„Puszka Pani Dory”. Festiwalowy prolog na podwórku
- Szczegóły
W gruncie rzeczy ta opowieść jest bardzo prosta. Oto na jednym z legnickich podwórek, gdzie bawią się dzieci i przekrzykują wieszające na balkonach pranie sąsiadki, zostaje wygrzebana stara puszka po herbacie. Puszka, w której przed wieloma laty pani Dora – jedna z mieszkanek kamienicy - pochowała swoje „skarby”. Stary widelec, szkiełko i inne wydawało by się nieważne drobiazgi natychmiast przywołują wspomnienia. O koleżankach z dzieciństwa, pierwszej miłości, pierwszym rozczarowaniu, pierwszej tragedii i ludziach, których dawno już nie ma.
Przed laty na podwórku tym, podobnie jak w całej Legnicy, towarzystwo było międzynarodowe. Obok Polaków mieszkał tam Żyd, Ukrainiec, Rosjanka i Romowie. Ludzie ci na skutek większych dziejowych zawieruch, dawno zniknęli z krajobrazu miasta i ożyli na moment tylko dzięki puszcze pani Dory. Ten zabieg sprawia, że podwórko staje symbolem całej Legnicy – miasta, gdzie na każdym kroku widać ślady dawnych mieszkańców.
Autorzy „Puszki pani Dory” zafundowali widzom spektakl, który rozgrywa się w dwóch przestrzeniach. Współczesne sceny z życia podwórka przeplatają się z prezentowanymi na ekranie obrazami z przeszłości, która „wyskoczyła” ze znalezionej puszki po herbacie. Zadbali też to realizm. Obok bardzo młodych aktorów z Klubu Gońca Teatralnego i Szkoły Czarodziejów Wyobraźni, na scenie pojawia się nobliwy Jurgen Gretschel – przedstawiciel mieszkających w Legnicy Niemców, a zainscenizowany podczas spektaklu pożar zgasili prawdziwi strażacy (scena, kiedy na podwórko, na sygnałach wjeżdża wóz strażaki najbardziej zaskoczyła widzów).
Artur Guzicki