Ultramaryna.pl: „Lustracja” Kopki na festiwalu „Rzeczywistość Przedstawiona”
- Szczegóły
Ta edycja "Rzeczywistości przedstawionej" będzie rekordzistką, jeśli chodzi o stopień wypełnienia założeń zawartych w nazwie festiwalu. O wszystkich tegorocznych przedstawieniach można powiedzieć, że koncentrują się na rzeczywistości przedstawionej bez upiększeń, a o aż połowie z nich, że ich obiektem zainteresowania jest "tu i teraz" - te spektakle poruszają kwestie w Polsce aktualne i drażliwe.
I to one też okazały się najciekawszymi pozycjami festiwalu. Mowa tu o "Żydzie" Artura Pałygi, o którym pisaliśmy już przy okazji festiwalu LOT, "Był sobie Polak Polak Polak i diabeł, czyli w heroicznych walkach narodu polskiego wszystkie sztachety zostały użyte" Pawła Demirskiego, "Nowonarodzonym" Łukasza Wylężałka i "Lustracji" Krzysztofa Kopki.
Największym wydarzeniem festiwalu z pewnością będzie "Był sobie Polak Polak Polak i diabeł, czyli w heroicznych walkach narodu polskiego wszystkie sztachety zostały użyte" w reżyserii Moniki Strzępki. Ten spektakl nie ma obowiązku podobać się każdemu. Z pewnością znajdzie swoich wyznawców, którzy znajdą w nim "Wesele" Smarzowskiego i "Dzień Świra" w jednym, ale też ostrych krytyków i to wcale niekoniecznie spod dusznej pompaojczyźnianej flagi. Bez wątpienia jest to jednak najciekawsza diagnoza polskości minionego sezonu. Jednym słowem - pozycja obowiązkowa tej edycji.
Na podium dla najciekawszych wizji polskości w zeszłym roku było dość ciasno. "Był sobie Polak..." z pewnością poczuło na plecach ciepły oddech "Nowonarodzonego". Już sam język tego dramatu jest pyszny - zdobny w szczegóły, poplątany, pokraczny. Nic dziwnego, że o jego twórcy - Łukaszu Wylężałku mówi się, że Częstochowa znalazła w nim swojego Kutza. Przaśna saga oparta na losach rodu Wylężałków z pewnością wyleje miód na serca miłośnikom tych wiecznie żywych polskich sowizdrzałów, co dziarsko pójdą w bój, by pomścić bombardowanie z poświęceniem budowanego wychodka i ani się spostrzegą, jak tym sposobem "rozpętają drugą wojnę światową".
"Lustracja" Krzysztofa Kopki to spektakl z gruntu "polityczny, więc prywatny", który gorzko podsumowuje festiwal babrania się w teczkach. Kopka sam miał okazję obserwować, jak to szaleństwo niszczy jego przyjaciół i jak bardzo różni się od okrągłych zdań toczonych przez ipeenowskie korytarze przez speców od narodowej pamięci. Kopkę nie interesuje ta górnolotna teoria, lecz wyłącznie jej skrzeczące konsekwencje. A że legnicki teatr lubi zgrabne moralitety, więc i o lustromanii opowiada się tu przypowieścią.
Mamy więc nakreślonego koślawą, lecz poczciwą kreską Józefa (oczywiście K.), który wprawdzie kiedyś już się mocno w meandrach historii pogubił, ale do czasu, gdy porwała go fala papierowych wymiotów, z pokorą znosił swój los sieroty po przełomie. Dla Józefa lustracja okazuje się bestią nieuchwytną, bo bezgłową. Na jej papierowy byt składają się anonimowi dziennikarze od "njusów", sąsiad - wściekły aktywista i babuleńka, która, jeśli ją sprytnie podejść, w końcu podpisze petycję-zaszczuwajkę.
Ta lustracyjna bestia kąsa bezlitośnie i na ślepo, a choć szeregi pokąsanych rosną, jakoś nikt hydrze łba nie urywa. Ot, czasem zdarza jej się na chwilę zdrzemnąć. A pokąsanym pozostaje mieć nadzieję, że tym razem na dłużej.
(Pola Sobaś-Mikołajczyk, „8. Festiwal Dramaturgii Współczesnej Rzeczywistość Przedstawiona”, www.ultramaryna.pl, 15.10.2008)