Zaczynali od muzycznych happeningów i zadym, dziś są szanowanymi twórcami muzyki teatralnej. Fragmentów ich kompozycji możemy posłuchać na wydanej przed kilkoma dniami pięciopłytowej składance – pisze Rafał Zieliński. Legnicka widownia teatralna pamięta bezpośredni udział Kormoranów w „Koriolanie”, „Hamlecie,…”, „Portowej opowieści”,  „Otellu” i Festiwalu MIASTO. Ostatnio słucha ich muzyki w spektaklu „Sami”.

Kormorany od lat są w czołówce wrocławskich zespołów. Nazwa grupy pada w każdym możliwym zestawieniu czy plebiscycie. Każdy, kto otarł się o wrocławskie środowisko muzyczne, musiał o nich słyszeć. To paradoks, bo grupa jest świetnie znana, choć właściwie nie koncertuje, nie wydaje płyt, a ich muzyki nie ma w radiu - można ją usłyszeć właściwie tylko w salach teatralnych.

Po raz pierwszy nazwa Kormorany pojawiła się pod koniec pierwszej połowy lat 80. Głównym sprawcą tego zamieszania był "Ponton", czyli Jacek Jankowski, wrocławski artysta niezależny.

Kormoranom od początku towarzyszy niezwykła aura - ich koncerty to były raczej muzyczne happeningi, głównie nielegalne, które odbywały się w dziwnych, niekonwencjonalnych miejscach jak bunkry, schrony czy dachy, ich performance nierzadko kończyły się interwencją policji. Skład był bardzo ruchomy, nie grali nawet prób, występy były improwizowane, a pierwsze utwory, jakie w ogóle wykonali, to były kolędy z obscenicznymi tekstami.

Pod koniec lat 80. Kormorany uległy pewnej formalizacji - wykrystalizował się skład, rozpoczęli współpracę z łódzką plastyczną grupą L.O.S Angeles i teatrem Klinika lalek z Wolimierza. W 1993 roku do współpracy zaprosił ich reżyser Piotr Cieplak, do którego "Historyi o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" wrocławska grupa skomponowała muzykę. Spektakl odniósł sukces, jako jednego z jego ojców wymienia się właśnie zespół, który podczas przedstawienia na żywo akompaniował aktorom.

Kormorany rozpoczęły trwającą do tej pory współpracę ze środowiskiem teatralnym, łącznie napisali muzykę do ponad 30 spektakli. Wydana w iście kolekcjonerskim nakładzie (zaledwie 500 sztuk) pięciopłytowa składanka "La Musica Teatrale" to ścieżki dźwiękowe czterech spektakli: "Wesołe kumoszki z Windsoru", "Historyja o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim", "Wspólny pokój" i "Król Lear". Piąty krążek, "Księga Eklezjastesa", to fragmenty muzyki z 10 innych spektakli.

Piotr "Bluesman" Jankowski, muzyk zespołu Kormorany: - Nie stosowaliśmy żadnego klucza w doborze materiału, po prostu przesłuchaliśmy nasze archiwa i wybraliśmy te właśnie utwory.

Nie są to piosenki w stylu hollywoodzkich soundtracków filmowych z ładnie zaśpiewanym refrenem czy melodyjnym motywem przewodnim. Jankowski: - Jeśli ktoś nie widział spektakli, to trudno mu będzie dopisać konkretne sceny do muzyki. Wydaje mi się, że niektóre z tych utworów nie powinny w ogóle funkcjonować bez obrazu. Takie są na przykład kompozycje z "Historyi...".

Na potrzeby twórczości wrocławskiej grupy trzeba po prostu ukuć nowy termin. Dlaczego? Bo Kormorany nie znają stylistycznych podziałów, szybują pomiędzy dźwiękami wszystkich możliwych gatunków. Nie boją się używać przesterowanych rockowych gitar, na których grają nie tylko w sposób konwencjonalny - w swoim arsenale mają gitarę przystosowaną do gry smyczkiem. Jankowski: - Klasyczny gitarowy sposób gry na tym instrumencie w ogóle się nie sprawdza.

Tło wielu utworów tworzą niezliczone ilości bębnów, przeszkadzajek, dzwonków, szelestów i bliżej niezidentyfikowanych stuków-puków. Oczywiście, instrumenty perkusyjne nie zawsze grają konkretny rytm, często jednym czy dwoma dźwiękami podkreślają tylko jakiś fragment utworu, pojawiają się na moment i błyskawicznie znikają.

Muzyka Kormoranów jest pełna takich właśnie smaczków, dziwnych dźwięków granych na jeszcze dziwniejszych instrumentach: w użyciu są m.in. misa szklana, kieliszek, młynek, krzesła. Jankowski: - Wzbudziłem dość spore zdziwienie pani w sklepie, kiedy opukiwałem szklanki, wsłuchiwałem się w dźwięki. Jeszcze bardziej się zdziwiła, kiedy powiedziałem, że raczej na pewno nie będę z nich pił.

Psychodelia, jazz, rock, pop, ambient, muzyka dawna, klubowa, elektronika, dub - to wszystko i wiele więcej słychać w muzyce Kormoranów. W stronę etnicznych klimatów pchają zespół ludowe instrumenty takie jak lira korbowa, cymbały, afrykańska kalimba, brazylijski berimbaoo czy australijski didgeridoo.

Jak nazwać tę ilustracyjną mieszankę pełną dziwnych dźwięków, momentami głośną i agresywną, kiedy indziej cichą, spokojną, melancholijną? Najprościej i chyba najbardziej trafnie określi to jeden termin: kormo-muzyka.

Płyta Kormorany "La Musica Teatrale", Stowarzyszenie Kulturalno-Artystyczne Rita Baum, 2009.

(Rafał Zieliński, „Kormorany wyfrunęły z teatru”, Gazeta Wyborcza Wrocław, 2.02.2009)