Drukuj

Jak należy poszukiwać prawdy, jak ją powiedzieć? Twórcy legnickich „III Furii” nie silą się na opowieść, która prosto i jasno raz na zawsze wyjaśni nam sprawy z przeszłości. Wskaże czarne i białe wbijając gwóźdź do trumny niepewności. O spektaklu, który wkrótce wyruszy na festiwalowe prezentacje pisze Michał Rocznik.

Jesteśmy uwikłani. Nikt z nas nie może odciąć się grubą kreską od przeszłości. Każdy niesie nie tylko prywatny bagaż doświadczeń, ale także spuściznę rodziców i dziadków, o ile nie dalszych pokoleń. Wszystko, co uczyniono, wiąże się z tym, co staje się teraz naszym udziałem. Czy dzieci odpowiadają za grzechy rodziców? Czy rodzice odpowiadają za czyny swych dorosłych potomków? Czy Polacy są w stanie pogodzić się z upiorami przeszłości?

Twórcy podsuwają nam materiał do rozważań, wypełniony dziejami dwóch rodzin na tle historii Polski ostatniego półwiecza.

Piękna nasza Polska cała...

Taka umęczona, udręczona historią, ale bohaterska i w końcu zwycięska. Nasz ciężki los wytworzył w nas smutek narodowy wręcz uniemożliwiający spontaniczną radość. Ciąży nad nami klątwa wiecznego powstawania z popiołów. Czyżby oznaczało to, ze zabłądziliśmy w historii? Jeśli nie powiemy sobie całej prawdy prosto z serca, prosto w oczy – zawsze w końcu staniemy w tym samym punkcie z którego wyszliśmy.

Jak należy poszukiwać tej prawdy, jak ją powiedzieć? Oto cel jaki zdają się sobie wyznaczać twórcy „III Furii”. Nie silą się na opowieść, która prosto i jasno raz na zawsze wyjaśni nam sprawy z przeszłości. Wskaże czarne i białe wbijając gwóźdź do trumny niepewności.

Stosują pewien schemat: zakładamy różowe okulary i śpiewamy „gdzie są chłopcy z tamtych lat”, a teraz zdejmujemy wrzeszcząc: „w mogiłach o których zapomniał już świat” . Twórcy wabią nas i mamią obrazem dobrze nam znanym, obrazem niewinnego i bohaterskiego narodu – narodu ukrywającego ofiary przed oprawcami. Potem bezceremonialnie rzucają prosto w twarz wieść o narodzie podłym i gotowym sprzedać cudze życie za jeden płaszcz. Czyli historycznego obrazu nie można malować jednym kolorem.

Poszatkowana rzeczywistość

Fabuła spektaklu przypomina kubistyczny obraz poszatkowanej rzeczywistości. Unoszące się w niej postaci łączą w jednej scenie różne czasy [teraźniejszość i przeszłość], światy [duchów i żywych, bogów i ludzi]. Takie wymieszanie wydaje się zabiegiem całkiem udanym, ponieważ to bezład rodem z „Guerniki” Picassa. Czarna rozpacz i bezceremonialne obnażenie. Wywleka się tu flaki bohaterów i zbrodniarzy, miesza i gotuje bigos. A potem częstuje nim publiczność! Smakuje?

Ten chaos jest jednak niezbędny do otrzymania substytutu prawdy – skoro ona sama jest nieuchwytna. Rozczłonkowanie i pomieszanie wzmacniają odczucie różnorodności oraz szaleństwa w jakim pogrąża się nasze społeczeństwo. Rzeczywistość przeradza się w groteskę.

Spektakl utrzymany jest w konwencji show. Prowadzi go mitologiczny Apollo – więc jest to widowisko transcendentalne. Bogowie wyrokując w sprawach ziemskich decydują o losach dusz – a więc w sprawach niezwykle istotnych. Jego cyniczno-ironiczny ton jest konsekwencją ludzkiego postępowania. Tutaj powaga została zbezczeszczona. Ludzie odważyli się podeptać wszelkie tabu, wszelkie prawa moralne. I dlatego nie można potraktować ich poważnie.

Program kończy się koncertem życzeń wynikającym z ludzkiej bezsilności i boskiej doskonałości. Wojna się skończyła, mentalność wojenna w ludziach pozostała – nieufność, nienawiść i poczucie własnej szkody stało się karmą dla postawy negującej wszelkie pojednanie. Wobec tego faktu człowiek czuje bezsilność. Może sobie tylko pomarzyć, pożyczyć... Bogowie zaś mogą spełnić te życzenia, choćby po to, by wykazać swą wyższość i wielkoduszność.

Nawiązania do klasyki

Na narodowe odkupienie przyjdzie nam jeszcze poczekać, póki nie wyzdychają nasze wewnętrzne koszmarki – „Dzidzie” które otrzymaliśmy w spadku, przyjmując na siebie część odpowiedzialności. Ta cząstka z każdym pokoleniem maleje i kiedyś zniknie, ale nie dlatego, że wszyscy wyjadą w świat.

Wydaje mi się, że zabiegiem niezwykle trafnym są liczne nawiązania do klasyki, zręcznie osadzone  w  treści: „Pan Tadeusz” (Kochajmy się) „Dziady” (Wielka Improwizacja), współczesne piosenki, „Wesele” (obraz społeczeństwa). W ich kontekście pytania stawiane jednostkom i całemu narodowi określają problemy ponadczasowe. Przyjemności w odbiorze dostarcza także bardzo dobra, zespołowa gra aktorska, pełna energii i zaangażowania uwiarygodnia przedstawiane treści. Muzyka grana na żywo przez zespół „Moja Adrenalina” przenika wibracjami do szpiku – i to nie tylko z uwagi na monstrualne decybele.

W konsekwencji otrzymujemy widowisko porywające, wobec którego trudno pozostać obojętnym. Intelektualna gimnastyka dodatkowo pomnaża satysfakcję w odbiorze.


Punkt wyjścia


Akcja dramatu rozpoczyna się od wydania w ręce Niemców ukrywającej się na wsi w czasie II wojny światowej Polki – Markiewiczowej. Zostaje rozstrzelana, a chłopka, która ją wydała, zatrzymuje płaszcz. Kolejne sceny ukazują nam losy jej zdemoralizowanej wnuczki Danuty Mutter. Za grzechy przodków i swoje zostaje obarczona kalekim dzieckiem – potworkiem. Chce się go pozbyć, co staje się przyczyną wielu zdarzeń składających się na groteskową wizję dzisiejszej Polski. Rzeczywistość przeplatana jest obrazami z zaświatów, gdzie sądzona jest Markiewiczowa za zbrodnie popełnione przez jej syna egzekutora-sadystę działającego w strukturach Armii Krajowej.

III Furie

* Spektakl legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej w reżyserii Marcina Libera według scenariusza Magdy Fertacz, Sylwii Chutnik i Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk
* Produkcja została już nagrodzona, zwyciężając w 17. edycji Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, w kategorii: reżyseria i rola pierwszoplanowa (Joanna Gonschorek)
* Najbliższe spektakle 18 i 19 lutego o godz. 19
* 13 marca o godz. 20.20 „III Furie” pokaże na żywo (!) TVP Kultura w transmisji z festiwalu teatralnego w Katowicach

(Michał Rocznik, „Przeszłość nierozliczona”, Konkrety.pl, 15.02.2012)