Robert Urbański, dramaturg, tłumacz, literaturoznawca i kierownik literacki Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy był gościem czwartkowego (19 kwietnia) spotkania w teatralnej Caffe Modjeska. Okazją była książka zawierająca niepublikowaną dotąd w Polsce korespondencję Franza Kafki, którą wydała oficyna W.A.B.

Tom „Franz Kafka. Listy do rodziny, przyjaciół, wydawców" to efekt trzyletniej pracy Urbańskiego, którego w dziele tłumaczenia tekstów wspierała żona. – Opracowałem trzy projekty wyboru tekstów i razem z wydawcą wybraliśmy ten, który ukazał się drukiem – mówi tłumacz i literaturoznawca Robert Urbański, legnickiej publiczności teatralnej znany głównie jako autor sztuk wystawianych na tej scenie („Wschody i Zachody Miasta”, „Szaweł”, „Łemko”).

Książka to historia życia piszącego po niemiecku, urodzonego w Pradze, pisarza żydowskiego pochodzenia, ujęta w obszernej korespondencji. Począwszy od wpisu do pamiętnika, który zrobił, mając siedemnaście lat, przez kartki pocztowe, dedykacje oraz listy, kończąc na tym ostatnim, napisanym do rodziców dzień przed śmiercią.

Jak to się dzieje, że na świecie ukazują się najbardziej nawet intymne zapiski pisarza, którego wolą było, by wszystkie dzienniki i korespondencję spalić po jego śmierci? – Stało się tak za sprawą jego przyjaciela i wydawcy Maxa Broda, który postanowił ocalić dorobek pisarza. Także jego powieści, których Kafka nigdy nie opublikował. Dlaczego? Pisarz był perfekcjonistą, a przy tym człowiekiem, któremu brakowało wiary w swój talent i możliwości - tłumaczy Urbański.

Spotkanie w teatralnej kawiarni było też okazją do promocyjnego zakupu książki. Nadal jest taka możliwość. W kasie biletowej teatru można ją kupić za 45 zł (w księgarni Empiku za 59,90 zł).


Czego z opublikowanego zbioru można dowiedzieć się o autorze słynnego „Procesu”? Najlepiej sięgnąć w tej mierze po tekst Juliusza Kurkiewicza „Kim nie był Kafka” opublikowany 20 marca br. w Gazecie Wyborczej:

Ponurak, wielki samotnik, aseksualny dziwoląg? Wydane właśnie listy jednego z najwybitniejszych pisarzy XX w. pozwalają obalić stereotypy. "Pozwól mi wciągać na siebie takie historyjki, tak jak chory narzuca na siebie chustki i okrycia" - pisał do Hedwig Weiler. Czy listy naprawdę służą komunikacji, czy wręcz przeciwnie - do tego, byśmy mogli się w nich dobrze zamaskować, nigdy nie odsłaniając swej prawdziwej istoty?

Listy Kafki do rodziny, przyjaciół, wydawców uzupełniają znane już w Polsce "Listy do Felicji" i "Listy do Mileny", dwóch najsłynniejszych, ale niejedynych ukochanych pisarza. W tamtych odsłonił sprawy najbardziej intymne, a zarazem, broniąc się przed nadmierną bliskością, wykreował swój neurotyczny autoportret, który przeszedł do legendy. Te listy stanowią rozległą panoramę życia pisarza - od późnych lat szkolnych na początku XX w. do śmierci w 1924 r.

Wśród korespondentów są m.in. Oskar Pollak, najbliższy przyjaciel z czasów gimnazjalnych, bliskość z którym osiągnęła niemal homoerotyczne zabarwienie. Max Brod, pisarz i najwierniejszy promotor twórczości, który ochronił niewydane dzieła Kafki (w tym "Proces" i "Zamek") najpierw przed nim samym, bo pisarz nakazał mu ich zniszczenie, a potem przed nazistami, wywożąc je do Palestyny w 1939 r. Filozof Felix Weltsch i niewidomy pisarz Oskar Baum - wraz z Brodem i Kafką tworzyli nierozłączną przez lata paczkę przyjaciół. Wydawca Kurt Wolff, który przez lata z wielkim taktem towarzyszył wysiłkom trudnego podopiecznego. Ukochana, najmłodsza siostra Ottla, która w przeciwieństwie do Franza otwarcie zbuntowała się przeciwko ojcu tyranowi, nie tylko wspierając literackie aspiracje brata, ale też poślubiając Czecha.

Wreszcie jako korespondentki występują też - lub przynajmniej są wzmiankowane - mniej znane kobiety Kafki. Wspomniana już Weiler, o kilka lat młodsza studentka wiedeńskiego uniwersytetu, ale też córka prowincjonalnego naczelnika poczty, córka zarządcy domu Goethego w Weimarze, szwaczka z praskiego przedmieścia, wreszcie najbardziej niezwykła z nich, Dora Diamant, Żydówka ze Wschodu, która wraz z Robertem Klopstockiem, studentem medycyny poznanym przez Kafkę w sanatorium, opiekowała się nim aż do śmierci.

Mniej dramatyczne niż "Listy do Felicji" i "Listy do Mileny" dają jednak pełniejszy obraz życiowych ról Kafki. W każdej z nich okazuje się postacią o wiele bardziej złożoną, niż podsuwa to jego ikoniczny wizerunek. Kim zatem nie był Kafka?

Pisarz niedoceniony


"Dobrze, że w ten sposób tej zimy zrobiłem choć jeden taneczny krok" - pisze do Broda w lutym 1907 r. To podziękowanie za artykuł, w którym przyjaciel wymienił go, obok Henryka Manna, Franka Wedekinda i Gustava Meyrinka, jako jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy niemieckich. Sęk w tym, że 22-letni pisarz niczego wówczas jeszcze nie opublikował. Brod wydał swą opinię na podstawie prywatnej znajomości rękopisów. Kafka przez długi czas ukrywał ich istnienie przed przyjaciółmi nie z uwagi na przekonanie o ich bezwartościowości, ale przez najwyższe wymagania, jakie stawiał przed literaturą. "Jest w tych kawałkach kilka miejsc, do których chciałem mieć dziesięć tysięcy doradców" - pisał do Broda. Redaktorzy Kurta Wolffa musieli przechodzić prawdziwe męki, zadręczani drobiazgowymi korektami i wskazówkami dotyczącymi szaty graficznej książek. Kafka, choć w białych rękawiczkach, bywał też bezwzględnym krytykiem swych kolegów po piórze. Czy tak postępuje autor mający o samym sobie niskie mniemanie?

Opublikowane utwory Kafki zyskiwały entuzjastyczne recenzje, niemiecki wydawca zapewniał mu rozgłos poza lokalnym, praskim środowiskiem, a za to, że pisarz nie zdobył za życia światowego rozgłosu, odpowiadała w dużej mierze jego własna osobowość. Gnębiony depresjami i skrajnym perfekcjonizmem pracował w męczarniach, powieści nie był w stanie doprowadzić do końca, a do druku oddawał tylko niewielką część tego, co napisał.

Kominek był jego najlepszym przyjacielem. Wynajęty przez Ottlę domek na praskiej uliczce alchemików, który w latach 1916-17 stanowił jego pracownię, ogrzewał własnymi rękopisami. Niektóre arcydzieła Kafki, ocalone przez Broda, znamy, ale ciekawe, jakie wcześniej pochłonął ogień?

Nieszczęśliwy urzędnik

Stereotyp głosi, że przekleństwem Kafki była jego praca, najpierw w praskim oddziale Assicurazioni Generali, habsburskiego giganta ubezpieczeniowego, potem w czeskim Towarzystwie Ubezpieczeń od Wypadków. Geniusz zniszczony przez biurokratyczną instytucję? Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana.

Jako pisarz nie chciał iść na kompromisy, po studiach sam więc poszukiwał takiej pracy, która nie miałaby związku z literaturą. Np. uprawiane przez Broda dziennikarstwo stanowiłoby dla niego półśrodek. Miał krótki, bo zaledwie sześciogodzinny dzień pracy, w związku z obowiązkami (m.in. opracowania programu zapobiegania wypadkom w zakładach pracy) dużo podróżował. Problematykę ubezpieczeń uznaje w jednym z listów za "bardzo interesującą", a w innym z żartobliwą dumą donosi Brodowi: "Mam co robić! W moich czterech starostwach ludzie jak pijani spadają z rusztowań, wpadają w tryby maszyn, przewracają się wszystkie belki, zapadają się wszystkie skarpy, obsuwają wszystkie drabiny, co się wciąga do góry, zwala się w dół. (...) I dostajesz bólu głowy od tych młodych dziewczyn w fabrykach porcelany, które bez przerwy rzucają się ze schodów z wieżami naczyń".

Przełożeni cenili go bardzo. Po 1917 r., gdy zachorował na gruźlicę, zgadzali się na coraz dłuższe płatne urlopy zdrowotne, które Kafka spędzał w górskich sanatoriach, a w końcu na przejście na rentę. Choć bywało, że pracę widział jako główną przeszkodę na drodze własnej sztuki, rytm jego pisarstwa miał z nią nikły związek - bywało, że pisał intensywnie w okresie spiętrzenia obowiązków zawodowych, a natchnienie opuszczało go w okresie bezczynności.

Samotnik szuka wspólnoty

Z rodzicami mieszkał przez większość życia. "Gdy z lewej kończy się hałas śniadaniowy, zaczyna z prawej hałas obiadowy, wszędzie teraz otwiera się drzwi, jak gdyby ściany były wyłamane" - opisywał męki życia rodzinnego w przeludnionym mieszkaniu, a gdzie indziej zachwalał pokoje hotelowe, w których żyje się "podobnie jak w domu, bardziej niż w domu". Nie był jednak wielkim samotnikiem.

List do Pollaka wyraża wiarę we wspólnotę. "Tylko dlatego, że ludzie wytężają wszystkie siły i ochoczo sobie pomagają, utrzymują się na znośnej wysokości nad piekielną głębią, do której się garną. Są ze sobą powiązani linami i źle jest już wtedy, gdy te liny poluzują się wokół jednego z nich i opada on nieco głębiej niż inni, w pustą przestrzeń, a straszne jest, gdy liny wokół niego się zerwą, i on spada". Gdy we wrześniu 1911 r. siostra chce go zostawić samego na wsi w Planie, na myśl o spełnieniu "wielkiego marzenia" ogarnia go przerażenie przed całkowitą samotnością.

Przyczynami, dla których liny wiążące Kafkę z innymi zawsze były poluzowane, były patologiczne - według dzisiejszych standardów - stosunki z rodzicami i jego antytożsamość zasymilowanego niemieckojęzycznego praskiego Żyda stawiająca go poza wszelką wspólnotą narodową - niemiecką, czeską, austriacką, a przede wszystkim żydowską.

Jego obsesyjne, mimo porażek, dążenie do założenia rodziny, zainteresowanie chasydyzmem i syjonizmem były niekonkluzywnymi próbami odbudowania wspólnoty. "Listy" są najbardziej dobitnym dowodem na to, jak dąży do niej okrężnymi drogami. W opisywanych z ironią sanatoriach, jakby żywcem wyjętych z "Czarodziejskiej góry", wraz ze współpensjonariuszami tworzy mimo wszystko prowizoryczne wspólnoty. W przyjaźni autentycznie czuły, cierpliwy i pamiętający, choć nieodmiennie na odległość. Gdy przez długie tygodnie odpoczywa poza Pragą, najpierw niemal namolnie zaprasza przyjaciół, potem męczy się, wynajdując tysięczne preteksty, by do odwiedzin nie doszło.

Kafka aseksualny

„Muszę tak usilnie szukać kogoś, kto mnie choćby serdecznie dotknie, że wczoraj byłem z prostytutką w hotelu”. Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy Kafka w ogóle uprawiał seks, zostają one szybko rozwiane. „Listy” nie pozwalają zrobić z pisarza seksualnego dziwoląga, pozwalają za to lepiej zrozumieć epokę, która do doskonałości doprowadziła dezintegrację seksu i uczucia, życia erotycznego i rodzinnego. Małżeństwo z rozsądku jako sprawnie funkcjonujące przedsiębiorstwo i liczne pozamałżeńskie romanse z dziewkami z ludu - ten wzorzec był powszechny wśród znajomych Kafki.
Na uboczu jego historii śledzimy epopeje podwójnego życia Bauma i Broda. W ostatniej z nich Kafka odgrywa zresztą aktywną rolę, pośrednicząc między kolegą i jego berlińską kochanką przechodzącą przemianę z pokojówki w początkującą aktorkę. Dziś dostrzegamy perwersyjność całej patriarchalnej epoki, w której poniżenie kobiet szło w parze z nieszczęściem mężczyzn, którzy nie mogli trwale zaspokoić swoich potrzeb w szczęśliwym, bo partnerskim związku.

Kafka sam był w mocy tych paradoksów, i to w skrajny sposób. Wiele jego związków odtwarzało do bólu powtarzalny schemat - zainteresowanie niezbyt interesującą, a nawet niespecjalnie urodziwą kobietą, a potem korespondencyjny romans, w trakcie którego kandydatka zostaje zdalnie ubóstwiona, do tego stopnia, że w końcu okazuje się seksualnie niedostępna.

Co ciekawe, świetnie zdawał sobie sprawę z funkcjonowania tych paradoksów: "Mogę kochać tylko to, co zdołam postawić nad sobą tak wysoko, że staje się dla mnie nieosiągalne". Co więcej, potrafił rozsądnie wyjaśnić Brodowi jego własny dramat, podkreślając, że jego nieszczęście ma źródło nie w partykularnych wyborach, ale w samej instytucji małżeństwa. Przykład Kafki potwierdza, że sama wiedza to za mało, by uleczyć duszę.

Ponurak

"Listy" pokazują Kafkę udręczonego, głównie przez własne nerwice, fobie i przyzwyczajenia. Był hipochondrykiem na długo przed tym, zanim rzeczywiście zachorował, nie znosił hałasu, panicznie bał się myszy, a obsesyjne przeżuwanie jedzenia właściwie uniemożliwiało mu jedzenie w towarzystwie. Jego korespondencja dowodzi jednak, że miał też poczucie humoru, choć specyficzne, oparte na mechanizmie uprzedmiotowienia. Spojrzenie na ludzi, w tym na samego siebie, jak na zwierzęta i przedmioty, pozwalało mu nabrać dystansu do własnych lęków. U siostry w Zürau opiekował się kozami, w których rozpoznał żydowskie typy bankierów, adwokatów, Żydów ze Wschodu, "a nawet sporadycznie żydowskie dziewczęta". A relacjonując zmagania z gruźlicą, informował Broda o przyroście wagi słowami: "Stałem się znacznie trudniejszy do odtransportowania".

Interesował się kulturą masową - kinem i teatrzykami variétés. Jak te fascynacje odcisnęły się w jego książkach, zastanawiają się dziś badacze. Pół wieku przed "Operetką" Gombrowicza twierdził, że to ten gatunek powinien być dziś wzorcem dla dramatopisarzy. "Jeśli ktoś musiałby napisać sztukę, może się uczyć jedynie na operetkach. I nawet, gdy to, co na górze, staje się dla nas obojętne i rozpaczliwe, poniżej kapelmistrz coś rozpocznie, za morską zatoką wystrzelą w siebie działa wszystkich systemów, ręce i nogi tenora będą bronią i sztandarami, a w czterech kątach zaśmieją się chórzystki, także te śliczne, które przebrano za marynarzy".

Skarby


"Tam, gdzie jest prawda, gołym okiem nie da się dostrzec nic prócz drobiazgów". W listach jak skarby porozsiewane są aforyzmy Kafki, dziwne paradoksalne myśli, które doprowadzają nas na próg jego metafizyki. Niektóre o tym, że jesteśmy dla siebie nawzajem nieprzenikalni, a jednocześnie jesteśmy tym samym - przypominają buddyjskie medytacje. Inne, o boskości, która nie może się ujawnić w tym świecie, dlatego gorliwy człowiek "musi stanąć przeciw niemu, by uratować w sobie boskość albo boskość stawia go przeciw światu, żeby ratować siebie" - talmudyczne roztrząsania. Jeszcze inne - że ziemskie szczęście leży w wierze w to, co boskie, i jednoczesnym niedążeniu do tego - heraklitejskie paradoksy.

Odrzucając w jednym z listów wizję pogaństwa z książki Broda, przedstawia własną. Grecki politeizm z "ludzkimi" bogami na wyciągnięcie ręki nie był zaprzeczeniem dualizmu między boskością a światem, ale właśnie jego wyrazem. Bogowie według Kafki stanowili zarazem jakby strefę pośrednią między światem a prawdziwą, ukrytą i groźną boskością i zapewniali "powietrze do ludzkiego oddychania".

Czy boskość jest dla człowieka nieosiągalna, czy też - przeciwnie - jest na wyciągnięcie ręki? Być może na to właśnie pytanie przez całe życie szukał odpowiedzi w swych książkach.