Drukuj
Legnicka Grupa Teatralna Bohema dwukrotnie wystawi w nadchodzący weekend (4-5 grudnia) na Scenie na Piekarach „Portret Doriana Graya” we własnej, uwspółcześnionej i dość swobodnej adaptacji. Powody fascynacji tytułową postacią objaśnia współautor scenariusza i reżyser przedstawienia, jeden z „ojców założycieli” Bohemy.

Co takiego ma w sobie Dorian Gray? Skąd bierze się jego czar, to subtelne podniecenie, który wywołuje samo jego pojawienie się w towarzystwie, jego aura, wreszcie – skąd wziął się sam Gray?  „Te perfekcyjnie wykrojone usta, nieziemsko długie rzęsy i szlachetny profil? Ręce o długich palcach, których dotyk jest miększy, niż wszystkie jedwabie świata? Smukłe, młodzieńcze ciało. Pełne siły i wigoru…”

Niezwykła aura powieści Wilde’a inspiruje twórców od lat. Atmosfera wyzwolenia, ekstazy tworzenia na granicy sztuki i życia na granicy śmierci. Po blisko roku pracy nad inscenizacją najbardziej obrazoburczej powieści „Króla Życia”, obserwując inspirację i jej rozwój, zmiany, które wprowadziliśmy mam czasem wrażenie, że winni jesteśmy zmienić tytuł spektaklu. Wśród wielu propozycji przelatujących przez moją głowę najbardziej odpowiednie wydają mi się „Igraszki z Diabłem”. Ale czy istotnie „duszę należy leczyć zmysłami, a zmysły duszą”? Przez blisko dwie godziny współtworzymy i przeżywamy drogę Doriana Graya na szczyt, kształtowanie się jego charakteru, ewolucję moralności, aż wreszcie upadek. Ale czy na pewno upadek?

Notę bibliograficzną na pierwszym egzemplarzu powieści, który trafił w moje ręce, rozpoczyna zdanie: „Dorian Gray nie stworzył nic; nic nie napisał, niczego nie namalował, nie wytworzył czegokolwiek poza samym sobą, bowiem jego dziełem miał być on sam”. Może to jest właśnie klucz do odkrycia tajemnicy?

Bo czym innym może być droga Doriana przez kolejne poziomy świadomości rozpoczęta, gdy pierwszy raz stanął przez Bazylim obnażony z siebie, pozując do portretu? Portretu, który staje się wkrótce jego błogosławieństwem i koszmarem. Jak wielkiej chciwości trzeba, by za tworzywo sztuki obrać własną duszę?

W toku pracy nad inscenizacją tekst rodził we mnie pytania, sen z powiek spędzały kolejne wątki powieści. Pomimo ponad stu lat od pierwszego wydania powieści narkotyk zawarty w słowach Lorda Henryka nadal uderza do głowy. Przyglądając się wielu twórcom na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, odnaleźć można w ich dziełach-biografiach echo historii Doriana Graya. Kolejni „Książęta Paradoksu” wkraczają na scenę sztuki, która staje się coraz bardziej „pop”, roszcząc sobie prawo do łamania prawa. Kolejni „Królowie Życia” zaprzedają duszę przysłowiowemu diabłu w imię… no właśnie. W imię czego? Sztuki? Piękna? Wolności? Które słowo jest w stanie najlepiej oddać przyczynę tej kuszącej, a zarazem przerażającej autodestrukcji? Gdzie jest granica?

To pytanie kolejny raz staje przede mną i przed Bohemą, domagając się odpowiedzi. W kakofonii znaczeń rodzi się kolejny nasz spektakl. Próbując sprostać wyzwaniu rzuconemu przez Wilde’a, gonimy za jego myślą przez kolejne sceny, pochłonięci czasem bardziej, niż powinno mieć to miejsce. W labiryncie moralności, w którym każda ściana może zostać przesunięta, potykamy się o biografie Jima Morrisona, Normy Jean, Eddie Sedgwick i inych nieśmiertelnych. Biografie „dzieci urojonej rewolucji”.

Wszak „nawet James Dean nie potrafił oprzeć się pokusie, by umrzeć młodo i pozostawić po sobie przystojnego trupa”.


Grzegorz Grecas, Grupa Teatralna Bohema



Od redaktora serwisu:

Premierowe przedstawienia odbyły się w miniony weekend we wrocławskim Centrum Inicjatyw Artystycznych. Legnickie spektakle na Scenie na Piekarach (ul. Izerska) w sobotę 4 grudnia o godz. 19.00 oraz w niedzielę 5 grudnia o godz. 16.00. Bilet 5 zł.

Więcej o spektaklu, którego bohaterowie przeniesieni zostali w świat drugiej połowy XX wieku i klimat artystycznego środowiska twórcy pop-artu Andy’ego Warhola, a także o twórcach przedstawienia znajdziesz TUTAJ!

Filmowy zwiastun przedstawienia jest TUTAJ!