Głomb wymyśla rocznicowe obchody pod patronatem prezydenta (tak przynajmniej głosi żurnalistom), ten z kolei nie odrzuca pomysłów odwiecznego oponenta, wierząc w rację wspólnoty w słusznej sprawie. Miłość czuć w powietrzu. Z przymrużeniem oka o medialnym starcie przygotowań do jubileuszu wyjścia czerwonoarmistów z Legnicy pisze Bartłomiej Rodak.

Dwadzieścia lat temu Rosjan, w smutku opuszczających Legnicę, żegnały nawet miejskie mury. Na co drugim rogu zobaczyć można było popularne hasło „Sowieci do domu”. Przez dwie dekady wiele się zmieniło. Małomoskiewskie resentymenty są dziś w modzie, w dobrym guście, a wręcz na topie.

O tym, że Armia Radziecka była z nimi od dziecka nie zapomnieli ani prezydent Tadeusz Krzakowski, ani szef teatru Jacek Głomb. Mało tego, owa armia nadal na nich działa, dokonując niemożliwego. Głomb wymyśla rocznicowe obchody pod patronatem prezydenta (tak przynajmniej głosi żurnalistom), ten z kolei nie odrzuca pomysłów odwiecznego oponenta, wierząc w rację wspólnoty w słusznej sprawie. Miłość czuć w powietrzu.

– Jeśli udaje mi się zmobilizować kogoś do pracy, jestem szczęśliwy – twierdzi Głomb. – Niech w przygotowanie wspólnego programu obchodów włączą się wszystkie miejskie instytucje kultury – nawołuje Krzakowski.

Paradoksalnie Rosja łączy Polaków, a to coś nowego. W tle nie da się jednak nie dostrzec wyścigu po prawo do ojcostwa przyszłorocznego sukcesu (jeśli takowym się stanie). Prezydent na wtorek (czyli wczoraj) na godz. 11 zaprosił szefów od miejskiej kultury* na gadu-gadu w rzeczonej sprawie.
Dyrektor teatru, całkiem przypadkowo, godzinę wcześniej zorganizował konferencję prasową, na której ogłosił urbi et orbi swoje wizje i marzenia z radzieckimi (pardon, rosyjskimi) przyjaciółmi w tle.

I co było pierwsze, jajko czy kura?

* wszystkie – legnickie jednostki kultury oraz Teatr Modrzejewskiej

(Bartłomiej Rodak, „Miłość spod czerwonej gwiazdy”, Konkrety.pl, 4.07.2012)