Drukuj

To było do przewidzenia. Ani jedna osoba nie zgłosiła się do przetargu na kupno zakaczawskiego budynku, który od ponad czterech lat jest jedną ze scen legnickiego teatru. Ani jedna osoba nie wpłaciła nawet wadium upoważniającego do startu w licytacji, która miała się odbyć 4 kwietnia.

Na początku bieżącego roku miasto, jako właściciel obiektu, który nieodpłatnie użyczany był Teatrowi Modrzejewskiej (od jesieni 2007 roku grany jest tam „Łemko” Jacka Głomba i „Czas terroru” Lecha Raczaka), postanowiło znaleźć nowego właściciela dla tej nieruchomości ustalając cenę wywoławczą na 420 tys. zł. Zgodnie z planem zagospodarowania tego miejsca budynek na Zakaczawiu może być przeznaczony na cele mieszkaniowe i usługowe, w tym także na… „teatr Varietes” – jak napisano w przetargowym ogłoszeniu, które opublikowała Gazeta Wyborcza.

Jednak zasadniczy warunek, jaki postawiono przyszłemu właścicielowi obiektu, to rozpoczęcie remontu tego mocno wyeksploatowanego, przez wiele lat nieużytkowanego obiektu z dziurawym dachem, przegniłymi stropami i zamurowanymi oknami w ciągu roku od podpisania umowy notarialnej i zakończenie go w ciągu trzech lat od tego samego momentu.

Nie jest to jednak warunek jedyny. Dodatkowym jest uzyskanie akceptacji projektu przebudowy u konserwatora zabytków, bo choć sama nieruchomość nie jest wpisana do rejestru zabytków (a zatem nabywca nie będzie mógł skorzystać z obniżenia wylicytowanej kwoty), to już budynki objęte są taką ochroną.

„W całej tej operacji odnoszę wrażenie urzędniczej gry pozorów. Nie wiem, kto rozsądny kupi tę ruinę za wystawioną kwotę (420 tys. zł netto) ze świadomością kosztów, jakie potrzebne są na remont. Jej zasadnicza wadą jest bowiem nie tylko stan techniczny, ale lokalizacja. Na oazę luksusu, nocny klub dla zamożnych, ani elegancki sklep plus lofty, to miejsce i jego społeczne otoczenie się nie nadają. Ale urzędnik zawsze będzie mógł powiedzieć, że zrobił, co do niego należało - zorganizował przetarg, starał się znaleźć inwestora... i tak można długo” – pisałem w lutym tego roku.

Tak też się stało. Potencjalni nabywcy oglądali budynek, po czym natychmiast rezygnowali z miejskiej oferty. Ani jedna osoba nie wpłaciła nawet wadium upoważniającego do startu w licytacji, która miaa się odbyć 4 kwietnia. To kolejna, po absurdalnej i zakończonej kompletnym fiaskiem próbie dzierżawy parkowego Teatru Letniego, porażka legnickich urzędników. Nic dziwnego, że wokół sprzedaży Varietes zaległa wstydliwa cisza maskująca bezradność lokalnej władzy. Nowych warunków sprzedaży, ani nowego terminu przetargu, nie wyznaczono.

Jedynym optymistycznym wątkiem w tej sprawie jest (przyznajmy, że chwilowa) szansa na powrót teatru na Zakaczawie. I to już za kilka tygodni. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to 9, 10 i 11 maja na Scenie na Kartuskiej wystawiony zostanie „Czas terroru”, sztuka Lecha Raczaka i jedna z części jego legnickiego „tryptyku rewolucyjnego” (pozostałe to „Dziady” i „Marat-Sade”), spektakl zrealizowany na podstawie „Róży” Stefana Żeromskiego.

Grzegorz Żurawiński