Rewolucyjna i rewelacyjna sztuka „Czas terroru” wystawiana jest w legnickiej dzielnicy, w której dla niektórych mieszkańców czas się zatrzymał. Polecamy! Czy jednak granie spektakli na Zakaczawiu ma sens? – zastanawia się Zygmunt Mułek.

Lech Raczak jest wybitnym reżyserem, a „Czas terroru” to sztuka nadzwyczajna. Co jest takiego w teatrze Raczaka, że widz nigdy nie wychodzi z teatru obojętny? Przede wszystkim olbrzymia porcja energii. To, co się dzieje na scenie, nie pozwala choćby na chwilę odpoczynku. „Czas terroru” to sztuka trudna, zagrana z pasją. Niesamowity ruch na scenie. Czasami wymagający od aktorów umiejętności baletowych, gimnastycznych.

Spektakl powstał na podstawie powieści Stefana Żeromskiego „Róża” (autor określił swoje dzieło jako „dramat niesceniczny” – przyp. red. serwisu). To książka o rewolucjonistach walczących o odzyskanie niepodległości. Przypomina powstanie z 1905 r. Dzisiaj takich bojowników nazywa się terrorystami.

Napady, podkładanie bomb, zabójstwa. Koszmar więzienia. I na koniec zapadająca w pamięć niesamowita scena z czerwonym materiałem wyrzucanym z wentylatora. Wrażenie robi surowa scenografia, aktorzy grają w drucianej klatce, jak w więzieniu. Wyglądają jak upiory w szarych ubraniach. Toczą spory o Polskę, jakże podobne do dzisiejszych. Skąd my to znamy. Paradoks, że o kraj spierają się konfidenci.

Lech Raczak przedstawił kolejną sztukę rewolucyjną. Jego poprzednia „Marat-Sade” była równie plastyczna i rewelacyjnie zagrana. Tyle tylko, że w głównym gmachu teatru. Nie trudno „Czas terroru” skojarzyć z „Dziadami”, wystawionymi na Piekarach. Słusznie recenzenci zauważają, że „Czas terroru” to w pewnym sensie kontynuacja „Dziadów”.

Spektakl grany jest na Zakaczawiu, w dawnym przedwojennym kabarecie. W tej dzielnicy jakby czas się zatrzymał. Mieszkańcy wysiadują na brudnych, zakurzonych podwórzach. Nikt nie kryje się, pociągając wino czy piwo z butelki. To się dzieje właśnie wokół teatru. Młodzi ludzie wałęsają się bez celu. Jedni szukają zaczepki, inni okazji do wypicia.

Na tę rewelacyjną sztukę w piątkowy wieczór przyszło kilkadziesiąt osób. Było sporo wolnych miejsc. Czy granie spektakli na Zakaczawiu ma sens? – Ta sala ma swój urok – mówi Janina Wiśniewska. – Ale trochę się boję, że jak zaparkuję tutaj samochód, to ktoś wybije mi szybę.

Może to obawy na wyrost, ale ta dzielnica niestety ma taką reputację. Dyrektor teatru Jacek Głomb wymyślił, by w budynku powstało centrum kulturalno-edukacyjne. Na razie to tylko plany.

(Zygmunt Mułek, „Terror na Zakaczawiu”, Panorama Legnicka, 11.05.2010)