„Opowieść syberyjska” to spektakl – rozmyślanie o wzajemnych podświadomych stereotypach, o polskich fobiach, które czas leczyć. Jest w tym racja – wzajemnych klisz jest aż nadto. Na przykład część widzów po obejrzeniu „Opowieści” uznała spektakl za obraźliwy dla strony rosyjskiej. Pisze Dymitr  Karasijer.


Coś w rodzaju motta:

„- I gdzież ono jest to miejsce? Na tym polega problem, że nigdzie. Nie można powiedzieć, że ono gdzieś się znajduje w sensie geograficznym. Wewnętrzna Mongolia nosi taką nazwę nie dlatego, że jest wewnątrz Mongolii. Jest we wnętrzu tego, kto widzi pustkę... I w gruncie rzeczy żadna z niej Mongolia, tak się tylko mówi...A jak można zobaczyć pustkę? Niech pan zobaczy samego siebie – powiedział baron” (Wiktor Pielewin, Złoty palec Buddy).


Tradycyjny początek „od pieca”

Istnieje taki kraj – Polska. A na jego południowym zachodzie jest sobie miasto, miasteczko Legnica, w którym mieszka i przemieszkuje 105 tysięcy Legniczan. Miasto jest znane z licznych zabytków z XIII i XVII wieku, wydobycia miedzi, produkcji pianin i fortepianów...  A, jeszcze jedno: w tym mieście jest teatr.

Do tematu

3 października na scenie tobolskiego teatru dramatycznego im. P. P. Jerszowa zespół legnicki pokazał spektakl „Opowieść syberyjska”. Swoje teatralne poznawanie Rosji Polacy zaczęli od Tiumenia i Szadrinska. Potem – nasze miasto i kolejno: Iszym, Irbit, Tomsk, Nowosybirsk, Moskwa i Włodzimierz. Wybór pierwszych siedmiu przystanków podróży nie jest przypadkowy – każde z tych miast jest związane z historią zesłań Polaków na Syberię.

W dzisiejszej Polsce zauralskie przypadki jej synów odbierane są przede wszystkim „martyrologicznie”, a obraz Rosji dla wielu pań i panów do dziś związany jest z takimi pojęciami jak „więzienie narodów” (wiek XIX) i „kaci z Katynia” (wiek XX)... W jakim więc celu napisał swoją sybirską sztukę Krzysztof Kopka? Dlaczego wystawił ją Jacek Głomb? Czyż nie po to aby „ustanowić historyczną sprawiedliwość” – ale z drugiej strony, czy nie wiemy dobrze, iż sprawiedliwości owej nie ma ani na tej ziemi, ani nawet „tam wyżej”...

Myślę, że pracowali aby dotrzeć do sprawiedliwości wewnętrznej, podobnej tej „wewnętrznej Mongolii” barona Ungerna (patrz: motto). I w efekcie wymyślili sobie Polacy z teatru legnickiego taką „wewnętrzną Syberię”, zapakowali ją do walizek i ruszyli w podróż po Syberii realnej.

Spektakl

Trójka odważnych polskich turystów zstąpiła na syberyjską ziemię. Przy czym – zstąpiła w pełnym tego słowa znaczeniu, powierzchnia sceny była przykryta warstwą tobolskiej (tak jak wcześniej – tiumenskiej i szadrinskiej) ziemi. Ania szuka na Syberii kandydata na męża, Migurski i Kołpakowski poszukują mogił, lub innych świadectw przebywania na tej (naszej) ziemi swoich przodków... Cała trójka przez cały czas się kłóci – to dumni Polacy.

Paralelnie z fabułą nam współczesną na scenie rozgrywają się epizody z roku 1849. Zesłani Polacy prowadzą na Syberii swoje nieproste życie, modlą się do swego Boga, kochają swoje kobiety, czytają swoje książki... I także, kłócą się regularnie – mówiłem przecież, że to okropnie dumny naród.

Współczesną część fabuły widzowi odbierać jest łatwiej. Jest bardziej dynamiczna, zrozumiała i weselsza. I nawet pojawienie się „bułhakowowskich” Margarity i Behemota w grupie z podejrzanym grafem Szeremietiewem nie jest dla zachwyconego tobolskiego widza problemem. „Zwyczajna fantasmagoria” - komentuje wypadki na scenie jakaś dziewczyna z XIV rzędu.

Inna sprawa – cierpienia XIX – wieczne. Jest tam i miłość, i śmierć, i zdrada. Tam zmarłe w połogu dzieci „wsadzają” do słojów z formaliną, żeby nie leżały w przeklętej ziemi sybirskiej... Tam jest ten osławiony „ruski duch” i pachnie tą samą Rusią, którą troskliwe polskie mamy straszą swe nieposłuszne dzieci. I patrzeć na to jest... niezbyt przyjemnie. Nie, nie dlatego, że „w oczy kole”, ale przecież wiemy, że polscy zesłańcy, że bardzo wielu spośród nich całkiem nieźle urządziło się w naszej Syberii – mateczce. I majątki zgromadzili niemałe, i kariery polityczne robili takie, że w pierwszej Rzeczpospolitej marzyć nawet o nich nie śmieli.

Ale co tam pieniądze, co tam kariera... My bez wątpienia nie jesteśmy w stanie pojąć goryczy zesłania do obcego kraju. I naszych przodków – pradziadów bywało gnano etapami w dół Obu czy Kołymy ale to były przecież NASZE rzeki. I nie przypadkiem mówi się w pieśni: „A cóż Sybir? Sybiru się nie lękam. Sybir to przecież także – ruskaja ziemia”.

Zaś spektakl... Spektakl trwa. Polacy „historyczni” wzniecają powstanie i giną – kładą się w tę właśnie sybirską, ruską, ziemię... Polacy współcześni przeżywają szereg niewiarygodnych przygód i wychodzą z nich obronną ręką. W finale piją na umór wraz ze swymi zaciętymi rosyjskimi przyjaciółmi i śpiewają: „Gdzie jest twych siedemnaście lat – na Wielkim karetnym”. I tylko Czarna Wodowa...

O Czarnej Wdowie


Jest taka postać w spektaklu Jacka Głomba. Mówi we wszystkich językach. Ale rozmawia nie z bohaterami spektaklu ale z... ziemią, opłakuje wszystkich, którzy zostali w niej pochowani... Wszystkich: Polaków, Francuzów, Niemców, Rosjan. Nie ma dla niej Żyda, ani Greka – wszyscy jesteśmy równi wobec Czarnej Wdowy.

I kiedy pijani polscy turyści bratają się z rosyjskimi kryminalistami, kiedy widz wybucha śmiechem po wspaniałym toaście – monologu Margarity, przez proscenium przechodzi Ona... Ani widz jej nie zauważa, ani bohaterowie sztuki jej nie widzą, ale ona jest tu... Ona jest WCI¡Ż wśród nas.

O najważniejszym


Zwracając się do publiczności tobolskiej w słowie przed spektaklem, kierownik teatru im. Heleny Modrzejewskiej powiedział: - Tobolsk jest dla nas, Polaków, legendą. Niekiedy legendą straszną, niekiedy wspaniałą. Nie przypadkiem przebyliśmy 4000 kilometrów po to, żebyście zobaczyli nasz spektakl. Wasze miasto jest dla nas bardzo ważne, jest bardzo ważne dla naszego rozumienia Syberii, Rosji.

Pan Jacek mówił, że „Opowieść syberyjska” to spektakl – rozmyślanie o wzajemnych podświadomych stereotypach, o polskich fobiach, które czas leczyć. Jest w tym racja – wzajemnych klisz jest aż nadto. Na przykład część widzów po obejrzeniu „Opowieści” uznała spektakl za obraźliwy dla strony rosyjskiej. „Czy Rosjanie to tylko chuligani i alkoholicy? A jak pokazano Syberię – tylko błoto i ciemnota.”

Zaś autor sztuki Krzysztof Kopka odpowiadając na pytanie jak odebrany został spektakl w Polsce mówił, iż wielu zarzucało jego twórcom... antypolskie nastawienie. I dodał: - Historia wzajemnych relacji Polski i Rosji jest złożona i czasem – okrutna. Powinniśmy ją przyjąć jaką była i zacząć ze sobą rozmawiać. mam nadzieję, że nasz spektakl stanie się głosem w tej rozmowie.

P.S. Jest więc w Polsce miasto Legnica, a w mieście tym jest teatr. Teatr, który wymyślił swoją Syberię – wewnętrzną. Zaś wewnętrzna Syberia to jest takie miejsce... Nie można o nim powiedzieć, że leży gdzieś w sensie geograficznym. Ona jest we wnętrzu tego, kto widzi...

(Dymitr  Karasijer, „Vnutrennaja Sibir”, Tobolska Prawda)