Drukuj
Jacek Głomb, dyrektor legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej, walczy o pieniądze dla Zakaczawia. Chodzi o niespełna 5 milionów złotych zaoszczędzonych na przetargach dotyczących rewitalizacji najbardziej zaniedbanej dzielnicy Legnicy. Prezydent miasta chce przeznaczyć je na remont Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej. Dyrektor uważa, że powinny pozostać w dzielnicy rozsławionej "Balladą o Zakaczawiu". Pisze Magda Piekarska.

O legnickiej złej dzielnicy zrobiło się głośno 11 lat temu, kiedy Jacek Głomb wystawił tam spektakl "Ballada o Zakaczawiu" opowiadający o jej powojennej historii widzianej przez pryzmat losów złodziejskiej szajki Benka Cygana. Pracując nad tekstem dramatu jego autorzy - Jacek Głomb, Krzysztof Kopka i Maciej Kowalewski - rozmawiali z mieszkańcami, zbierając opowieści o okolicy i lokalne legendy. Rok później powstał spektakl Teatru Telewizji pod tym samym tytułem w reżyserii Waldemara Krzystka.

- To jest dzielnica, którą Niemcy zbudowali na początku XX wieku jako osiedle robotnicze - mówi Jacek Głomb. - Zawsze była biedniejsza od innych kwartałów Legnicy - ze skromnymi mieszkaniami, wspólnymi toaletami na korytarzach. Po wojnie było jeszcze gorzej. Przenoszono tu najbiedniejszych mieszkańców, eksmitowanych z innych rejonów miasta, przymusowo osiedlano Romów. I mimo licznych deklaracji, że Zakaczawie będzie traktowane tak samo jak inne dzielnice miasta, do dziś nic się nie zmieniło.

Teatr pojawił się na Zakaczawiu razem z "Balladą...". Spektakl wystawiano w nieczynnym od dawna, należącym do PKP kinie Kolejarz. Po czterech latach scena zniknęła z dzielnicy, żeby wrócić do niej w 2007 roku spektaklem "Łemko" wystawianym w dawnym teatrze Variétés (w ubiegłym roku pokazywano tam także "Czas terroru"). - Cztery lata temu pan prezydent złożył publicznie deklarację o przekazaniu tego budynku naszemu teatrowi. Do dziś nic się w tej sprawie nie wydarzyło - mówi Jacek Głomb.

Jacek Głomb chce, żeby w Variétés, czyli dzisiejszej Scenie na Kartuskiej, znalazło się Centrum Edukacji Dzieci i Młodzieży. Budynek jest zrujnowany, na jego remont potrzeba około 2 milionów złotych. Jednak miasto zamierza sprzedać Variétés.

Głomb zaznacza, że choć walczy o dawne Variétés, to nie chce spornych 5 milionów dla siebie. Chciałby jednak - tak samo jak ksiądz Mateusz Gacek, który prowadzi na Zakaczawiu charytatywną stołówkę, romski działacz Mirosław Dymitrak i Mariusz Kudła, który prowadzi tam klub sportowy - żeby pieniądze pozostały w zaniedbanej dzielnicy. - Te pieniądze powinny zostać na Zakaczawiu - przekonują zgodnie.

Lista potrzeb jest tu długa - straszą dziurawe drogi i chodniki, dramatycznie zaniedbane podwórka. Nie ma tu placów zabaw, domu kultury czy choćby świetlicy. A jedyne instytucje - charytatywna stołówka i klub sportowy - zmagają się z brakiem pieniędzy. W ramach programu rewitalizacji odnowiono ulice Henryka Pobożnego i Bolesława Chrobrego znajdujące się na obrzeżach dzielnicy. - W tej sytuacji przekazywanie pieniędzy szkole położonej kilka kilometrów od Zakaczawia, która nie ma z dzielnicą nic wspólnego, jest po prostu nieetyczne - uważa Jacek Głomb.

Zofia Chamielec, dyrektorka wydziału rozwoju miasta legnickiego urzędu miejskiego, argumentuje, że pieniądze trafią do PWSZ z zastrzeżeniem, że po remoncie będą tam realizowane projekty społeczne m.in. dla mieszkańców Zakaczawia. - To jedyny sposób, żeby zagospodarować te środki, inaczej przepadną - przekonuje.

Tłumaczy, że ze środków na rewitalizację trzeba się rozliczyć do połowy przyszłego roku. - W tym czasie musiałby powstać projekt, powinny być przeprowadzone badania społeczne i statystyczne - wymienia. - To wszystko wymaga czasu i z Zakaczawiem moglibyśmy nie zdążyć, a PWSZ ma gotowy projekt. Nie mówiąc już o tym, że tych kilka milionów złotych nie wystarczy na żaden spójny projekt. To nie znaczy bynajmniej, że przestajemy inwestować w Zakaczawie. Program rewitalizacji będzie kontynuowany.

O tym, na co zostaną wydane pieniądze, Legniccy radni zdecydują na poniedziałkowej sesji. Już raz odrzucili wniosek prezydenta.

(Magda Piekarska, „Ballada o 5 milionach”, Gazeta Wyborcza Wrocław, 27.01.2011)