Nagrodzony weneckim Złotym Lwem „Faust" Aleksandra Sokurowa wchodzi do polskich kin. To film „trudny i odrażający”, „monumentalny i budzący opór”, ale jednocześnie „perwersyjnie fascynujący” – piszą krytycy. Tyle już wiadomo. Niewielu jednak wie, że rosyjski reżyser ma legnicki epizod w życiorysie.

Aleksander Sokurow (1951) to mało znany w Polsce, a znakomity rosyjski reżyser, cieszący się uznaniem na całym świecie. Martin Scorsese nazwał go kiedyś: "pionierem technologii". Europejska Akademia Filmowa umieściła jego nazwisko na liście 100 najważniejszych współczesnych twórców na świecie. W przeciągu dwóch dekad pracy w przemyśle filmowym zrealizował blisko 50 obrazów fabularnych i dokumentalnych, z których wiele uzyskało nagrody i wyróżnienia na międzynarodowych festiwalach, m.in. w Locarno, Oberhausen i Rotterdamie.

Jego najnowszy film „Faust”, który w piątek 24 lutego wchodzi na ekrany polskich kin (jeszcze nie w Legnicy), to ubiegłoroczny laureat 68. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji, podczas którego w konkursie głównym pokonał faworyta – „Rzeź” Romana Polańskiego.

Mało znaną ciekawostką jest, że rosyjski reżyser ma w życiorysie legnicki epizod. Wszystko za sprawą służby wojskowej ojca - oficera Armii Radzieckiej. To był powód, dla którego Sokurow wraz z całą rodziną wielokrotnie się przeprowadzał. W konsekwencji pod koniec lat 50. ubiegłego wieku pierwsze trzy klasy szkoły podstawowej kończył w radzieckiej szkole dla dzieci oficerów w Legnicy. Naukę kontynuował w Warszawie, maturę zdawał w Turkmenii, a studiował w Gorkim i Moskwie.

„Faust”, który właśnie trafia do kin, to także laureat ubiegłorocznego Festiwalu Filmów Rosyjskich „Sputnik nad Polską”. Jak piszą krytycy to film „trudny i odrażający”, „monumentalny i budzący opór”, ale jednocześnie „perwersyjnie fascynujący”. Filmem tym rosyjski reżyser domknął swoją tetralogię historyczną o władcach, na którą złożyły się już takie obrazy, jak „Moloch" (o Hitlerze), „Cielec" (o Leninie) i „Słońce" (o cesarzu Hirohito). Co zaskakujące wszystkie te postaci sportretował nie jako trzęsących światem gigantów, lecz sfrustrowanych dziwaków – nieciekawych, zakompleksionych słabeuszy.

– Zdałem sobie sprawę, że Lenin, Hitler i Hirohito przypominają braci – mówił Sokurow w jednym z wywiadów. – Choć obrośli legendą, byli ludźmi małymi bez wyobraźni, na dodatek z silnym poczuciem klęski. Pytam więc, dlaczego te dziwne kreatury mogły zawładnąć umysłami całych narodów?

Niespodziewanie w filmie zamykającym swój artystyczny cykl reżyser - do historii dyktatorów XX wieku - dołączył bohatera literackiego. Sięgnął po mit wykreowany przez dramat Johanna Wolfganga Goethego (korzystając także z powieści Tomasza Manna „Doktor Faustus”) i zrealizował wariację na temat. Pokazał świat „pogrążony w brudzie i smrodzie, moralnym upadku i cielesnym rozkładzie”.

(żuraw)