W najbliższy czwartek poznamy orzeczenie sądu grodzkiego w sprawie dyrektora Teatru Modrzejewskiej. Według legnickiej Straży Miejskiej, Jacek Głomb organizując plakatowy happening naruszył prawo, bo bez zgody i pozwoleń zajął pas drogowy. Oskarżyciel domaga się 300 zł grzywny – pisze Tomasz Jóźwiak.

Cała sprawa ma swój początek w głośnym konflikcie, który latem ubiegłego roku wybuchł między prezydentem miasta, Tadeuszem Krzakowskim, a szefem teatru Modrzejewskiej, Jackiem Głombem. Władze miasta zajęły wówczas konta bankowe legnickiego teatru, bo placówka nie spłacała rat za zakup nieruchomości od Skarbu Państwa.

Teatr przestał płacić raty, bo dotacje przekazywane co roku przez władze Legnicy i Urząd Marszałkowski nie wystarczały na pokrycie wszystkich zobowiązań teatru. Dług rósł, aż w końcu wraz z odsetkami sięgnął wtedy 238 tys. zł. Miasto wystąpiło do sądu z wnioskiem o egzekucję zadłużenia. Wtedy zarówno dyrektor teatru jak i prezydent Legnicy na licznych konferencjach prasowych przekonywali do swoich racji.

Głomb uważał, cała sprawa ma wymiar polityczny, a napuszczając na teatr komornika, prezydent zachował się jak mityczny Herostrates przepełniony obsesją zyskania wiecznej sławy. Z kolei gospodarz miasta twierdził, że musiał wszcząć procedurę egzekucyjną, bo w przeciwnym razie byłby posądzony o zarzut niegospodarności i łamania prawa. Przy okazji obaj panowie nie szczędzili sobie wzajemnej krytyki.

Finałem tego ostrego sporu było zorganizowanie przez szefa legnickiej sceny happeningu. Przed budynkiem teatru pojawiły się słynne plakaty dyskredytujące działania prezydenta Legnicy. I wtedy pojawili się legniccy strażnicy miejscy, którzy nakazali usunięcie całej "instalacji".

Dyrektor Głomb został oskarżony o zajęcie pasa drogowego bez wymaganych prawem zezwoleń. Sprawa trafiła do sądu grodzkiego i w ostatni poniedziałek, 19 stycznia, szef teatru stawił się na rozprawie w charakterze obwinionego. Sędzia utajnił jednak przebieg rozprawy (*) i dziennikarze na salę nie zostali wpuszczeni. Wyrok poznamy w najbliższy czwartek, 22 stycznia. Głombowi grozi nagana, grzywna lub kara ograniczenia wolności. Oskarżyciel domaga się 300 zł grzywny.

(Tomasz Jóźwiak, „Dyrektor na wokandzie”, www.legnica24.net, 20.09.2009)




Od redaktora serwisu:

(*) Sędzia nie utajnił przebiegu rozprawy, nie podjął bowiem takiej decyzji (nie byłoby dla niej żadnych podstaw prawnych!). Najzwyczajniej wyrzucił dziennikarzy z sali rozpraw i nakazał zamknięcie drzwi uzasadniając, że sala jest zbyt ciasna, by ich pomieścić. Moim zdaniem ze zwyczajnego wygodnictwa naruszył tym samym prawo i konstytucyjną zasadę jawności postępowania przed sądem. To sąd ma bowiem zapewnić warunki dla jawnego rozpatrywania sprawy. W tym przypadku należało albo zmienić salę rozpraw, albo odroczyć sprawę do czasu wyznaczenia odpowiedniego pomieszczenia dla jej jawnego przeprowadzenia.