Ponad półtora tysiąca razy woził młodzieżowe grupy do legnickiego teatru. I chociaż 66. letni Ludwik Gadzicki z Lubina od dwóch lat jest już nauczycielskim emerytem, to nadal oddaje się swojej największej pasji. Opowiedział o tym dziś (we wtorek 9 marca) na spotkaniu w legnickiej bibliotece.

- Od ponad 30 lat mieszkam w Lubinie, ale to Legnica jest moim drugim domem. Wszystko przez moją nieustającą miłość do legnickiego teatru – mówił podczas spotkania z legnickimi seniorami w filii Legnickiej Biblioteki Publicznej emerytowany polonista lubińskiego Zespołu Szkół Górniczych.

Nikt nie potrafi zliczyć, ile razy Gadzicki zasiadał na widowni legnickiego (chociaż nie tylko) teatru. On sam szczegółowe notatki przestał prowadzić już w 1996 roku, gdy odnotował tysięczny pobyt w teatrze z grupą swoich szkolnych podopiecznych. Statystyki indywidualnych wizyt na legnickiej widowni nigdy nie prowadził. Pewne jest tylko, że zaczął od samego początku, od pierwszej premiery nowo powołanej polskiej sceny dramatycznej – od "Lata w Nohant" w listopadzie 1977 roku.

- Gdyby teraz ktoś wpadł na pomysł, by zlikwidować teatr w Legnicy, to chyba popełniłbym harakiri. Nie wiem bowiem, po co miałbym dłużej żyć. Tym bardziej, że teraz, gdy dopadła mnie starość i emerytura, to już nic nie sprawia mi większej radości i satysfakcji, niż spotkania w teatrze z moimi byłymi uczniami, których zarażałem miłością do teatru. Często wożąc ich na przedstawienia wbrew ich woli. Dziś słyszę podziękowania, a to przyjemne uczucie dla starego belfra – zwierzał się Gadzicki.

- Człowiek w teatrze, tak jak w życiu, może się zagubić, ale może się także odnaleźć. Byłbym o połowę uboższy, gdyby nie teatr. Gdybym nie mógł w nim bywać, podglądać, rozmawiać i pisać o nim. Zawsze powtarzałem swoim uczniom, by się go nie bali. Tak, jak nie wolno się bać prawdy, o której teatr opowiada. Zwłaszcza taki, jak teatr w Legnicy – przekonywał.

Ludwik Gadzicki, niedoszły zakonnik, polonista po krakowskim Uniwersytecie Jagiellońskim, charyzmatyczny pedagog z górniczego Lubina, niekwestionowany największy przyjaciel i najwierniejszy widz legnickiej sceny, jest także poetą, autorem tomików wierszy. Ten poświęcony swojej miłości do legnickiego teatru odczytał uczestnikom bibliotecznego spotkania („Teatr moją ojczyzną”): „(…) W moim teatrze, jest miejsce dla królów, pijaków, meneli, świętych. W moim teatrze, ściany słuchają spowiedzi nawiedzonych, odepchniętych, poszarpanych (…)”.

(żuraw)