Przedstawienie Teatru im. Modrzejewskiej z Legnicy to jeden z tych spektakli, które świadczą o wciąż silnej pozycji tego ośrodka na teatralnej mapie Polski. Sztuka sprawia wrażenie nieco powierzchownej opowieści, broni się jednak aktorskim wykonaniem oraz pomysłowym wykorzystaniem przestrzeni. O spektaklu Pawła Kamzy pokazanym na festiwalu w Zielonej Górze pisze Marta Odziomek.

„Pierwsza komunia” Teatru im. Modrzejewskiej z Legnicy to jeden z tych spektakli, które świadczą o wciąż silnej pozycji tego ośrodka na teatralnej mapie Polski. Jest to również jedna ze znamiennych dla tej sceny inscenizacji: to spektakl autorski, napisany oraz wyreżyserowany przez Pawła Kamzę, poruszający problemy Polski i Polaków na początku nowego wieku. W przypadku tego spektaklu na pierwszy plan wysuwa się kwestia wiary rodaków, ich podejście do katolicyzmu oraz próba zdefiniowania potencjalnego Polaka-katolika.

Kamza tworzy na scenie bardzo zabawny, ale i miejscami gorzki obrazek z życia pewnej małomiasteczkowej społeczności. Na scenie plejada różnorodnych postaci: ksiądz, kandydatka na prezydenta oraz jej babski sztab (wszystkie bohaterki tworzą grupę wyzwolonych, pewnych siebie feministek), masażysta (mąż kandydatki) i jego marzenia o lataniu w przestworzach z drugim z szaleńców (bratem kandydatki), Polka wracająca z norweskich saksów, młody naukowiec pod wpływem przemiany hostii postanawiający iść do zakonu, robotnik, ekolog, psychoterapeutka, katechetka.

Jedną z centralnych osobowości jest młody ksiądz, który – przygotowując się do ceremonii pierwszej komunii musi ją przesunąć z powodu pewnej epidemii. To wywołuje w mieszkańcach miasteczka niezadowolenie, próbują więc odwieść księdza od zamiaru przekładania komunii. Spektakl nie ma jednak struktury jednowątkowej, a wręcz rozchodzi się wieloma ścieżynami. Właściwie żadna z nachodzących na siebie mini-opowieści nie zostanie rozwiązana, co powoduje, że sztuka sprawia wrażenie nieco powierzchownej opowieści.

Broni się jednak przede wszystkim aktorskim wykonaniem oraz pomysłowym wykorzystaniem przestrzeni. Niewielka powierzchnia sceny z trzech stron zamknięta jest publicznością (widzowie zostali zaproszeni na scenę), ta zaś otoczona jest białymi płachtami. Środek sceny wypełnia jedynie wielka drewniana skrzynia, stanowiąca jedyny element scenografii, bardzo umiejętnie wykorzystany: jest zarówno ołtarzem, mównica, kabiną prysznicową, stołem prosektoryjnym.

Spektakl Pawła Kamzy, mimo że stara się opowiedzieć o duchowości współczesnej Polski nie ma w sobie zbyt wiele metafizyki. Większość scen zbudowanych jest na zasadzie dowcipnych dialogów i aktorskich popisów, czasem nieco przerysowanych. Wyjątek stanowi kilka scen księdza z udziałem tajemniczych, obleczonych w czerń pomocnic-anielic, które toczą z nim mini-rozprawy, wspierają go na duchu, matkują mu. Cieszy również ostatnia scena – wszyscy bohaterowie spotykają się w kościele na pierwszej komunii i każdy z nich na głos kieruje swoje prośby i wątpliwości w stronę nieba, mając nadzieję, że zostaną wysłuchane…

(Marta Odziomek, „W sieci problemów”, Dziennik Teatralny, 18.06.2011)

Od redaktora serwisu:
Opublikowany fragment jest częścią tekstu poświęconego wszystkim trzem spektaklom pokazanym w pierwszym dniu Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Pro Vinci w Zielonej Górze. Całość można przeczytać TUTAJ.