Nowy Świat to nazwa ulicy i adres zespołu zrujnowanych budynków należących do legnickiego teatru. To miejsce ze stuletnią historią współczesnym jest znane jako były Wojewódzki Dom Kultury, a później teatralna scena dla „Zony”, „Hamleta”, „Otella” i spektakli festiwalu Miasto. Czy będzie bazą dla międzynarodowych spotkań młodzieży? Tego chcą twórcy Ośrodka Nowy  Świat w Legnicy.

Pomysł podyktowała Legnica i jej historia. Miasto o międzynarodowej, wieloetnicznej historii, które przechodziło z rak do rąk. Zanim stało się polskim było najpierw śląskie, niemieckie, potem rosyjskie. Przesiedlani byli tu Ukraińcy i Łemkowie. Przybywali tu Żydzi, Grecy, Cyganie i Macedończycy, ludzie z centralnej Polski i zza Buga. Wszyscy mieli swoje polityczne, bądź życiowe powody. Każda z tych narodowości coś zmieniła, budowała swoją Legnicę - tak dosłownie, materialnie, jak i metaforycznie, tworząc wielką historię miasta, na którą składają się mniejsze, ale osobiste i prawdziwe historie jego mieszkańców .

- Wiele lat szukaliśmy pomysłu na to miejsce. Był czas, że chcieliśmy je sprzedać. Po namyśle zrezygnowaliśmy uznając pomysł za mało elegancki wobec jego historii. Nie chcemy jednak zaczynać od prac budowlanych, od remontu, na który nie mamy potrzebnych milionów złotych. Zaczniemy od idei i konkretnych działań społeczno-artystycznych: eventów i happeningów, by wzbudzić zainteresowanie projektem. Jeśli się powiedzie, łatwiej nam będzie ubiegać się o spore pieniądze na remont – objaśniał pomysłodawca Ośrodka Nowy Świat, dyrektor legnickiego teatru Jacek Głomb na środowym (10 marca) spotkaniu z dziennikarzami.

- Moją rolą jest poszukiwanie nowego mitu dla tego miejsca i znalezienie powodu, by stało się miejscem spotkań. Już zaczęliśmy. Na warsztatach w V LO w Legnicy z pierwszymi i drugimi klasami rysowaliśmy mapy miasta: indywidualne, osobiste, niekartograficzne. Każdy rysował swoją Legnicę, a w niej ważne miejsca, codzienną drogę, miejsca spotkań, punkty orientacyjne, symbole kojarzone danymi punktami. Potem spacerowaliśmy po mieście. Autorzy byli przewodnikami po swoim świecie, wyjaśniali i  opowiadali, snuli swoje opowieści legnickie. Tworzyliśmy mentalną mapę miasta – jak się je pamięta, jak się czuje, jak się o nim opowiada. Mamy zdjęcia i nagrania. Powstaną rysunki. Ale to jest początek. Już w maju młodzi ludzie z Niemiec, Włoch i Polski  spędzą siedem dni na tworzeniu wspólnego mitu czerpiąc z mitologii germańskiej, słowiańskiej i romańskiej. Ośrodek Nowy Świat ma stać się szansą i prowokacją dla takich spotkań – mówiła Magda Pietrewicz, kreatorka i koordynator projektu.

Pomysł zyskał życzliwość i wsparcie byłej legniczanki, wybitnej krytyk i kurator sztuki, wieloletniej dyrektorki warszawskiej Zachęty, Andy Rottenberg, która także uczestniczyła w inauguracyjnym spotkaniu z dziennikarzami.

- Chodzi o to, by Polska zobaczyła Legnicę, której kompletnie nie zna poza stereotypem: teatr Głomba, miedź i filmowa Mała Moskwa. I nic więcej! A warto to zmienić, bo najcenniejsza w tym mieście jest jego kulturowa otwartość, jako pochodna wielonarodowej i skomplikowanej historii. Gdy się mieszka w Legnicy można tego nie zauważać, ale to naprawdę sytuacja w Polsce wyjątkowa. Gromadzenie wokół tego pomysłu zwolenników z zewnątrz, takich co patrzą na to miasto z Warszawy, jest bardzo ważne. Tak jak tworzenie fermentu i chaosu, bo to bardzo twórcze. Bo sam cel nie jest tak ważny, jak droga, po której się idzie… mówiła Anda Rottenberg.

Pomysły na Nowy Świat sięgają już września tego roku i akcji związanej z wywołującym skrajne emocje pomnikiem na Placu Słowiańskim. Dla jednych Pomnik Wdzięczności (Braterstwa Broni, Przyjaźni) to symbol sowieckiego zniewolenia Polski i wspomnienie o stacjonujących w Legnicy wojskach radzieckich. Dla innych, to wspomnienie żołnierskiego wysiłku Polaków i Rosjan, którzy niemieckie Liegnitz przeistoczyli w polską Legnicę. Kłócą się o pomnik politycy, ale dla większości mieszkańców jest to już miejsce emocjonalnie obojętne, a dla najmłodszych - to tylko malowniczy tor przeszkód i rywalizacji skaterów i rolkarzy.

- Na tym właśnie chcemy się skupić. Planujemy spotkanie, w którym wezmą udział młodzi ludzie z byłych krajów ZSSR (głównie z Moskwy i Rygi) i Polski. W ciągu dziesięciu dni stworzymy przedstawienie bazując na legnickich historiach polsko – rosyjskich, które przedstawimy  za pomocą tańca (break dance, balet, taniec współczesny), muzyki  (hip–hop i rosyjski chór) i gry aktorskiej. Najważniejszymi osobami będą jednak stali bywalcy placu czyli skaterzy i rolkarze. Chcemy bowiem pokazać dzisiejszy Plac Słowiański, ludzi z Placu i ich problemy. Na przykład problem z miejscem, bo jak sami mówią „plac niedługo zabiorą i nie będzie gdzie w Legnicy jeździć” – objaśnia i zapowiada Magda Pietrewicz.

- To faktycznie dziwne miejsce, które ewidentnie straciło już swój ideologiczny kontekst i stało się trwałym symbolem miasta. Oderwanym od historii – zauważył Jacek Głomb. – Ten pomnik jest widomym znakiem przeszłości. Nie należy go burzyć, bo zapomnimy o powodach, dla którego go postawiono. A taki brak pamięci jest niebezpieczny dla narodów. Niech zatem stoi i będzie przestrogą! – dodała Anda Rottenberg.

Grzegorz Żurawiński



Teatr na Nowym Świecie


Należący do Teatru Modrzejewskiej zespół budynków przy ul. Nowy Świat w Legnicy to głównie przeszło stuletnia  kamienica, która ma za sobą karierę lokalu restauracyjnego dla nazistowskich urzędników, siedziby Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów (z prężnie działającym amatorskim teatrem im. Gersona Dua), by stać się miejscem meczów bokserskich, a w końcu peerelowskim Wojewódzkim Domem Kultury, a nawet - w pierwszych latach ustrojowej transformacji – miejscem dzikiej giełdy pirackich kaset magnetowidowych. Współcześnie zaś – jako ruina – to przestrzeń legnickiego teatru: „Hamleta, księcia Danii” Jacka Głomba, inspirowanej Stalkerem Andrieja Tarkowskiego „Zony” Lecha Raczaka  i premiery „Otella” Krzysztofa Kopki i Jacka Głomba. To także scena dwóch edycji legnickiego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Miasto”. W 2007 roku gruziński Teatraluri Sardapi wystawił tu „Przemianę” Franza Kafki, a dwa lata później turecki Hayal Sahnesi pokazał „Kochającą Harem”. Stuletnia kamienica, zgrzebna od zewnątrz, mocno zrujnowana wewnątrz, zachowała jednak nadal swój teatralno-kinowy układ sali (balkon, scena, widownia).