Drukuj
Siedem światowych prapremier, goście  z Francji, Hiszpanii, Turcji, Łotwy, Węgier i Czech  ponad 2 tysiące widzów na spektaklach, wystawy, koncerty i mnóstwo wspaniałych wrażeń – to już za nami. W Legnicy zakończył się 2. Międzynarodowy Festiwal Teatralny „Miasto”. Podsumowuje Agnieszka Grzegorzewska.

Najistotniejsze w idei festiwalu są przestrzenie, w których grupy teatralne prezentują swoje spektakle. Stanowią malownicze tło i część przedstawienia, ale to nie wszystko. Potrzebne są konkretne decyzje w sprawie ich zagospodarowania, a tymczasem urzędnicy zwlekają z ich podjęciem.

- Te obiekty nie mogą czekać, wymagają natychmiastowej pomocy – mówi Jacek Głomb, dyrektor festiwalu. Pokazanie ich miastu, a także gościom, ma być zwróceniem na nie uwagi, aby mogły zostać wreszcie zagospodarowane.

- W Poznaniu bardzo cierpimy, kiedy takie budynki nie są oddawane do użytku – komentuje Piotr Tetlak, scenograf i współautor projektu „Sonata legnicka” przedstawianego w dawnej Fabryce Fortepianów i Pianin.

Jacek Głomb ma już pomysły na zagospodarowanie miejsc festiwalowych: w sali byłego WDK przy ul. Nowy Świat, mógłby powstać ośrodek spotkań młodzieży wszystkich narodów mieszkających kiedyś w Legnicy połączony z hostelem. Młodzież z Niemiec, Rosji, Ukrainy, Łemkowie, Żydzi mogliby razem m.in. uczestniczyć w warsztatach, tworzyć widowiska sceniczne. Pomysł ma wsparcie marszałka województwa, co pozwoli na uzyskanie środków unijnych na remont budynku.

Scena na Kartuskiej, na której był wystawiany „Łemko” mogłaby zamienić się w centrum edukacji dla dzieci i młodzieży z Zakaczawia. O przeznaczeniu innych miejsc, np. Teatru Letniego w parku miejskim, zdaniem dyrektora festiwalu, powinni decydować mieszkańcy Legnicy.

Spektakle prezentowane podczas tegorocznej edycji imprezy operowały środkami wyrazu obejmującymi zarówno taniec, instalacje, videoarty czy maszynerię rodem z teatru ulicznego. Szczególny rodzaj gry z widzem zaproponował czeski Divadelni Soubor SKUTR, który w byłym Klubie Garnizonowym nawiązał do dawnej wojskowej kultury i PRL-owskiej stylistyki.

- Moim zdaniem najlepiej w formułę festiwalu wpisał się czeski projekt, zrealizowany z myślą o miejscu, w którym dzieje się spektakl. Widziałam go dwa razy i ujęło mnie to, że artyści podjęli wyzwanie gry z publicznością – mówi dr Magdalena Gołaczyńska z Zakładu Teorii Kultury i Sztuk Widowiskowych UWr.

Beste Gürsu, która przyjechała z tureckim teatrem, przyznała, że choć nie zna ani polskiego ani rosyjskiego, to „Palę Rosję!” pod względem artystycznym zrobiło na niej bardzo dobre wrażenie.

Skrajne uczucia budził występ francuskiej grupy Le Petit Théâtre Dakôté i ich „Pieśni świata” opartej na „Przemianach” Owidiusza, które potraktowali ze specyficznym poczuciem humoru, dodając sporo mocnego rockowego grania. Dało to całość niezupełnie teatralną, raczej parodystyczną.

Asia, studentka z Legnicy, mówi, że spośród wszystkich spektakli najbardziej przypadła jej do gustu „Męska sprawa” Teâtris United Intimacy z Łotwy. - To po prostu bardzo dobrze opowiedziana historia o tym, co się dzieje między ludźmi – podsumowuje. Jej drugim faworytem był „Kochająca Hürrem” Hayal  Sahnesi. Widowiskowe przedstawienie baletowe w baśniowej konwencji, okraszone przejmującą muzyką. Opowieść o ukraińskiej brance na dworze sułtana Sulejmana rozgrywała się w przestrzeni dawnego WDK.

Jak mówi reżyser, Kamal Basar, odkąd zobaczył to miejsce, wiedział, że chce właśnie tu wystawić sztukę. Wiedział też, że to będzie tragiczna opowieść. - Znam historię tego miasta, tego budynku i odczuwam ból, który w niej jest. Myślę, że rolą twórcy jest właśnie nazywanie tego cierpienia, które widzi w innych – opowiada Kamal Basar.

Kończący festiwal koncert „Nasza muzyka” Łukasza Matuszyka z przyjaciółmi prezentował utwory począwszy od „Złego” z 1996 roku i dawał dowód na to, że muzyka w legnickich spektaklach jest wartością samą w sobie.

Na konferencji podsumowującej festiwal, Jacek Głomb zapewnił, że organizatorzy postarają się zrobić wszystko, żeby sprawdzać decyzje prezydenta Legnicy w sprawie miejsc, które wymagają ocalenia. - Jeśli będziemy się bawić, tańczyć, a ruiny wokół nas będą się rozsypywać, to będzie to hipokryzja – mówi dyrektor. Festiwal „Miasto” dał nam z siebie wszystko, co najlepsze. Teraz pozostaje pytanie, co my damy z siebie miastu?

(Agnieszka Grzegorzewska, „Taniec w ruinach?”, Gazeta Piastowska, www.e-piastowska.pl, 23.09.2009)