Pierwsza w tym sezonie premiera legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej. W autorskim spektaklu "Była już taka miłość, ale nie ma pewności, że to była nasza" Przemysław Wojcieszek opowiedział o bolesnej utracie wiary w Boga i ludzki rozum. Sztuka nabierze pewnie wagi jako część całego, szykowanego przez Wojcieszka tryptyku. Póki co pozostawia niedosyt, prostota ociera się w niej o banał – zauważa Katarzyna Kamińska.

Pierwszą część "Tryptyku wolimierskiego" Wojcieszek zrealizował w legnickim kościele Mariackim. Dramatyczne wypadki "Była już taka miłość, ale nie ma pewności, że to była nasza" także mają miejsce w protestanckim kościele, jednak akcja dramatu przenosi nas do niemieckiego Wolimierza czasu drugiej wojny światowej.

Młody żołnierz Paul (Łukasz Węgrzynowski) przyjeżdża na przepustkę do rodzinnego Neu Scheibe (obecny Wolimierz) w grudniu 1942 roku. Przerażony okrucieństwem wojny, postanawia nie wracać już na front, skłóca się z rodziną - ta zaś uznaje, że Paul stracił rozum. Wigilię Bożego Narodzenia spędza więc nie przy stole, ale w kościele.

To wyjątkowe dla niego miejsce: przed wojną był jednym z najwierniejszych uczniów pastora, który obecnie jest w obozie koncentracyjnym. Zastępuje go Georg (Rafał Cieluch), którego Paul podejrzewa o wydanie pastora gestapo. W czasie tej jednej nocy w kościele pojawiają się także trzy kobiety: koleżanka Eva (Magda Skiba), ukochana Paula Maria (Magda Biegańska) i jego zrozpaczona matka (Anita Poddębniak).

Wojcieszek ciekawie portretuje swoich bohaterów. Każdy z nich to postać dwuznaczna moralnie, naznaczona podejrzliwością, brakiem zaufania do kogokolwiek, przede wszystkim do siebie samego. Prowadzą dramatyczne rozmowy, które Paula wprowadzają w coraz większą konfuzję. Mężczyzna nie rozpoznaje świata i ludzi, których pamięta sprzed wojny, nie wie, czy jego narzeczona jest mu wierna, wątpi nawet w uczciwość swoich rodziców. Traci wiarę nie tylko w ludzi, ale też w Boga i człowieczeństwo, bo te uniwersalne, wydawałby się, wartości nie przystają do tego, co zobaczył na froncie wschodnim.

Uderzający realizm, dynamiczny, filmowy montaż scen, niepokojąca muzyka rysująca dramaturgię spektaklu - wszystkie te charakterystyczne dla twórczości reżysera elementy zobaczyliśmy i tym razem. Jednak w tej historii prostota często ociera się o banał: to przebrzmiała opowieść o czasach wojny, wzbogacona garścią rozważań dotyczących wiary. Być może one nadałyby spektaklowi drugie dno, gdyby nie warsztatowe braki aktorów. Pełnowymiarowe postaci stworzyli jedynie Rafał Cieluch grający Georga i przejmująca Anita Poddębniak w roli matki. Reszta zespołu zdawała się być nieprzygotowana do grania w przestrzeni kościoła: ich ruchy były niepewne, głosy momentami ginęły.

"Była już taka miłość..." nabierze pewnie wagi jako część całego, szykowanego przez Wojcieszka tryptyku. Póki co pozostawia niedosyt.

(Katarzyna Kamińska, „Trudno nie wierzyć w nic, czyli pesymizm Wojcieszka”, Gazeta Wyborcza Wrocław, 20.10.2008)