Drukuj

Dwie aktorki, stowarzyszenie, artysta wideo oraz dramaturg, reżyser i przedsiębiorca teatralny w jednej osobie - oto nominowani do nagrody kulturalnej "Warto" w ostatniej z pięciu kategorii, teatralnej. Rozstrzygnięcie już dziś, 8 lutego, we wrocławskim klubie Eter. Wśród nominowanych legnicka aktorka Ewa Galusińska i Fundacja Teatr Nie-Taki. Kandydatów prezentuje Magda Piekarska.

Nominacje teatralne przyznawało jury w składzie: Krystyna Meissner, reżyserka, dyrektorka Wrocławskiego Teatru Współczesnego, Jolanta Kowalska, dziennikarka teatralna, Aleksandra Konopko, krytyk teatralny, Grzegorz Chojnowski, dziennikarz radiowy, i Magda Piekarska.

Maciej Masztalski


Rocznik 1978. Szef, mózg, dramaturg, reżyser i aktor Grupy Teatralnej, Ad Spectatores". Miał siedem lat, kiedy z rodzicami, którzy tworzyli Scenę Witkacego, trafi! do Zakopanego. Jako ośmiolatek zagrał epizod w spektaklu wg Calderona. Jako dwunastolatek miał już za sobą około pięciuset obejrzanych przedstawień. Studiował malarstwo, reżyserię i fotografię. Wybrał niezależny teatr. Ad Spectatores to po łacinie "do widza" - taki właśnie, bliski widowni, ma być teatr Masztalskiego.

Nominowany - po raz czwarty - za całokształt działań artystycznych, ze szczególnym uwzględnieniem ubiegłorocznych przedsięwzięć. Wśród nich jest "9", spektakl fenomen, którego powodzenie można porównać do działania rozpędzonej śniegowej kuli. Przedstawienie, w którym w dziewięć ofiar tajemniczego mordu wciela się za każdym razem dziewięciu widzów, Spectatorsi grali początkowo raz w tygodniu. Wkrótce trzeba było dodać kolejne terminy - teraz "Dziewiątka" jest grana trzy razy dziennie, dwa razy w tygodniu, a biletów wciąż brak.

- Maciej Masztalski nie pasuje do żadnej z kategorii wagowych, w jakich są oceniani zawodnicy na teatralnym ringu - mówi Jolanta Kowalska. - To kaskader, czyli ktoś, kto w każde działanie wkłada odrobinę szaleństwa. Szaleństwem jest tułać się z aktorami przez lata po dworcach, ruinach i piwnicach. Ba! Bycie przedsiębiorcą teatralnym w Polsce to skok głową w dół do suchego basenu. Masztalski jest ponadto niezwykle płodnym dramaturgiem, wiernym niezbyt modnej u nas poetyce surrealizmu. Wreszcie - twórcy Ad Spectatores zdarza się czasem zagrać va banque. Takim ryzykownym gestem był spektakl "9", w którym dokonał teatralnego cudu, dowodząc wbrew wszelkim teoriom, że widz, obsadzony w roli makabrycznego rekwizytu, może stać się elementem fikcji.

Marta Malikowska


Rocznik 1982. Pochodzi z Podkarpacia. Absolwentka krakowskiej PWST, od 2008 roku aktorka Wrocławskiego Teatru Współczesnego, gdzie oglądaliśmy ją m.in. w "Kasparze" w reżyserii Barbary Wysockiej, "Pułapce" w reżyserii Gabriela Gietzky'ego i "Klausie Der Grosse" Maćko Prusaka. Za filmowy debiut w filmie "Przebacz" dostała nagrodę na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, a za kreację Panny Młodej w "Weselu" w reżyserii Anny Augustynowicz na scenie Teatru Współczesnego w Szczecinie - nagrodę za najlepszą rolę żeńską w konkursie z okazji Roku Wyspiańskiego. W ubiegłym roku zagrała Helę Bertz w "Pożegnaniu jesieni" w reżyserii Piotra Siekluckiego na scenie Wrocławskiego Teatru Współczesnego i w "Judycie" w reż. Wojtka Klemma w teatrze w Szczecinie (przedstawienie można było zobaczyć w ramach Międzynarodowego Festiwalu Dialog Wrocław).

- Marta Malikowska to, w jej pokoleniu, jedna z najwyrazistszych osobowości w polskim teatrze - mówi Grzegorz Chojnowski. – Gdy jest w obsadzie, możemy być pewni, że zobaczymy na scenie postać więcej niż przekonującą. Ma charyzmę, warsztat i talent. Potrafi świetnie śpiewać, co zaprezentowała w spektaklu "Klaus der Grosse", doskonale panuje nad ciałem (widać to w "Pożegnaniu jesieni"). W "Judycie" szczecińskiego Teatru Współczesnego wygrywa ze scenicznymi partnerami bez-apelacyjnie. Czeka na nią film, gdzie powinna zrobić karierę równą karierze Romy Gąsiorowskiej, jej koleżanki z roku krakowskiej szkoły aktorskiej. A przy tym to ciągle świetna, skromna dziewczyna, pamiętająca, że pochodzi z małej podkarpackiej miejscowości.

Ewa Galusińska


Ma 33 lata. Aktorka Teatru Modrzejewskiej w Legnicy, gdzie pracuje od 2004 roku - karierę rozpoczęła w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pierwszym sukcesem była rola Desdemony w "Otellu" w reżyserii Jacka Głomba - za tę kreację Galusińska dostała nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku. Potwierdzeniem jej talentu był udział w spektaklu "Mamatango", gdzie zagrała blokersa tak przekonująco, że udało jej się zatrzeć w świadomości widza różnicę płci. Pochodzi z Gostynia w Wielkopolsce, gdzie przez lata grała nie na scenie, ale na siatkarskim parkiecie - była zawodniczką miejscowego klubu Kania. Skończyła wrocławską PWST. We Wrocławiu związała się z grupą Ad Spectatores.
Nominowana za rolę profesorowej w spektaklu "III Furie" w reżyserii Marcina Libera - wyróżnioną wcześniej Nagrodą Młodych na X Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy oraz nagrodą na XI Festiwalu Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona" w Zabrzu.

- Ewę Galusińską od zawsze pamiętam jako aktorkę nieoczywistą - mówi Jolanta Kowalska. - W jej bohaterkach, choćby najbardziej delikatnych i kruchych, zawsze tkwi jakaś siła, wewnętrzny paradoks, który nadaje jej grze zagadkowy rys. Ale bywały też role mocne, wyraziste, by nie powiedzieć - zaczepne. Kimś takim była profesorowa Markiewicz w spektaklu "III Furie", kreacja jeśli nie nawet bluźniercza, to z pewnością trudna do przełknięcia. Galusińska rozbroiła w niej heroiczny mit matki Polki, pokazując, że za tą szlachetną figurą kryje się zjednaj strony rodzaj łaskawej synekury, stworzonej kobietom przez mężczyzn w insurekcyjno-męczeńskiej wizji historii, z drugiej zaś - podejrzana instytucja wychowawcza produkująca masowo kandydatów na śmierć w służbie narodu. To rola, której nie da się po prostu przyjąć do wiadomości, trzeba ją w sobie przegryźć i oswoić.

Fundacja Teatr Nie-Taki


Katarzyna Knychalska (26), Marta Pulter-Jabłońska (27), Marzena Gabryk-Ciszak (27) i Jacek Jerczyński (29). Fundacja powstała trzy lata temu, została założona przez absolwentów i studentów filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Wszyscy wcześniej działali w ramach Studenckiego Koła Teatrologów "Dalej". Motorem ich pracy jest poszukiwanie teatru nie-takiego , jak te modne, opisywane, często z niezrozumiałych dla nas przyczyn wynoszone na piedestał". Z fundacji wyrosło pismo teatralne "Nieakt-t", platforma wymiany myśli dla młodych teatrologów - ostatni numer został poświęcony teatrowi tańca. Teatr Nie-Taki organizuje też warsztaty teatralne i krytyczne, programy edukacyjne dla młodzieży, współpracuje przy tworzeniu festiwali, seminariów i debat. To fundacja zorganizowała ubiegłoroczną, pierwszą edycję Festiwalu Teatru Niezłego w Legnicy, na który zaprosiła siedem ulubionych spektakli, m.in. "Cholonka" katowickiego teatru Korez i "Caffe Latte" Teatru Dada von Bzdulow z Gdańska. Na koncie ma też Wrocławski Festiwal Ruchu "Cyrkulacje". Planuje uruchomienie we Wrocławiu Sceny Inicjatyw Teatralnych, w ramach której młodzi artyści mogliby realizować swoje projekty.

- Kolektyw działający pod szyldem Fundacji Teatr Nie-Taki imponuje rozległością działań - komentuje Jolanta Kowalska. - Dziewczyny rozkręciły pismo, festiwal, prowadzą działalność warsztatową. Łączą teorię z praktyką, a przy tym angażują się w obronę swojej wizji teatru. Wszystko to przypomina o bardzo starej prawdzie: nie ma niewinnej refleksji o teatrze. Opisywanie go oznacza również odpowiedzialność za jego kształt.

Karol Rakowski

Artysta wideo, VJ, twórca animacji i efektów specjalnych, reżyser multimediów do spektakli teatralnych, m.in. "Według Bobczyńskiego" w reżyserii Agaty Dudy-Gracz i "...np. Majakowski" we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, koncertu galowego Przeglądu Piosenki Aktorskiej, Anioły w kolorze", "Sprawca" w Teatrze Polskim. Produkował trailery spektakli dla wrocławskich teatrów, a poza ich scenami realizował pokazy multimedialne na wrocławskiej fontannie. Odpowiadał też za prezentację wizualną związaną ze staraniami Wrocławia o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Współpracuje z wrocławskimi formacjami Miloopa, Oszibarack i Igor Boxx.

Nominowany za działalność dla teatru - dziś, kiedy scena w naturalny sposób korzysta z nowoczesnych, multimedialnych środków, które wzbogacają wizję spektaklu o dodatkowy element, na szczególną uwagę zasługuje działalność Rakowskiego, którego twórcze ingerencje charakteryzują się umiarem i wyczuciem. We współpracy z reżyserem, scenografem, kostiumologiem udaje mu się osiągnąć taki poziom porozumienia, że multimedia nie przytłaczają innych elementów strony wizualnej, ale współistnieją z nimi w prawdziwej harmonii. - Wszystkim wydarzeniom nadaje charakterystyczny rys, traktując temat każdego z nich indywidualnie - mówi Aleksandra Konopko. - Działania sceniczne otacza nowoczesnym językiem multimediów, budując nie tylko ich efektowne tło, ale także otwierając dodatkowy kontekst, uruchamiając intrygujący ciąg znaczeń. Efekty jego pracy w teatrze bywają zaskakujące, nie brakuje mu fantazji i odwagi.


(Magda Piekarska, „Warto oglądać”, Gazeta Wyborcza Wrocław, 8.02.2012)