odbyliśmy cały ciąg wizyt w Hotelu Savoy. Planowaliśmy sposób, w jaki przedstawienie będzie zainstalowane w tym historycznym, ale rozpadającym się gmachu, bo zagra prawdziwy, realnie istniejący hotel. Wyprawiamy się w przestrzeń, na której odcisnęły piętno kolejne fatalne epoki w historii Polski. Dlatego budynek nie jest zbyt piękny, ani ciekawy wizualnie. Żeby zrozumieć, co w nim ciekawego, trzeba poznać jego przeszłość.

Praca w nietypowym dla działań teatralnych miejscu obfitowała w niecodzienne wydarzenia. — Obawialiśmy się nieprzyjemnych sytuacji, na szczęście nic takiego się nie zdarzyło — mówi Zadara. — Wręcz przeciwnie: muzycy dostali od mieszkańców hotelu butelkę whisky, w podziękowaniu za piękne melodie.

Będą grać na żywo — sentymentalne i piękne piosenki, które wywołują wspomnienia historii, jakie się w hotelowych murach wydarzyły. — Przecież tutaj ludzie się zakochiwali, spotykali, kłócili, przeżywali radości i rozterki — przekonuje reżyser.

Inscenizacja powieści w jego tłumaczeniu ma pomóc w rozszerzeniu kanonu literatury polskiej. — W książce Rotha jest tylko jedna polska postać — podkreśla Zadara. — To zwraca uwagę na niewyobrażalną wręcz wielokulturowość naszego dziedzictwa. A jednak nie traktujemy powieści napisanych w językach mniejszości narodowych - po niemiecku, żydowsku czy rosyjsku - jako jej części. Trzeba to zmienić.

Pierwsza część spektaklu jest dokumentalna. Złożą się na nią m. in. wywiady z Jarosławem Suchanem, dyrektorem Muzeum Sztuki w Łodzi i Anną Schiller, teatrolożką, córką legendarnego inscenizatora Leona Schillera, który był również związany z Łodzią. Premiera 15 września.

Dla Festiwalu Czterech Kultur Jacek Głomb przygotowuje natomiast spektakl „Kokolobolo". — To próba opowiedzenia o Łodzi, stworzenia jej mitologii poprzez historię o nieistniejącym już świecie przedwojennej ferajny, czyli  Ślepego Maksa - Maksa Bornsztajna i Szai Magnata - Szai Zylberszaca — mówi Jacek Głomb. — Obaj trzęśli łódzkim podziemiem. Jeden wykazał się intuicją i uciekł przed wojną do Kazachstanu, a po jej zakończeniu wrócił do Łodzi i został portierem w zakładach włókienniczych. Drugi kontynuował swoją działalność w getcie, kradł skóry Niemcom i skończył, jak wielu jego rodaków, w katowni gestapo. Staram się dotknąć atmosfery przedwojennych Bałut i czasu wojny, gdy powstało tam getto.

Sztukę napisał Robert Urbański, dramaturg Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy. Współtworzy ją kilkanaście piosenek. Narratorem jest Żyd Wieczny Tułacz.

Spektakl będzie grany w Teatrze Nowym. Jacek Głomb umieści widzów na scenie, rozgrywając akcję na widowni i w kieszeniach sceny. Premiera 22 września.

Więcej o programie www.pl4kultury.pl

(Jacek Cieślak, „Łódź odtwarza swoją historię”, www.rp.pl, 13.09.2012)