Gazeta Legnicka: teatr dla legnickiego Zakaczawia
- Szczegóły
Przez wiele lat budynek ten tętnił życiem. Przed wojną był siedzibą teatru Varietes, który pełnił rolę Volkhaus, czyli domu ludowego. W niemieckich czasach każde szanujące się miasto miało kilka takich przybytków. Nie inaczej było w Legnicy.
Po wojnie na Kartuskiej również sporo się działo. Działała tam scena - Gloria. Poza występami artystycznymi organizowane były tam potańcówki i zabawy sylwestrowe. Gloria konkurowała z bardziej znanym legniczanom - kinem Kolejarz. W niej również organizowano walki bokserskie.
W latach 60-tych Gloria zaczęła umierać. Władze miasta ją zamknęły. Nastąpiła era magazynów, które urządzały sobie tam kolejne firmy. Ostatnim komercyjnym gospodarzem była firma Spiż. Ta jednak splajtowała a dla budynku przy Kartuskiej zaczęły się czarne lata. Za to złote czasy dla szabrowników i wandali. Dziś jest to zwykła rudera, do której strach wejść.
Varietes odkurzone przez Łemko
Nikt by dziś o niej poza mieszkańcami Zakaczawia nie pamiętał, gdyby nie legnicki teatr a właściwie to jego dyrektor Jacek Głomb. Szef legnickiej sceny wpadł na pomysł zorganizowania festiwalu „Miasto”. Dwa lata temu teatry z całego świata swoje sztuki wystawiały w „przestrzeni pozateatralnej”, czy jak kto woli starych, zapuszczonych obiektach.
- Szukając takich miejsc zupełnie przypadkowo odkryliśmy przedwojenny teatr Varietes. Od razu pomyślałem, że festiwal będzie świetną okazję do ożywienia tego miejsca – wspomina Jacek Głomb.
Jego teatr w ramach festiwalu wystąpił w byłym varietes i Glorii ze spektaklem „Łemko”. „Miasto” się skończyło, a teatr zaczął walczyć o reanimację umierającego obiektu. Miesiąc po festiwalu radni miejscy podjęli uchwałę, która nakazuje powstanie w budynku na Kartuskiej placówki kulturalnej. Zapisali też na ten cel budżetowe pieniądze.
- Chcemy by powstało tam Centrum Edukacji Dzieci i Młodzieży. Jego ideą jest wyrównanie szans dla mieszkańców Zakaczawia. Chcemy by to miejsce stało się centrum życia kulturalno – towarzyskiego na tej dzielnicy. Mieszkańcom Zakaczawia takie miejsce zwyczajnie się należy – mówi Jan Hila, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Teatru.
Problem w tym, że od uchwały radnych minęły prawie dwa lata a w sprawie byłego varietes – głucha cisza.
- W marcu napisaliśmy pismo do Urzędu Miasta z zapytaniem, co się dzieje w sprawie uchwały radnych. Odpowiedziano nam, że zespół urbanistyczny rozpoczął prace nas planem zagospodarowania przestrzennego, które mają trwać dziewięć miesięcy. Czas już minął a w sprawie centrum nic się nie dzieje – rozkłada ręce prezes Hila.
Prezes Hila niestety ma rację. Prace nad planem się opóźniają. W Urzędzie Miasta nadal nie mają gotowego projektu a co gorsze pieniędzy na jego realizację. - W 2009 roku na pewno na Kartuskiej nic się nie wydarzy. Nie ma na to pieniędzy w budżecie. Najwcześniej w 2010 roku – ucina rozmowę na temat varietes, zastępcą prezydenta miasta, Ryszard Białek.
Kolejarz – zaprzepaszczona szansa
Wojnę o Zakaczawie teatr rozpoczął prawie dziewięć lat temu od bitwy o kino Kolejarz – miejsca owianego legendą, symbolu dzielnicy. To tam tłumy legniczan chodziły na hollywoodzkie i radzieckie przeboje, bokserskie walki i dancingi. Kolejarz umarł jednak tak samo jak Gloria. Kolej zamknęła kino, zlikwidowała swoją bibliotekę i dom kultury.
Kino na jakiś czas odżyło w 2000 roku. Jacek Głomb wystawił w nim słynną już „Balladę o Zakaczawiu”. W Kolejarzu znów były tłumy a spektakl rozsławił dzielnicę na cały kraj. Zakaczawiem zainteresowały się media i władze miasta. Dyrektor teatru chciał wykorzystać „modę na Zakaczawie” by przywrócić na nim życie. I wymyślił, że w Kolejarzu powstanie centrum kulturalne. Miasto jednak nie przejęło kina od kolei. Kolejarza dobił pożar, który zakończył jego historię.
Oby w podobny sposób nie skonała była Gloria i varietes.
(Paweł Jantura, „Teatralne reanimowanie Zakaczawia”, Gazeta Legnicka, 19.02.2009)