Konkrety.pl: Bartosz Bulanda - sylwetka debiutanta
- Szczegóły
Skończył prawo, jest animatorem kultury i aktorem. Jeździ konno, żegluje, gra na kilku instrumentach muzycznych. Bartosz Bulanda to człowiek wielu pasji. Jedną z nich jest aktorstwo, do którego – jak mówi – musiał dojrzeć.
Teatr w Legnicy był jednym z wielu, do których rozesłał swoje CV. Na początku wszyscy myśleli, że jest skoligacony z Małgorzatą Bulandą, legnicką kostiumolog i życiową partnerką dyrektora Jacka Głomba. – Szukając pracy, często musiałem odpowiadać na pytanie, czy z Gosią jesteśmy rodziną – śmieje się Bartosz. – Teraz dla hecy twierdzę, że jest moją mamą. Z Małgorzatą Bulandą nie łączą go żadne związki rodzinne, chociaż oboje pochodzą z okolic Nowego Sącza.
Bartosz przez długi czas nie podejrzewał nawet, że kiedyś będzie aktorem. – Po ogólniaku poszedłem na prawo. Wybór był dosyć przypadkowy, po prostu nie chciałem tracić kontaktu z moją paczką – opowiada Bartosz. – Po dwóch latach wiedziałem już, że prawo nie jest dla mnie. Bardziej od praktycznych umiejętności interesowała mnie teoria, mógłbym zostać na uczelni i uczyć, ale w tym czasie robiłem już inne rzeczy.
– Szukałem miejsca dla siebie, ale nie marzyłem o aktorstwie. Nigdy nie grałem po kątach, udając Jamesa Bonda. Jednak zawsze lubiłem ludzi, byłem towarzyski i chyba to zdecydowało, że gram – dodaje.
W czasie studiów we Wrocławiu zainteresował się animacją kultury. Był uczestnikiem projektu pn. Badawczy Teatr Miejski. Realizował go Ben Spatz przy Ośrodku Badań Twórczości Jerzego Grotowskiego. – Pamiętam, że spóźniłem się na casting, była niedziela. Ben zabrał nas do miasta i kazał wykonywać przeróżne aktorskie zadania. Później się okazało, że cały projekt to wielki eksperyment, dzięki któremu „wkręciłem się” w aktorstwo – opowiada Bulanda. – Z Benem robiliśmy różne rzeczy: wspinaliśmy się na ściany Galerii Dominikańskiej, śpiewaliśmy na przystankach tramwajowych... W zwyczajnych sytuacjach robiliśmy rzeczy niezwykłe.
Dzięki tym doświadczeniom zdecydował się spróbować swoich sił w krakowskiej PWST. – Najpierw myślałem o reżyserii, ale szybko stwierdziłem, że nie wiem, jak przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej. Z aktorstwem było łatwiej – mówi Bartosz. – Zdawałem do Wrocławia i Krakowa.
Na spektakl dyplomowy Bartosz zaprosił Jacka Głomba. Dyrektor zaproszenie przyjął i zdecydował się zaangażować świeżo upieczonego aktora. Bartosz Bulanda zadebiutował na legnickiej scenie we wrześniu 2009 roku. Jego współpraca z Jackiem Głombem zaczęła się od „Palę Rosję! – opowieści syberyjskiej” i teatralnej podróży na Syberię.
– Interesowały mnie różne teatry, ale ten na pewno jest z nich najciekawszy – zaznacza Bartosz Bulanda. – Dyrektor chętnie eksperymentuje, chociaż zawsze ma własną wizję tego, co robi. To bardzo silna osobowość, lubi konkret, ale zostawia też miejsce na to, żeby się uczyć, szukać siebie.
O sobie Bartosz mówi, że cały czas kombinuje i szuka nowych możliwości, bo „odgrzewanie kotletów” będzie oznaczało, że nic mu się nie chce. – Najbardziej niebezpieczne są te momenty, w których czuję, że jestem dobry – wyznaje aktor. – Nauczyłem się już, że na scenie warto ryzykować. Rozwalać to, co jest dobre.
Teraz Bartosz gra kilka zastępstw, m.in. w „Fotografiach” Pawła Kamzy, i przygotowuje niewielką rolę księdza w „Pracypospolitej” (premiera 23 stycznia). – Chcę grać jak najwięcej, inwestować w siebie – mówi aktor. – Nie zniechęcają mnie epizody. W nich jest miejsce na wyobraźnię, temperament, charakter. To, jak zagram, nie zależy od wielkości roli, ale od moich zasobów.
(Katarzyna Gudzyk, „Nie udawał Jamesa Bonda”, Konkrety.pl, 13.01.2009)